sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 26

Siedziałam na parapecie w pokoju. Kakashi wyszedł załatwić coś u Hokage, a Sasuke omijał mnie szerokim łukiem. Nie wiem czemu to robił, ale możliwe, że obwinia mnie o to, że musiał tu wrócić. O tym czy Deidara uciekł nie wiem, nikt nie zaczyna o nim tematu. Usłyszała trzask drzwi, a za nimi głos Kakashiego.
-Sakura zejdź na chwilę na dół. – Wstałam z mojego ulubionego miejsca i zeszłam do nich. W salonie znajdowali się chłopcy z mojej byłej drużyny ANBU. Spojrzałam na nich przerażona. Nie mieli zdjętych masek, ale bez problemu poznałam, który to Sai. Stał najbliżej mnie i czułam jakby chciał mnie przekonać do wejścia. Ponieważ ciągle stałam na przedpokoju. Powoli przekroczyłam framugę i ustałam przy senseiu, jakby miał mnie obronić, jeśli do czegoś zajdzie. Reszta mężczyzn stała pod oknem i dopiero teraz zauważyłam Sasuke, który wyłonił się z za siwowłosego. Przeszedł przy nim i ustał koło mnie dając mi tym oduchy. Nikt się nie odzywał, ale każdy zerkał na mnie, czułam to i dostawałam szału.
-Czego chcecie? – Zapytałam w końcu.
-Hokage powiedziała, że wracasz. – Oznajmił mi Sai. Rozszerzyłam oczy przecież niemiałam tam wrócić. Zaczęłam się denerwować, chciałam już wybuchnąć płaczem, krzyczeć, ale Sasuke złapał mnie za rękę, czym strasznie mi pomógł.
-Wielmożna powiedziała, że ona tam nie wróci. Dlaczego więc zmieniła zdanie? – Zapytał spokojnie i oschle.
- Powiedziano nam tylko, że mamy zabrać ją do ANBU. Także nie będzie miała już przywilejów. Będzie żyła jak my. – Nie mam nawet siły odpowiedzieć im. Najchętniej strzeliłabym im w twarz, wiedzą jak tego nienawidzę. Jak nie chciałam tam być. Po pierwszym tygodniu tam miałam już dość, a oni jeszcze są tak mili i przychodzą po mnie, jakby nigdy nic.
-Nigdzie nie idzie zanim nie dostanę podpisanego pisma od Hokage. – W końcu odezwał się Kakashi. Chłopcy wyjęli jakiś zwój i podali go siwowłosemu. Zerknęłam na papier. Czarno na białym wypisane, że wracam. Razem z podpisem Hokage. Nie wytrzymałam. Puściłam Sasuke i już mnie nie było. Szybko aktywowałam moją technikę i zniknęłam w płatkach wiśni. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili zauważyłam, że jestem… w lesie. Ale bardzo dobrze znam to miejsce. Kakashi mnie tu brał, gdy byłam mała i strasznie smutna. Usiadłam pod drzewem. Zawsze mnie tu znajdował, gdy płakałam. A teraz… Nie chciałabym żeby mnie znalazł. Zabrałby mnie do ANBU. Przecież rozkaz Hokage jest najważniejszy. Nie byłam tu sama. Poczułam to po chwili. Spojrzałam za siebie, nikogo nie ma. Musi tu ktoś być, bo nawet kogoś słyszę. Przeszłam się trochę i zobaczyłam kogoś na wielkim polu przy wodospadzie. Kucnęłam przy krzakach. Naruto ćwiczył jakąś technikę. Był strasznie zmęczony, było to widać z kilometra, ale nie dawał się i dalej ćwiczył. Zerknął w moją stronę, a ja szybko dałam susa w rośliny. Modliłam się w duchu by mnie nie zobaczył.
-Sakura? Co ty tu robisz? – Usłyszałam go. Jego głowa była nade mną. Uśmiechał się.
-Ja…Poszłam się przejść i Cię zobaczyłam. – Odwzajemniłam uśmiech. – Co ćwiczysz?
-Ojciec pokazał mi nową technikę i chce się jej nauczyć. Chodź. – Wyciągnął do mnie rękę. Pomógł mi wstać. Dzieliły nas teraz pół metrowe krzaki. Chłopak cały czas się uśmiechał i o czymś myślał. Po chwili złapał mnie w pasie i przeniósł nad krzewem. Gdy dotchnęłam ziemi szybko mnie puścił. – Przepraszam, nie miałem innego pomysłu. – Podrapał się z tyłu głowy.
-Spokojnie. – Zaśmiałam się. – Pokaż mi tą technikę. – Chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam na polanę.
-Nie umiem jej jeszcze. A nie chce wyjść na idiotę. Więc może po prostu się przejdźmy? – Zapytał zatrzymując mnie.
-Nie. To ja Cię zostawię, bo przerwałam ci trening. – Puściłam jego rękę. – To do zobaczenia. – Uśmiechnęłam się i odwróciłam by wrócić. Jednak na moim nadgarstku poczułam mocny uścisk, który był za mocny, ale po chwili lekko zelżał.
-Przepraszam. Nie chciałem tak mocno. – Puścił mnie szybko.  - Jeśli ci to nie przeszkadza, to pójdźmy na ten spacer albo na ramen? – Odwróciłam się. Stał strasznie speszony.
-Wole ten spacer. – Złapałam go za rękę, a ten jakby nie pewnie odwzajemnił to. – To gdzie idziemy?
-Może tam, gdzie zawsze chodziliśmy, gdy byliśmy mali? – Zapytał.
-Chodziliśmy wtedy po prostu po lesie. – Zaśmiałam się.
-No i o to chodzi, nikt nie będzie nam przeszkadzał. – Uśmiechnął się.
-Uprzedzam, jestem szukana przez Hokage i ANBU. – Spojrzałam na niego. Zdziwił się.
-Dlaczego? – Spojrzał na mnie i złapał za drugą rękę. Po chwili jednak puścił oby dwie, jakby przypomniał sobie, że nie może. A możesz Naruto, nawet nie wiesz ile daje mi to szczęścia.
-Chcą żebym wróciła, a ja nie chce. – Zaczęłam bawić się dłońmi.
-Chodź załatwimy to. – Wskazał żebym poszła za nim.
-Z Tsunade nic nie załatwisz. – Zawołałam za nim.
-Z Tsunade nie, ale z moim ojcem już tak. – Uśmiechnął się.
-Twoim ojcem? Naruto, ale twoi… - nie dał mi dokończyć.
-Wrócili. Obydwoje. Wiesz kim był mój ojciec? – Zawołał uradowany.
-Czwartym Hokage. Siedziałam w papierach wielmożnej. Cieszę się, że wrócili.
-Chodź, szybko! – Zaczął biec, a ja nie mogłam zrobić nawet kroku. Nie dlatego że nie chciałam. Ktoś trzymał mnie techniką.
-Nar…- nie zdążyłam wykrzyknąć, ktoś złapał mnie za usta i pociągnął w przeciwną stronę. Chłopak jednak usłyszał moje urwane zdanie. Odwrócił się w moją stronę. Był wściekły, patrzył na sprawdzę. Ja nadal nie wiem, kto nim jest.
-Puszczaj ją! – Wrzasnął. Zaczął biec w naszą stronę. Jego oczy robiły się czerwone. Gdy podbiegł do nas chwycił mnie za ramie i rzucił za siebie. Upadłam na trawę. W miejscu, w którym przed chwilą stałam znajdował się członek ANBU. Naruto chciał go uderzyć, ale ten złapał go za rękę.
-Nie będę się bił. Mam ją zabrać i tyle. – Wskazał na chłopaka.
-Po moim trupie. – Zwołał blondyn, już jego pięść była przy policzku ANBU, kiedy chłopak opadł na trawę. Spojrzałam na niego, chciałam podjeść, gdy sprawca zaczął do mnie podchodzić dość szybko zaczęłam się wycofywać. Ale w sumie po co? I tak mnie złapią. Zatrzymałam się. Nie ma co uciekać większość i tak jest przeciwko mnie. Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i pociągnął bym wstała. Zaczął iść w stronę ich siedziby. Szłam jakby moje nogi nie były mi posłuszne. Plątałam się w własnych krokach. Zszedł ze mną po długich schodach. Znam dobrze to miejsce. Ciemne schody, raz na wieczność jakaś pochodnia, która i tak nie dawała światła. Wszystko wygląda, jak w surowym stanie. Potknęłam się o własne nogi i zleciałam z kilku schodków. Gość trzymający mnie za rękę potrzymał mnie, bym nie zleciała na sam dół. Można powiedzieć, że wisiałam na tej ręce. Podciągnął mnie i spokojnie znalazłam schodek, na którym mogłam ustać. Gdy zeszliśmy na sam dół inny facet dał mu jakiś worek, a mnie wrzucili razem z nim do jakiejś klitki.
-Ubierz to. Wrócę za pół godziny. – Oznajmił i zamknął drzwi.
Klęczałam nad workiem, który się rozsypał. Jego zawartość to strój ANBU. Zaczęłam zdejmować ubrania i ubierać podarowane. Usiadłam w końce i czekałam na powrót osoby, która mnie przyprowadziła. Drzwi otworzyły się. Ale zamiast znajdować się w nich zamaskowana osoba. Stał… Czwarty Hokage?!
-Te pismo jest już nie ważne. – Powiedział komuś za sobą. – Haruno. – Spojrzał na mnie. – Idziemy. – Wstałam i zaczęłam iść, ale nogi nadal przestawały być mi posłuszne. Wylądowałam na kolanach. Mężczyzna podszedł do mnie i wziął na ręce. Dopiero teraz spojrzałam dokładnie pod kapelusz Hokage, pod którym wcale nie było czwartego. Naruto uśmiechnął się do mnie, gdy wyszedł z pod ziemi jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą przyciągnął głowę do swojego ramienia.
-Nie pozwolę cie tam wrócić. – Szepnął.
-Dziękuje. – Odpowiedziałam mu cicho, a ten nadal mnie nie odstawił. Zaczął biec, tak szybko, że nie widziałam, kiedy minęliśmy te wszystkie budynki, aż do siedziby Hokage. Odstawił mnie dopiero przed drzwiami biura. Zdjął z siebie płaszcz i czapkę, bez żadnego pukania wszedł do środka. Powili weszłam za nim.
-Dzień dobry Hokage. – Przywitałam się i ukłoniłam. – Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie strój ANBU, który ubrałam z rezygnacją. Nie czułam się w nim swobodnie ani dobrze. Nie dość, że to był ich prawdziwy struj, a nie ten który ja wybrałam. Nienawidziłam go.
-Witajcie. – Usłyszałam głos mężczyzny. Właśnie! Mężczyzny! Szybko spojrzałam na miejsce Hokage. Siedział tam mężczyzna o blond włosach. Był prawie identyczny, jak jego syn. – Naruto oddaj mi proszę to co zabrałeś. Bez mojego pozwolenia! – Krzyknął, lecz widać było, że nie jest bardzo zły. Chłopak podszedł do niego i oddał ubrania.
-Sakura nie może tam wrócić. – Zaczął.
-Naruto… Mówiłem Ci to nie była moja decyzja.
-Ale ty to podpisałeś.
-Dobrze Naruto, cicho. Nie ma jej tam, jest z tobą, czego ty jeszcze chcesz?
-Minato! – Do gabinetu weszła czerwono włosa kobieta. – Jak śmiesz wysyłać najlepszą przyjaciółkę naszego syna do ANBU?! – Wbiegła i z zaciśniętą pięścią zatrzymała się przed biurkiem. Hokage trochę przerażony patrzył na kobietę. – Nie waż mi się tego więcej robić. Zrozumiałeś?
-Tak Kochanie. – Powiedziała cicho przestraszony mężczyzna.
-To dobrze. – Strzepała mąkę z fartucha, dopiero teraz zauważyłam, że jest ona w stroju domowym. – Naruto może zaprosisz tą swoją koleżankę do nas na obiad? Z chęcią ją poznam.
-Kushina, ona stoi za tobą. – Oznajmił zrezygnowany Minato. Kobieta szybko odwróciła się i uśmiechnęła.
-Sakura tak? – Przytaknęłam ruchem głowy, a ona do mnie podeszła. – Mamy tyle do omówienia. Chodź do nas, porozmawiamy. Jakaś ty śliczna. - Zmieniła całkowicie temat. Nie kończąc poprzedniego. – Naruto to niezły brojarz, mam nadzieje że nie zrobił, żadnych głupstw. – Złapała mnie pod ramię i prowadziła do wyjścia. – Mam tyle pytań do ciebie, a wcześniej w ogóle nie mogłam się z tobą spotkać. Jakby Naruto ukrywał cię przed nami.
-Ja przepraszam. – Wtrąciłam się lekko jąkając.
-Tak? – Spojrzała na mnie.
-Mam już na dziś plany i zaraz muszę być w domu. – Uśmiechnęłam się serdecznie.
-Ojejku! No tak, przecież nawet nie zapytała, czy masz wolny czas. Ale kiedyś chcę cię u nas widzieć. – Zawołała szczęśliwa.
-Oczywiście. – Uśmiechnęłam się serdecznie. – To… Do widzenia. - Podbiegłam do Naruto i ucałowałam w policzek, a potem wybiegłam najszybciej jak potrafiłam. Weszłam do domu i od razu przybiegli koło mnie Sasuke i sensei.
-Wypuścili cię? – Zapytał szybko Sasuke, miał lekkie przerażenie na twarzy.
-Naruto po mnie przyszedł. Przebrał się za czwartego Hokage i wyprowadził mnie. – Oznajmiłam spokojnie i usiadłam na kanapie. - I bardzo mi miło, że ktoś uświadomił mi, że rodzice Naruto żyją i są teraz z nim. – Spojrzałam na nich trochę zdenerwowana. Strasznie było zobaczyć jego rodziców. Nie dlatego, że nie chciałam, tylko dlatego że nic o tym nie wiedziałam. Jestem już tyle dni w Konosze, a nikt nie przekazał mi podstawowych zmian, jakie zaszły.
-Myślałem, że Naruto ci powiedział. – Zaczął Sasuke. – Mi powiedział.
-Dobra, to może mi po prostu nie ufa. – Wstałam z kanapy i zaczęłam się kierować do schodów. Odwróciłam się, gdy miałam postawić nogę na pierwszym schodku. Chłopcy odprowadzali mnie wzrokiem. – A wiecie może co go łączy z Hinatą? – Dopiero po wypowiedzeniu pytania chciałam ugryźć się w język. – Sasuke patrzył na mnie swoim wzrokiem zabójcy. A Kakashi zdziwił się.
-Są przyjaciółmi. – Oznajmił. – Nic więcej, tak myślę. – Usłyszałam zdziwienie w głosie senseia.
-A… - wbiegłam na górę do pokoju. Ja już nie wiem co ja mam myśleć. Martwię się tym, jakie stosunki ma z kimś Naruto. To jest chore. Nigdy mnie to nie interesowało, a co gorsza nie smuciło. Usiadłam na moim ulubionym miejscu, czyli na parapecie i patrzyłam przez okno. Ktoś wszedł do pokoju i ustał koło mnie.
-Oni mogą być zaraz parą. – Usłyszałam poważny głos Sasuke. – Hinata go kocha, jest córką jednego z lepszych klanów.
-Przestań. – Łzy zaczęły lecieć mi z oczu, ale dlaczego?
-Sakura… Powiedz mu co czujesz. Tyle jest od ciebie wymagane. Zobaczysz, że potem wszystko się ułoży.
-Sasuke, ja cię nie poznaje. Od kiedy ty mi pomagasz? Jesteś miły? – Spojrzałam na niego, a go lekko zdziwiły załzawione oczy. Starł delikatnie z moich policzków łzy.
-Nie wiem. – Patrzył mi w oczy. – Jakoś… Chyba się zmieniłem. – Jego dłoń nadal spoczywała na moim policzku, a on patrzył na mnie. – Powiedz mu swoje uczucia, tyle. – Puścił mnie i wyszedł. Czemu on się tak zmienił? Wszystko tak mocno się zmieniło. Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć. Raikage, czemu tak długo mnie nie odwiedziłeś? Czemu wysyłałeś tylko posłańców? Chce cię zobaczyć…
-*-
Poczułam, jak ktoś mnie podnosi. Przebudziłam się i zobaczyłam, jak Sasuke kładzie mnie do łóżka. Przykrył mnie, chciał już odejść, a ja złapałam go za rękę. Czemu? Nie wiem.
-Sasuke. – Zaczęłam. Ten kucnął przy łóżku i na mnie patrzył. – Chciałabym zobaczyć Raikage. Dawno go nie widziałam.
-Nie poradzę nic na to.
-Wiem, ale jeśli byłaby okazja, chce jechać do błysku.
-Będę o tym pamiętał.
-*-
Poranek minął bardzo szybko, cały dzień siedziałam w domu, a Sasuke razem z Kakashim mijali się wychodząc z domu lub do niego wracając. Żeby umilić sobie czas zaczęłam robić jakiś obiad. Zazwyczaj to ja go robię, reszta nie ma na to ani trochę czasu, ale żeby coś zjeść to oczywiście. Kakashi wszedł do kuchni i wyjął coś z szafki. Wziął szybko do ust tak żebym nie zauważyła i zniknął. Zostawił jedynie pudełko po tabletkach na stole. Nie powinno mnie interesować, co wziął, ale zostawił opakowanie na widoku. Podeszłam do tego, otworzyłam szafkę by schować leki. Zauważyłam nazwę, leki na szybsze gojenie się ran. Trzeba brać je regularnie. Co do naszego mistrza nie jest podobne. On ze wszystkim się spóźnia.
-*-
Poczułam jak ktoś mnie szturcha i na mnie skacze. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Sasuke strojącego kolo łóżka i Amaia, który właśnie zrobił sobie ze mnie trampolinę.
-Co jest? – Zapytałam spychając kota. Przekręciłam się w bok i zasłoniłam kołdrą.
-Hokage wzywa. Wstawaj, bo cię zrzucę. – Zagroził mi chłopak.
-Jeszcze chwilę. – Zamknęłam oczy z myślą zaśnięcia. Została zdarta ze mnie kołdra i zrobiło mi się strasznie zimno. – No weźcie! – Usiadłam i złapałam za kołdrę. Zaczęłam ją ciągnąć, ale było to na nic Sasuke był ode mnie silniejszy. Pociągnął kołdrę tak, że zleciałam z łóżka, ale nie na podłogę. Złapał mnie w ostatniej chwili w pasie.
-No to idź się ubierać. – Postawił mnie na nogach, a sam zaczął ścielić łóżko. Zebrałam ubrania z podłogi, ponieważ nadal nikt nie zrobił porządku w tym pokoju. I poszłam się umyć. Gdy zeszłam na dół czekało na mnie śniadanie.
-No nie wierze, ktoś w końcu zrobił jedzenie dla mnie. – Zaśmiałam się i usiadłam przy stole. Zjadłam kanapki zrobione przez Sasuke. Ten posprzątał za mnie i wyszliśmy do Hokage.
Droga minęła nam w ciszy. Przecież Sasuke nigdy nie był gadatliwy. Pod drzwiami chłopak zapukał i wszedł po zgodzie mężczyzny za drzwiami. Dzisiaj siedział w biurze ojciec Naruto, który także znajdował się w pokoju.
-Spóźniliście się. – Zaczął wielmożny.
-Jedna osoba nie chciała wstać z.. – Zasłoniłam mu usta.
-Bardzo przepraszamy. Miałam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia i Sasuke nie mógł mnie znaleźć. – Uśmiechnęłam się.
-Oj przestańcie, sam mam problemy ze wstawaniem. – Zaśmiał się z widocznej sytuacji. Puściłam Sasuke, który zrobił w moim kierunku złą minę, że nie dałam mu dokończyć. – Więc wezwałem waszą trójkę po to. – Zaczął grzebać coś w papierach, które w cale nie wyglądały lepiej niż u Tsunade-sama. – A tutaj! – Zawołał i wyjął zwój. – Musicie iść dostarczyć to wiosce błysku. – Oczy mi się rozszerzyły, ale szybko się opanowałam i zaczęłam dalej słuchać. – Dotarło tam Akatsuki, potrzebują pomocy medycznej. – Spojrzał na mnie. – Słyszałem, że jesteś lepsza od Tsunade, dlatego ciebie wybrałem. Chłopcy… - Zerknął na obu. – Ma jej włos z głowy nie spać, nie chce mieć kłopotów u Raikage.
-Jasne! – Zawołał Naruto. – A po co nas dwójka, do obrony Sakury? – Zapytał.
-Dawno razem nie pracowaliście. No i jest tam ogromne niebezpieczeństwo.
-Dziwne, że wielmożny wysyła jednych ze swoich najlepszych wojowników. – Oznajmił spokojnie Sasuke.
-Chce wysłać tam Sakure, a nikt inny niż wy nie przypilnuje jej. Ona żyje własnym życiem, jeszcze znowu by uciekła. – Objął mnie spojrzeniem, które wskazywało na to, że mi do końca nie ufa.
-Nie będę robić kłopotu. – Uśmiechnęłam się słodko.
 -Mam taką nadzieje. Za dwie godziny macie być u mnie, przygotowani do podróży. Pamiętajcie, że może was czekać duża walka. Zmykać! – Pogonił nas ruchem dłoni. Wyszliśmy razem i gdy tylko drzwi się zamknęły każdy zaczął mówić coś innego.
-Ej! – Krzyknęłam. – Spokojnie. Po kolei. Sasuke.
-Po pierwsze uważaj na siebie, nie chce być twoją niańką, ale i nie chce żeby coś ci się stało. Po drugie musimy współpracować i to jest najgorsze. – Spojrzał na nas.
-Umiem współpracować. – Wtrącił się Naruto. – A ja chce powiedzieć, że nie masz przypadkiem chcieć zostać u Raikage. Jeśli coś takiego się stanie zabiorę cię stamtąd siłą. – Spojrzał na mnie speszony swoją wypowiedzią.
-O jeny… Przestańcie! Nie jestem dzieckiem. – Zawołałam. Do zobaczenia później! – Zawołałam i pobiegłam przed siebie, zostawiając ich w tyle. W domu spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy oraz posprzątałam cały ten bałagan, żeby sensei nie miał takiego syfu, gdy nas nie będzie. Jeden z kunai z różową wstążeczką właśnie wkładałam do kabury, gdy do pokoju wszedł Sasuke.
-Właśnie. – Zawołał jakby odkrył nową wioskę. – Co to za kunaie ze wstążeczką? – Zapytał wskazując przedmiot.
-Mojego ojca, oznaczał je. Mówił że to jest na moją cześć i że kiedy będzie już u skraju wali, zobaczy te wstążeczki. Przypomni sobie, że czekam na niego w domu. Byłam dla rodziców oczkiem w głowie, któremu nie mógł nawet włos z głowy spać. Gdy wybierali dla mnie niańki to najpierw sprawdzali ich umiejętności. – Zaśmiałam się.
-Martwili się o ciebie, to normalne. – Pogłaskał mnie po głowie, ponieważ z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Wspomnienia zawsze robią swoje.
-Jestem gotowy! – Usłyszałam piskliwy głosik Amaia, który wszedł do pokoju z małą kaburą i płaszczem w pysku.
-Nie musisz nosić już płaszcza. Mówiłam Ci. – Podeszłam do niego i zabrałam rzeczy. – A kabura… Po co ci? – Zapytałam. – Nawet nie umiesz rzucać kunaiem. Masz swoje moce.
-Ale chce jakoś wyglądać! – Zawołał smutno.
-To ubierz ten płaszcz. – Stwierdziłam. – Chociaż nie zmokniesz gdyby padało. – Założyłam malutką płachtę na jego sierść.
-Idziemy. – Odparł Sasuke, zakładając plecak i włożył katanę za pas. Wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia.
-*-
Gdy weszliśmy do lasu nikt już nic nie mówił. Każdy szedł w milczeniu, jakby każde słowo mogło przeszkodzić nam w misji. Amai wrócił do swojej wioski, miałam go przywołać gdyby było niebezpieczeństwo. Ja spokojnie szłam na tyle, a chłopcy biegli przede mną i rozmawiali. Mi się tam nie spieszyło im szybciej dotrę do Błysku, tym szybciej wrócę do Konohy. Ciekawe czy Raikage wie że to ja do nich przychodzę.
Po długim czasie Sasuke razem z Naruto szybko ustali. Wpadłam na Sasuke, który złapał mnie bym nie spadła.
-Ktoś nas śledzi. – Szepnął kruczowłosy.
-Czuje ich od dawna. – Dodał Naruto. – Ale lepiej poruszać się dalej, zanim się do nas zbliżą. Dopiero teraz zaczęłam wyczuwać jakąś chakre. Nie pilnowałam tego wcześniej, bo stwierdziłam, że zrobią to chłopcy i mało co mnie obchodziło niebezpieczeństwo. Ale teraz bardzo dobrze wyczułam wroga.
-Jest ich trzech. – Uświadomiłam ich.
-Czyli każdy dostanie jednego. – Uśmiechnął się Sasuke. – Albo ja wezmę dwóch, bo Sakura sobie nie poradzi. – Spojrzał na mnie.
-Nie rób ze mnie dziecka. – Podniosłam w szepcie głos. Właśnie, cały czas szeptaliśmy i siedzieliśmy w jakiś krzakach. – Chce was uświadomić, że do nas podchodzą.
-Sakura uważaj. – Wrzasnął Sasuke i na mnie wskoczył, by mnie osłonić. Nie zdążył jednak. Kunai wbił mi się w lewe ramie. – Mocno się wbiło? – Zapytał.
-Nie. – Skwitowałam. – Wyleczę to.
-No to ja idę się zabawić! – Zawołał i wybiegł z kryjówki.
-Sakura… - zaczął Naruto.

-Idź. Niech sam z nimi nie walczy. Dam sobie radę. – Uśmiechnęłam się w bólu. Naruto bez ceregieli także wybiegł. Wyjęłam kunai, który wcale tak lekko się nie wbił. Rana jest głęboka, ale do opanowania. Poczułam, że ktoś się do mnie zbliża, ale powoli. Jakby myślał, że skupiam się na ranie i go nie usłyszę. Wyjęłam własną broń z kabury i byłam gotowa na walkę. Ktoś szybko przedarł się przez krzaki i wylądował koło mnie. Chciała mnie zaatakować kataną, ale szybko odparłam atak. Zostałam sama, a w bronieniu się z bliska nie byłam najlepsza. Odskoczyłam na najbliższą gałąź. Mój przeciwnik biegł za mną. Uciekałam. Najlepsze rozwiązanie w walce, ale nie zawsze. Napastnik złapał mnie za rękę i do tego za lewą. Rana mnie zapiekła, ale nie dałam się. Chciałam uderzyć go pięścią. Bez skutku, złapał mnie za drugą rękę. Dał jakiś sygnał swoim kompanom. Usłyszałam tylko krzyk z moim imieniem i katanę wbijającą mi się w brzuch. Nie pilnowałam się. Jednak jestem dzieckiem, które trzeba bronić. Robię wszystko bezmyślnie. Nie myślę rozsądnie. Nie nauczyłam się niczego. Mężczyzna puścił mnie i zniknął, tak jak i jego pomocnicy. Zaczęłam spadać i tracić nad sobą kontrolę. 
------------------------------------------------
Aż wstyd wstawiać rozdział z takim opóźnieniem. 
Nie będę pisać kiedy będzie następny rozdział, ponieważ znowu nie dotrzymam obietnicy.
Więc wole już w ogóle nie pisać, kiedy się on pojawić.
Z boku jednak macie takie coś, jak 'Trololo" tam będzie ile rozdziału zostało już napisane, więc przeanalizujecie sobie mniej więcej, kiedy może się pojawić. 
A teraz tak ogólnie o rozdziale.
Nawet, nawet mi wyszedł chodź wolę tą drugą część rozdziału. haha :D
Jak myślicie, co się stanie z Sakurcią? Ja już wiem! :)
Czekam na wasze opinie, wiem wiem...
Wy czekacie na rozdział tak długo, a ja jeszcze komentarze od was wyciągam. Ale jeśli skomentujecie to daje mi to dużo motywacji. :)
No dobra! Końce już swoją wypowiedź.
Miłych, pogodnych i wesołych świąt!! <3 
Pozdrawiam Viki

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 25

Szybko odwróciłam wzrok i zaczęłam iść w stronę domu sensei. Nie zwracałam uwagi na to, że Naruto coś za nami krzyczy. Nie miałam dziś na to wszystko siły. Kakashi szedł krok przede mną, a Sasuke za mną. Nie zwracali uwagi na blondyna chyba tylko dlatego, że krzyczał cały czas moje imię. Nie wytrzymałam przywołałam swoją moc i użyłam swojej techniki teleportacji. Przy tym złapałam Sasuke i Kakashiego. Wylądowaliśmy przy domu senseia. Sasuke spojrzał na mnie zdziwiony, a dorosły otworzy drzwi do mieszkania.
-Będziecie mieli jeden pokój. – Zaczął. – Muszę mieć trochę prywatności w własnym domu. Jest on na górze. Po lewej macie salon z kuchnią. – Wskazał i zaczął wspinać się po schodach. – Tam. – Wyciągnął rękę w lewo. – Jest mój pokój, a tam. – Teraz pokazał w prawo. – Jest wasz, a naprzeciwko jest łazienka. Teraz muszę zmykać, bo pojmany musi być przesłuchany. – Spojrzałam na niego przerażona. – Nie tłumacz go. – Oznajmił.
-Wy nic o nim nie wiecie. – Uśmiechnęłam.
-I chcemy się dowiedzieć. – Odwrócił się.
-Lepiej szybko, bo może uciec. – Szepnęłam. Nie odwrócił się, więc uznałam to za nie usłyszenie moich słów. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do wyznaczonego pokoju. Usiadłam przy oknie i patrzyłam przez nie. Wszystko nie idzie tak jak chciałam. Czekać tylko aż zapuka tu ANBU. I właśnie w tym momencie w domu zabrzmiało echo stukotu w drzwi.  Od razu spojrzałam w ich stronę. Sasuke zaczął schodzić już po schodach. Szybko do niego podbiegłam i złapałam mocno za rękę.
-Jeśli to ANBU to mnie nie ma. – Spojrzał na mnie zszokowany, ale przytaknął mi ruchem głowy. Wróciłam szybko do pokoju i usiadłam pod drzwiami nasłuchując, co dzieje się na dole.
-A jednak dobrze widziałem. – Ten głos… Naruto. Właśnie teraz. – Jak to się stało, że tu wróciłeś? – Zaczął wrzeszczeć.
-To długa historia. – Oznajmił chyba mało tym się przejmując Sasuke.
-Czy… - zająknął się. – Czy jest z tobą Sakura? – Zadał to pytanie. Musiał. Kurczowo trzymałam się własnej bluzki.
-Jest. – Zabije cię Uchiha. – Ale raczej nie będzie chciała z tobą rozmawiać. – Odetchnęłam lekko z ulgą na jego słowa.
-Jak to się stało, że wróciliście. Przecież ty nas zostawiłeś! – Krzyczał blondyn.
-To długa histor.. – Zaciął się
-Cześć Naruto. Co cię sprowadza w moje skromne progi? – Usłyszałam głos senseia. – Wejdź pewnie chcecie sobie porozmawiać. – Zaśmiał się i usłyszałam skrzypienie drzwi.
-Kakashi! – Ktoś głucho krzyknął.
-Tak? – Zapytał mężczyzna. Tak bardzo nie chcę by to wszystko co teraz się dzieje było prawdą. Błagam zabierzcie mnie stąd.
-Tsunade-sama pana woła, mówiła coś o ucieczce pojmanego. – Deidara uciekł? Udało mu się. Niech sensei wyjdzie i zabierze ze sobą Naruto. Proszę o to, błagam.
-Zaraz przyjdę. No to chłopcy zostawiam was. – Usłyszałam jakby uderzenie szkła o szkła. – Zostawiam wam trochę czegoś do napicia, ponieważ nadal musicie porozmawiać. Lecę tylko po swoje rzeczy i już mnie nie ma. – Nie chce. Nie chce rozmawiać z Naruto, ale tez nie chce nic mu powiedzieć. Obiecałam mu, że nie zostawię go, a uciekłam. Należą mu się wytłumaczenia. Drzwi do pokoju otworzyły się. Szybko wstałam, oraz spojrzałam na nie. Stał tam siwowłosy.
- Sakura zejdziesz do chłopców? - Zapytał.
-Nie mam o czym z nimi rozmawiać. - Wróciłam do punktu badanego przeze mnie przed chwilą, czyli łóżka.
-Powinnaś. Sasuke musi wam wszystko wytłumaczyć. – Lekko zatroskany patrzył na mnie. Jego oczy ukazywały tysiące uczyć, ale nie można był się dopatrzeć tego największego.
-Mi nic nie musi tłumaczyć. Nie ma potrzeby. Nie interesuje mnie to co robił, robi i będzie robić. - Oznajmiłam.
-Jeżeli tak uważasz… Chociaż uważaj żeby się nie zabili i nie spili.- Już miał zamknąć za sobą drzwi, gdy jednak wrócił. - Sakura, ja nadal uważam cię za najlepszą uczennicę. Pamiętaj o tym. Nikomu o niczym nie powiedziałem i przyprowadziłem ci gościa, zabłąkał się u psów. - Z za niego wyszedł Amai. Wbiegł do pokoju i położył się na moich kolanach. -  Zastanów się jeszcze czy do nich zejdziesz. - Zamknął drzwi, a ja zostałam sama w  pokoju.
-Może lepiej idź z nimi pogadać? - Amai spojrzał na mnie.
-Po co? – Zapytałam ze złością. Jeszcze on przeciwko mnie.
-Sasuke nie było przez ileś lat w waszej wiosce. Nie interesuje cię dlaczego wrócił? – Spojrzał na mnie cwaniacko.
-Może i interesuje. Ale bardziej niż z nim, nie mam chęci rozmawiać z Naruto. Był z Hinatą. Pewnie się zeszli. Po co mam mu robić mętlik w głowie? – Wstałam z kotem na rękach. Podeszłam do okna i usiadłam a parapecie. Wszystko dopiero zaczęło układać mi się w głowie. Szybki powrót, zabranie Deidary i zamieszkanie z Sasuke oraz Kakshim pod jednym dachem. Lecz najbardziej nie mogło mi wyjść z głowy sytuacja z Naruto. Przytulali się, czyli po prostu zobaczył, że ona go kocha. Zeszli się, są szczęśliwą parą. Po co jeszcze w tym wszystkim ja? W pewnej chwili poczułam klepnięcie łapką w nos. – Co? – Prawie krzyknęłam, spojrzawszy na kota.
- Idź na dół. Dowiedz się wszystkiego. Nie wiadomo czy ten cały Naruto jest z tą granatowłosą, która działała mi od zawsze na nerwy. – Zrobił złą minę, która wcale tak nie wyglądała. Jego wargi poszły w bok, co bardziej przypominało zamyślenie, a o czy patrzyła na obiekt za mną. Dopiero teraz rozejrzałam się po pokoju. Przy wejściu znajdowała się szafeczka, na której się opierałam jeszcze niedawno. Na ścianie obok było łóżko, które wyglądało jakby milimetr do milimetra stało na środku. Na nim biała pościel, widać że świeża, tak samo poduszki. Przy nim stały dwa drewniane stoliki nocne, na których po prostu był istny chaos. Oczywiście zrobiony przez Sasuke. Znajdowały się na nich wszystkie moje rzeczy i jego. Dostrzegłam nawet kunaie mojego ojca z różową wstążeczką, a także zdjęcie mojej rodziny. Podeszłam do niego. Brakowało mi ich. Mimo że minęło już tyle lat nadal chciałabym by byli przy mnie. Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Usiadłam na łóżku, a raczej się położyłam i gapiłam w sufit. A może i trzeba by było z nimi porozmawiać? Usiadłam i przed sobą zobaczyłam szafę, która była uchylona i znajdował się w niej Amai, a po lewej stronie stolik i dwa krzesła.
-No idź. – Usłyszałam szept. Spojrzałam w stronę kot, zaśmiałam się, gdy zobaczyłam, jakie legowisko z naszych ubrań sobie zrobił.
-A ty zejdź z moich ubrań. – Nakazałam.
-Ty wyjdź, a ja zejdę. – Spojrzał dumnie.
-Niech ci będzie. – Leniwie wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, zamykając cicho drzwi. Szybko zeszłam ze schodów i ustałam w wejściu do salonu. Chłopcy siedzieli naprzeciwko siebie i popijali sake. Popijali… Wypili już pół butelki. – Co wy robicie? – Zapytałam, gdy zobaczyłam, że łapczywie popijają następną szklankę. Pierwszy w moją stronę spojrzał Naruto, potem leniwie Sasuke.
-Sakura… - zaczął blondyn. Nie odpowiadając mu weszłam do niewielkiego salonu, w którym znajdowała się mała brązowa sofa pod ścianą z wejściem, stolik przy siedzeniu i w około niego dwie pufy. Kilka obrazów wsiało samotnie na ścianie i ta sama komoda, którą widziałam, gdy byłam tu ostatnio. Tylko do kolekcji doszło zdjęcie naszej drużyny.
-Przyszłam do was, jakby nie było widać. – Uśmiechnęłam się i usiadłam koło Sasuke, który zajmował sofę. Podciągnęłam kolana do brody i spoglądałam to na jednego, to na drugiego.
-Powiedziałem już Naruto czemu tu się znaleźliśmy i czemu w ogóle cię tu przyprowadziłem. – Oznajmił bez jakiś emocji Sasuke.
-Właśnie! – Zawołałam. – Dlaczego? – Spojrzałam na niego. Westchnął i odwrócił wzrok w moją stronę. Jego czarne oczy patrzyły w moje. Gdyby nie to, że go znam i się nie boje. Szybko odwróciłabym wzrok.
-Przyprowadziłem cię tu, ponieważ nadal pracuję dla Konohy. Nigdy z wami nie zerwałem. Przekazywałem informacje od Orochimaru. Mój brat robi to samo, tylko u Akatsuki. Gdy uciekłaś od wioski Deidara od razu powiadomił o tym Itachiego i już wtedy wszyscy wiedzieli gdzie się znajdujesz. Żeby nie było aż takiego strachu cię tam puszczać poprosili mnie o pomoc, o to żeby wziął cię pod moje skrzydła, ponieważ przestałem już pracować z tamtym idiotą. Musiałem się zgodzić, jaki miałem inny wybór. – Wypowiedział to zdanie, jakby miał do wszystkich wyrzuty, że kazali mu to zrobić. – Gdy dowiedziałem się, że wszyscy cię szukają i chcą pojmać lub zabić, nie miałem innego wyjścia by wrócić z tobą do wioski. – Skończywszy swój monolog spojrzał na Naruto. – A ten idiota też chce Ci coś powiedzieć.
-Zaraz. Zaraz. – Spowolniłam tępo podawania przez nich informacji. – Więc dlaczego porwali Deidarę? Mogli go po prostu wypuścić.
-Nie mogli. – Oznajmił stanowczo. – To że powiadomił mojego brata o zabraniu cię, nie znaczy że z nami działa. A tego nie robi, nie mam nic z nami wspólnego. Nadal nie wiem czemu ty mu ufasz. – Spojrzał na mnie z politowaniem.
-Nie wasz interes czemu mu ufam. – Odgryzłam się. – Ważne że mnie nie zabije.
-Nie jesteś tego pewna. On uwielbia zabijać, dla niego to jest zabawa. Jak to on mówi „sztuka to wybuch”. Nikt nie jest pewny co mu odbije. Tak powiedział mój brat, który także nie wie co ty widzisz w tym blondynie. – Prychnął i odwrócił ode mnie wzrok.
-Tak się składa, że kilka razy uratował mi życie! – Wstałam z mojego miejsca i zaczęłam się wydzierać. Nerwy mi puściły. Po całym dniu. Czemu właśnie teraz nie mogłam ich utrzymać. – On mi pomaga, a wy staracie się tylko bym wróciła do tej durnej wioski i żyła pod kloszem, najlepiej w ANBU i do tego wszystkiego uczyła się dziennie pięciu nowych technik. Wy wszyscy macie mnie za jakąś rzecz!
-To nie prawda Sakura. – Zaczął.
-Zawsze to co mówię ja jest nie prawdą. Wszyscy chcecie bym żyła jak mi zagracie. – Wzięłam pierwszą lepszą napełnioną szklankę i upiłam trochę trunku. – Nie rozumiem was. – Opadłam znowu na kanapę i oddałam zabraną szklankę właścicielowi.
-Chcemy byś żyła. Tyle nie wystarczy? – Zapytał czarnowłosy.
-A inne uczucia… Już się nie liczą? Przyjaźń? Która po prostu była z nami, gdy byliśmy mali? Gdzie to wszystko poszło? – Spojrzałam na obu. Chciałam znać odpowiedź od każdego.
-Liczy się. – Zająknął się Naruto i opuścił wzrok. Dopiero teraz tak naprawdę na niego spojrzałam. Jego oczy były smutne i zmęczone. Postura lekko większa, niż gdy ostatnio go widziałam, a jego włosy nadal rozczochrane. – Dlatego tu jestem. Chcę z wami wszystko wytłumaczyć.
-Co takiego niby? – Zapytałam szybko.
-Mówiłem ci, że ma coś do przekazania. – Wkurzył się Sasuke.
-No i co, że mówiłeś? – Oznajmiłam mu. – Mów Naruto. – Pozwoliłam mu opowiadać.
-Mieliśmy być najlepszą grupą. Obydwoje mówiliście, że mnie nie zostawicie, a potem bez przeszkód poszliście, gdzie pieprz rośnie. Byliśmy przyjaciółmi, a potem po kawałku to odchodziło. Teraz wróciliście, to czemu by tego nie odnowić? – Spojrzał na nas smutno. Zrobiło mi się go żal. Naprawdę ja i Sasuke bez słowa zostawiliśmy go, jakby nigdy nic. Uciekliśmy jak tylko nadarzyła się okazja. Nikt nie patrzył na to, że ktokolwiek może przez to ucierpieć. Nie wytrzymałam. Wstałam z łzami w oczach i przytuliłam do siebie blondyna. Ten lekko wystraszony spojrzał na mnie.
-Przepraszam. – Zaczęłam w płaczu. – Nie patrzyliśmy na to, że ktoś może ucierpieć, gdy nas nie będzie. Proszę wybacz mi. – Spojrzałam na niego, gdy przestałam się przytulać.
-Ja… - Zerknął na Sasuke. Wymienili między sobą nie zrozumiałe dla mnie spojrzenia.
-Ej… Ukrywacie coś! – Wrzasnęłam i wstałam.  – Ja tu przepraszam za swoje postępowanie, a wy coś ukrywacie! Jesteście nie możliwi. – Wróciłam na swoje miejsce, ale nadal patrzyłam wyczekująco na Naruto.
-Wybaczę wam obu, jeśli już nie uciekniecie. – Uśmiechnął się i podrapał za tył głowy.
-Czyli tak naprawdę nie wybaczysz nam nigdy, ponieważ aż do śmierci nie będziesz wiedział, czy przypadkiem jutro nie uciekniemy. – Zaczął filozofować czarnowłosy.
-Eh… Po prostu wam wybaczam. – Oznajmił zakłopotany, po tych słowach nastała błoga cisza. Nikt nie wiedział od czego zacząć. Dawno nie rozmawialiśmy… w trójkę. Kto by pomyślał, że to jeszcze się zdarzy. Chłopcy wzięli ze stołu szklanki z sake i napili się. Patrzyli na siebie. Ich wzrok nie odrywał się od siebie. Chcieli o czymś porozmawiać na osobności. Takie miałam do tego podejście.
-Idę zrobić sobie herbaty. – Szybko wstałam i wybiegłam do kuchni. Niech chwilę będą sami, może to im we wszystkim pomoże. Nawet nie wiem w czym. Wstawiłam wodę do czajnika. Kuchnia była mała i skromna, ale znajdowało się w niej wszystko. Szafki były koloru ciemnego drewna, a dekoracja ciemno-zielona. Gdy woda się zagotowało wlałam ją do kubka i poszłam w stronę salonu. Kiedy byłam blisko niego usłyszałam rozmowę.
-Musisz w końcu powiedzieć co do niej czujesz. – Glos Sasuke przebił się do moich uszu.
-Ale ona jest taka skryta z uczuciami. Boje się. – Odpowiedział mu blondyn.
-Skryta czy nie, musisz jej powiedzieć. – Ustałam przy ścianie. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale tak bardzo chce się tego dowiedzieć. Tego czy jest on z Hinatą.
-Ona jest taka silna, a ja jestem… Pokrakom, pomyśl sobie jakby to wyglądało.
-Nie jesteś aż takim pokrakom. – Pocieszył go Sasuke. Co?? Jeszcze raz. Sasuke go pocieszył?!
-Niby dużo się nauczyłem przez te lata, ale nadal nie potrafię wszystkiego. Nawet powiedzieć co czuję do dziewczyny, którą kocham. – Czyli jej nie powiedział. Oj Naruto musisz to w końcu zrobić. Pomyślałam w duchu.
-Sakura co ty.. – Szybko złapałam w ostatnich chwili senseia za maskę. Do ust nie miałam dostępu. Pokazałam palcem by był cicho. – O co chodzi? – Zapytał zszokowany.
-Dowiaduje się kilku spraw z ukrycia. – Szepnęłam.
-Nie powinnaś podsłuchiwać. – Skarcił mnie.
-Eh… Więcej nie będę. – Pokręciłam lakonicznie oczami. – Ja już się dowiedziałam wszystkiego, czego miałam i chciałam. Więc… Mogę wrócić na górę? – Spojrzałam na dorosłego.
-Nie karzę ci tu siedzieć. – Uśmiechnął się.
-Dziękuję! – Pobiegłam na górę. Amai, jak oparzony zbiegł z ubrań. – Była umowa. – Skarciłam go.
-Ale wiesz… - zaczął się tłumaczyć.
-Dobra, dobra. – Zaśmiałam się i podeszłam do niego.

-*-
Sasuke wszedł do pokoju, w którym spaliśmy. Wszedł to mało powiedziane, on się wczołgał. Ledwo stał na nogach i podpierał się ściany. Podbiegłam do niego i pomogłam podejść do łóżka.
-Wiessszzz co Sakchuraaa… - Zaczął coś bełkotać. – Narutoo wcale… nie jest taki zły. – Bujał się na łóżku, jakby zaraz miał z niego spać. – Mogłabyśśś do niegooo startooować.
-Gadasz głupoty. – Zaśmiałam się i podałam mu piżamę.
-Nieee… - spojrzał mi w oczy. – Musicie tylko… - ziewnął. – Powidzić sobi.. – Położył się i zasnął.
-Co? Sasuke?! Wstawaj! – Wrzasnęłam, ale nic nie pomogło. Co on w ogóle wygaduje. Ja i Naruto. To chyba jakiś żart. Spojrzałam na niego. Wyglądał dosyć słodko, gdy spał pijany. Do tego w połowie ubrany. Nie miał bluzki, która nawet nie był a do końca zdjęta, ponieważ zatrzymał się na zdejmowaniu jej z rąk. Jego twarzyczka pierwszy raz wyglądała na miłą, niezdenerwowaną ani wkurzoną. Przykryłam go kołdrą i wyszłam z pokoju. Pomyślałam by pójść na dół i posprzątać po nich. Zastałam tam stojącego Kakashiego, który zbierał szklanki i puste butelki ze stołu.
-Może ci pomóc sensei? – Zapytałam, a ten od razu odwrócił w moją stronę wzrok.
-Jeśli możesz. – Uśmiechnął się. – Boje się, że idąc stłucze to wszystko. – Wskazał na zawartość rąk.
-Nie źle się upiliście. – Zaśmiałam się i podeszłam do niego, by zabrać szklanki.
-Nie mów mi co złego zrobiłem. To ja jestem twoim senseiem, a nie ty moim. – Skarcił mnie ruchem ręki, ale szybko przestał to robić, ponieważ butelka zaczęła wypadać mu z drugiej ręki. – No może troszeczkę. Ale tamci młodzi wyglądali gorzej. Dobrze, że po Naruto przyszła Kushina-san.
-Kto? – Zapytałam nie wiedząc, o kim w ogóle mówi, ale gdy się odwróciłam zobaczyłam tylko śpiącego na kanapie Kakashiego. Czy oni dziś powariowali z tym szybkim zasypianiem? Zabrałam z jego rąk butelki i odłożyłam je na blat w kuchni. Umyłam szklanki i poszłam do góry, by chociaż wziąć nakrycie dla senseia. Weszłam do jego pokoju. Był bardzo mroczny. Tak. Była noc, ale nawet jak włączyłam światło mało co było widać. Podeszłam do jego łóżka i zabrałam kołdrę oraz jedną poduszkę. Nie rozglądałam się za bardzo po pomieszczeniu. Nie miałam czasu ani nie chciałam naruszać jego prywatności, nie wiadomo jakie rzeczy tam trzymał. Zbiegłam na dół i przykryłam siwowłosego. Wróciłam do pokoju, który nam wyznaczył. Wzięłam jedną poduszkę od Sasuke oraz koc, który leżał obok. Usiadłam na parapecie w pokoju i okryłam się kocem. Co to wszystko ma znaczyć. Te spojrzenia wysyłane do siebie. Sasuke, który mówi mi, że Naruto nie jest dla mnie zły. Kakashi-sensei wspomina o jakiejś kobiecie, która przyszła po blondyna. To wszystko jest pokręcone i nie umiem tego zrozumieć.

-*-
Wyszłam z domu senseia. Poprosił mnie bym zrobiła zakupy, ponieważ on nie ma za bardzo na to czasu, a że muszę się jakoś odwdzięczyć za mieszkanie u niego wyszłam po nie bez problemu. Ludzie w Konosze dziwnie się na mnie patrzyli, czułam na sobie ich wzrok, jak nigdy. Nie zwracając, jednak na nich uwagi podążałam dalej do celu. Weszłam do małego sklepiku i szukałam produktów wygryzanych na kartce od Kakashiego. Kiedy brałam jedną rzez z półki zauważyłam Naruto. On także mnie zauważył, ponieważ uśmiechnął się do mnie i zaczął podchodzić.
-Cześć. – Pomachał mi ręką.
-Cześć. – Uśmiechnęłam się.
-Robisz zakupy dla senseia? – Zapytał wskazując na koszyk. Chłopak zachowywał się, jakby za bardzo nie wiedział co powiedzieć. Co chwila bawił się rękami.
-Staram się. Strasznie gryzda, nie wiem jak wielmożna rozczytuje jego raporty. – Uśmiechnęłam się, chciałam trochę rozluźnić tą atmosferę.
-Też nigdy nie mogłem tego zrozumieć. – Zaczął się śmiać. – Może gdzieś dziś wyjdziemy? – Od razu po tym zdaniu spojrzał w bok.
-Nie wiem co na to Sasuke. – Zaczęłam tłumaczyć. Nie chciałam bez niego podejmować decyzji.
-Ale… - zawahał się. – Proponuje wyjście tylko tobie. – Nie patrzył na mnie. Albo się wstydził, albo nie chciał widzieć mojej reakcji. A była ona dość dziwna. Szybko się wyprostowałam i zrobiłam lekko zdziwione oczy.
-Wiesz… - zaczęłam. – Nie za bardzo mam chęć wychodzić. Ludzie na mnie dziwne patrzą, a ja nie lubię być sensacją. – Mozolnie wyszło mi tłumaczenie się. Nie wiem czemu nie miałam na to chęci. Może dlatego, że nie chcę mu i Hinacie wchodzić w paradę?
-Rozumiem. To ja lecę. Do zobaczenia. – Odwrócił się i wybiegł ze sklepu. Nie rozumiałam trochę jego zachowania, ale nie przejęłam się tym za bardzo i dalej zaczęłam szukać przedmiotów wypisanych na listy. Kiedy tylko to skończyłam wyszłam ze sklepu i skierowałam się w stronę domu. Weszłam do środka i już od pierwszego kroku spotkałam Sasuke.
-Ktoś zaprasza cię na randkę, a ty odmawiasz?  - Zapytał od razu. Był wkurzony, było słychać to po jego tonie.
-Nikt nie zaprasza mnie na randkę Uchiha. – Zaprzeczyłam szybko patrząc na niego ze zdziwionym wyrazem twarzy. Chłopak splótł ręce na swoim torsie i nadal na mnie patrzył z złowrogą miną.
-Naruto zaproponował wyjście, nie uważasz, że to randka? – Zapytał prawie na mnie naskakując.
-Nie. On kocha Hinate, a Hinata kocha jego. – Minęłam go i poszłam wyciągać zakupy z reklamówki. Nie pobyłam długo sama, ponieważ zaraz za mną w kuchni znalazł się kruczowłosy.
-Tak właśnie uważasz? – Nadal zadawał pytania.
-Co ty dziś taki wrażliwy? – Wkurzyłam się jego dociekliwością i wrzasnęłam.
-Nic. Myśl sobie tak dalej. – W tej chwili zapadła cisza, jedyne co było słychać to kroki Sasuke i zamykanie się drzwi wejściowych. 

------------------------------
Dobra, dobra wiem jest już niedziela, a rozdział miął być w sobotę. 
Wybaczcie mi! 
Ale jest i to tylko jeden dzień opóźnienia, a wiecie jak to ze mną jest.
Jakoś wydaje mi się nudny ten rozdział, ale w następnym powinno być więcej akcji, bo mnie samą takie rozmowy nudzą, no ale jakoś musiałam to wszystko wytłumaczyć itp.
Powiedzcie mi w komentarzach, czy wam się podoba. :)
Pozdrawiam Viki.