sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 22

Siedziałam na trawie przy ognisku, grzejąc się. Deidara poszedł sprawdzać teren. Nie odzywał się do mnie od czasu ucieczki z wioski. Nie wiem czemu, ale bałam się do niego odezwać. Byłam także w szoku po ucieczce i małej walce. Wiedziałam, że może mieć problemy w Akatsuki, przez to, że po mnie przyszedł. Na pewno jest na mnie zły. Przyciągnęłam do siebie kolana i schowałam w nich głowę. Dlaczego w ogóle Naruto powiedział o tym, że poznał moją prawdziwą tożsamość, miał nic nie mówić. To miał być nasz mały sekret. I znowu lecą mi łzy, jestem słaba nic mnie życie nie nauczyło, zawsze będę słaba i nic nie umiała. ANBU miało racje, ja nie byłam traktowana, jak oni wszystko dzięki Tsunade. Przecież byłam narażona na śmierć, ale oni żyli w zamknięciu, a ja żyłam na wolości. Tym sie różniliśmy. Nie dość, że Sasuke nas opuścił, to ja opuściłam Naruto. Nie miałam innego wyboru. Czyjaś ręka złapała mnie za ramie. Szybko spojrzałam na mężczyznę. Deidara zrobił dość zdziwioną minę. Szybko otarłam łzy i przeniosłam wzrok na ogień.
-Nie idziemy do Akatsuki. - Oznajmił siadając na drewnie koło mnie.
-Co? - Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Nie wciągnę Cię do tego miejsca. Ale jednego z moich wspólników brat, ma jakieś małą organizacje. Do niej próbujemy Cię wciągnąć.
-Jak się nazywa?
-Sasuke Uchiha.
-Jak to?! - Wstałam szybko i zrobiłam kilka kroków w tył.
-Próbuje zrobić wszystko żebyś nie wracała do swojej wioski, a ty jeszcze wybrzydzasz?
-Nie o to chodzi. Ale Sasuke to mój były kolega z drużyny. Uciekł z wioski z pięć lat temu. Nie wiem czy będzie mnie chciał.
-To okaże się dopiero, jak wróci Itachi. A teraz odpocznij.
Usiadłam na trawie i patrzyłam w ogień. Znowu się nie odzywał. Po prostu nie wiem, co mam zrobić, żeby nie był na mnie zły. Zerknęłam na niego, siedział zamyślony.
-Deidara... - Zaczęłam.
-Tak? - Obudziłam go z rozmyśleń.
-Jakie było twoje pierwsze spotkanie ze mną? Bo dla mnie to znamy się od zawsze.
-W sumie prawie tak było. - Uśmiechnął się. - Twoi rodzice przyjechali do nas, jak miałam może z roczek? Ale już chodziłaś. Pamiętam to jak dziś. Nawet raz wypadłaś mi z rąk. - Spojrzałam na niego zdziwiona.

Wspomnienie (w osobie Deidary)
Rodzice od rana przygotowywali dom dla nadchodzących gości. Dla mnie to było bez sensu, pobędą tu kilka dni i znowu będzie u nas czysty chaos. Wszędzie leży porozwalana glina, która w każdej chwili może wybuchnąć.
-Deidara zbieraj tą glinę, jeżeli mała Sakura, chociaż raz o nią zahaczy to będzie po niej! - Wrzasnęła na mnie matka. Wstałem z kanapy i zacząłem czołgać się po całej podłodze i zbierać to dziadostwo. Nie moja wina, że rodzice każą mi ćwiczyć w domu moje umiejętności. A teraz od razu im to przeszkadza. Mówią coś ciągle o małej Sakurze. Jaka Sakura, w ogóle nie wiem, kto do nas przyjeżdża. Nic nie chcą mi powiedzieć. Tylko cały czas mówią "Nie teraz, Deidara, przygotowuje pokój." lub "Deidara idź mi stąd umyłam podłogę!". Czy to normalne? Wszystko tylko dla tego głupiego dziecka. Zebrawszy całą glinę do jakiegoś koszyczka podszedłem do matki.
-Co mam z nią zrobić? - Zapytałem.
-Zanieś do pokoju z bronią. - Oznajmiła nie przerywając czynności. Odszedłszy od niej kilka kroków. - I pamiętaj żeby zamknąć drzwi na kluch! Bo mała...
-Bo mała Sakura zrobi sobie krzywdę! - Wrzasnąłem. - Tak wiem. - Eh... Mam już dość tego dziecka. A nawet jej nie poznałem.
Wyszedłem z pokoju i już miałem zamknąć drzwi, kiedy ktoś złapał mnie za nogawkę. Zdezorientowany spojrzałem na dół. Dziecko?! Miała wielkie zielone oczy i uśmiechała się do mnie, wyciągając malutkie rączki w moją stronę.
-Czekaj. - Burknąłem. Zamknąłem drzwi i kucnąłem przed nią. Zaśmiała się i pociągnęła za moja grzywkę. - Ał. - Syknąłem, a mała zachichotała. - Ta... - Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem na ręce. Wróciłem do dużego pokoju i w nim to się działo. Moi rodzice głośno witali się z chyba rodzicami tej małej, kiedy wszedłem do środka. Pani w różowych włosach spojrzała na mnie i od razu uśmiechnęła się.
-Oj przepraszam. - Podbiega do mnie. - Sakura nie wolno ciągnąć za włosy. - To miało być chyba upomnienie, ale było tak bardzo mile powiedziane, że nie wiem czy mała coś zrozumiała. - Przepraszam, że musiałeś ją przyprowadzić. Sakura to niezły brojarz i na każdym kroku trzeba na nią uważać. - Kobieta ciągle się uśmiechała. Było widać, że jest przeciwieństwem mojej mamy. Złapała delikatnie różowowłosą za biodra. Z nadzieją, że ją dość solidnie trzyma puściłem ją. Mała momentalnie spadła na podłogę. Zatrzymała się w powietrzu milimetr od niej. Prawie zawału dostałem, a jej matka tylko uśmiechnęła się do już zaczynającego płakać dziecka.
-Deidara! Uważaj trochę! - I zaczęło się, matka zaczęła się drzeć.
-Myślałem, że pani ją trzyma. - Burknąłem do niej.
-Deidara! To jest tylko... - Mama nie dokończyła.
-Nic się nie stało. - Oznajmiła bardzo miło kobieta. - To jest dziecko. Gdyby każdy wiedział, co się z nim stanie, to nie potrzeba by było medyków. I opiekunek. Co nie kochanie? - Zaczęła mówić do dziecka, a te od razu zaczęło wyć. - Ale Sakura... Tak nie wolno. Przestraszysz Deidare i już nie będzie chciał się tobą opiekować, a zostajesz z nim dzisiaj wieczorem.
-Co? - Spojrzałem na matkę.
-My i państwo Haruno wybieramy się na spotkanie ninja. Sakura mogłaby iść z nami, ale chce zostawić Ci zajęcie i pani Chika także upierała się byś z nią został. - Oznajmiła, a w jej wyrazie twarzy było widać: "Jeśli nie wywiniesz się z obowiązku to Cię wysadzę."
-Mam nadzieje, że to nie problem. - Zaczęła pani Haruno, przytulając mała do swojej piersi i leciutko nią bujając.
-Nie. - Oznajmiłam. Chodź już umówiłem się z kolegami, nie mogłem odmówić tej kobiecie, coś w niej było, że nie pozwalała sobie zaprzeczyć.
-To wspaniale. Manabu wyjmij jakieś ubranie Sakury.
-Deidara zaprowadzi Cię do pokoju. - Zawołała moja matka. - Zabierz od pana rzeczy. - Co ja jakiś lokaj jestem? A niech ją. Podszedłem do wysokiego ojca Sakury i zabrałem od niego torby.
-Niech pani idzie za mną. - Oznajmiłem przechodząc koło niej.
-Miło z twojej strony. - Powiedziała wchodząc do pokoju. - Pomożesz mi przy małej? - Zapytała miło.
-Jeśli nic jej nie zrobię.
-No pewnie, że nic jej nie zrobisz. - Uśmiechnęła się. Położyła maleństwo na futonie. Sakura pokręciła się grymasząc, ale po chwili zatrzymała wzrok na mnie. I głośno pisnęła. Znowu zaczęła wyciągać do mnie ręce. - Widzisz polubiła cię. - Zawołała uradowana kobieta. Nie byłem tego pewny. No, ale jeżeli tak sądzie. - No to ja zostawiam cię z nią. - Oznajmiła. Podeszła do torby  i wyjęła z niej mniejszą. - Tu są wszystkie potrzebne rzeczy. Masz przebranie na noc, butelkę, mleko, w środku jest kartka jak je zrobić, kilka zabawek i jej kocyk. - Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-A czy muszę ją kąpać czy coś? - Zapytałem.
-Nie dzisiaj sobie odpuścimy. Nie kochanie. - Zwróciła się do dziecka, a to tylko zachichotało. - Zostajesz z Deidarą. Nie rób mu kłopotów. A tobie dziękuje, że się nią zajmiesz. Na pewno jakoś ci się odwdzięczymy. - Uśmiechnęła się i wyszła. Po chwili usłyszałem trzask drzwi i zostałem z nią sam. Spojrzałem na nią, mała zaczęła się podnosić, jednak, kiedy była już w pozycji siedzącej szybko jej małe ciałko zaczęło spadać znowu na dół. Ale tam futon się kończył! Szybko kucnąłem przed nią i złapałem ją jedną ręką za brzuch. Mała znowu zaczęła grymasić i usłyszałem ja zaczęła płakać. Ee... I co ja mam robić? Wziąłem ją na ręce i spojrzałem na nią. Jej wielkie, piękne oczka były całe w łzach. - Ej mała nie płacz. - Zacząłem do niej mówić. Nie pomogło zaczęła jeszcze głośniej płakać. Szybko podszedłem do torby, którą zostawiła mi jej matka. Wyjąłem jakąś zabawkę i pokazałem jej. - Patrz to twój mały kotek. - Uśmiechnąłem się, bo dziewczynka przestała grymasić i zabrała kotka.
-Moje! - Zawołała  słodkim, piskliwym głosikiem.
-Tak, to jest twoje. - Pomachałem twierdząco głową i odetchnąwszy w myślach, że przestała ryczeć.
Było dość spokojnie. No bez tego, że biegałem cały czas za nią po całym domu, a ta się cieszyła. W końcu złapałem ją w ogrodzie i wróciliśmy do domu.
-Jesteś głodna?- Zapytałem. Ta pisnęła i pomachała twierdząco głową. Zastanawiałem się, dlaczego tylko raz powiedziała jakieś słowo. Jeżeli umie powiedzieć "moje" to i chyba umie powiedzieć "tak" lub "nie". Te dziecko jest dziwne. Posadziłem ją na kocyku w dużym pokoju i poszedłem zrobić mleko, co chwila na nią zerkając. Podałem jej butelkę, a ta uradowana wzięła ją i przestała mną interesować. Już chciałem usiąść koło niej, żeby ciągle mieć ją na oku, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Na rodziców za wcześnie, a i oni by nie pukali. Szlak! Przecież byłem umówiony.
-Siedź tutaj. - Nakazałem dziecku.
Szybko podbiegłem do drzwi i od razu rzucili się na mnie koledzy.
-Na ciebie trzeba czekać wieczność? - Zaczęli.
-Sorki rodzice wrobili mnie w niańczenie. - Zacząłem.
-Niby kogo?
-Dziecka państwa Haruno. - Chłopaki wybuchli śmiechem.
-Co? Zauważyłeś, że przyjechali i chcesz być fajny to mówiąc? Może nam je pokażesz? - Zaczął ze mnie drwić Hideo. Zerknąłem za siebie, mała siedziała spokojnie, nie chciałem jej rozdrażniać, znowu musiałbym wszędzie za nią biegać.
-Nie mogę.
-Mówiłem, że kłamie. Idziemy. - Zawołał resztę i poszli. - Bawi dziecko Haruno. Śmieszne. Jak można zakrywać się, tak ważnym dzieciakiem? - Zniknęli za rogiem. O co chodzi z tym ważnym dzieciakiem. Sakura to Sakura, jak każde inne dziecko. Haruno... Haruno... Haruno... Szlak!! To ci Haruno?! Z Błysku?! Ja niańczę tak ważne dziecko?! Mała ty nawet nie próbuj sobie zrobić, jak najmniejszej krzywdy. Nie wierze od około trzech godzin pilnuje tej małej, nie wiedząc nawet jak ona ważna jest. Podszedłem do niej, a ona spojrzała na mnie.
-Spać. - Powiedziała, kiedy jej oczka już powoli zamykały się. I co ja mam zrobić. Nigdy nie usypiałem dziecka. Mała wyciągnęła rączki, razem z butelką, która była do połowy pełna.
-A, co ja mam robić? - Oznajmiłem, z nadzieją, że mi powiesz. A mała jak na rozkaz wzięła butelkę do buzi i zaczęła bujać rączkami jakby miała dziecko w rękach. Wyjęła z buzi przedmiot i uśmiechnęła się. - Dzięki mała. - Złapałem ją pod główką, a drugą ręką resztę ciała i zacząłem bujać się lekko. Sakura pijąc mleko zamykała oczy. Samo patrzenie na nią mnie uśpiło. Usiadłem na łóżku biorąc kocyk z podłogi. Przykryłem małą i z nią w objęciach zasnąłem.
Poczułem, że mała zaczyna uciekać mi z objęć. Zareagowałem szybko, złapałem osobę za rękę. Dopiero po chwili zauważyłem, że to jej matka i puściłem rękę.
-Nadajesz się na ojca, jak nikt. - Uśmiechnęła się. - Miałeś z nią jakieś problemy?
-Nie. - Oznajmiłem.
-To dobrze. Bardzo Ci dziękuje za opiekę nad nią.
Koniec Wspomnień

Kiedy skończył chciało mi się śmiać. Deidara i jako nieogarnięte dziecko, to nie była moja bajka. Od kiedy pamiętam, zawsze zajmował się mną, jak zawodowiec. I mówił o swoich kolegach, śmieli się z niego. To samo mówił Seiki. A jednak była to prawda.
-Przeze mnie miałeś same problemy. - Zaczęłam.
-Niby jakie? - Zapytał.
-Odwrócili się od ciebie koledzy. Musiałeś za mną latać. Jak byłam mała dyrygowałam tobą. I teraz musisz ukrywać, że mi pomagasz przed Akatsuki. A wiesz, że jeśli się dowiedzą to cię zabiją.
-Najważniejsze jest to, czy ty jesteś bezpieczna.
-Em... Spotkałam ostatnio twojego przyjaciela. - Nie wiedziałam, czy mogę o tym mówić, ale jednak powiedziałam.
-Niby jakiego? Nie mam przyjaciół. - Poruszył lakonicznie oczami.
-Seiki. - Na to imię zareagował dziwnie. Od razu się wyprostował i spojrzał lekko zezłoszczony.
-On żyje?
-Tak.
-A już myślałem, że się zabił. A jednak.
-Co wy tam tak gadacie? Idziemy do Sasuke. Chce ciebie, ale przejdziesz jeden test. - Usłyszałam za sobą głos i kilka kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam czarnowłosego chłopaka i czerwonowłosego. - Już się zgodził na wzięcie Ciebie. Tylko musisz przejść jeden test. Dlatego teraz do niego zmierzamy. - Masz szczęście, że w trójkę mieliśmy misje i nikt z Akatsuki się o tym nie dowie.
Wszystko stało się tak nagle. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sasuke się zgodził? Ale jak to? Szłam kilka kroków za nimi. I jakim cudem Deidara przeciągnął tych dwóch na naszą stronę. Rozmawiali pomiędzy sobą, czerwonowłosy zerknął na mnie. Nie zwróciłam na niego uwagi. Był dziwny, ciągle patrzył na mnie takim w ogóle nijakim wzrokiem. Ani to ze złym, jakby chciał mnie zabić, ani to uśmiech. Itachi to w ogóle inna bajka, brat Sasuke no po prostu nie wierze. Jak to możliwe, że  on chce ze mną mieć jakiekolwiek znajomości. Po prostu nie wiem, co powiedzieć. W sumie bardziej zastanawia mnie ten test. Co on chce żebym zrobiła? Na pewno wymyśli coś, czego nie zrobię. Głosy przede mną się uniosły.
-Jak to wracamy do tamtej wioski?! - Wrzasnął Deidara.
-Mamy tam misje, transportujemy ją do Sasuke i wracamy. - Oznajmił spokojnie Itachi.
-Kiedy niby o tym się dowiedzieliście?
-Jak szliśmy do Sasuke. Mieliśmy szczęście, że właśnie od niego wracaliśmy i nic nie podejrzewają. - Nadal poważnie odpowiadał czarnowłosy.
-Młoda szybciej. Musimy jak najszybciej Cię eskortować. - Odwrócił się blondyn i machnął na mnie ręką.
Podbiegłam do nich i szliśmy równym tempem.

Gabinet Hokage
Szarowłosy wszedł do pomieszczenia i spojrzał na lekko podenerwowaną blondynkę.
-Czego?! - Wrzasnęła na niego.
-Sakura Haruno została przejęta przez członka Akatsuki. Z naszych śledztw wynika, że to Deidara z Iwagakure. - Oznajmił spokojnie. - Nie wiemy gdzie z nią uciekł. ANBU nie miało zamiaru za nią biec.
-Co?! - Wydarła się. - Zbierz mi tu wszystkich wolnych ludzi. - Hatake wyszedł szybko z biura.
Po nie całych dwudziestu minutach wrócił z Naruto, Ino, Shikamaru, Kibą, Shino, Nejim,  Hinatą, Asumą, Lee, Gaiem i Yamato.
-Porwana została Sakura Haruno. - Zaczęła wielmożna, kiedy wszyscy przed nią ustali. - Podzielę was na grupy i będziecie jej szukać.
-Mówiłam, że jest słaba. - Szepnęła Ino do Hinaty i  obydwie zachichotały.
-Nie była słaba. - Szepnął Naruto.
-Co mówiłeś? - Zapytała Ino.
-Sakura nie była słaba! To wasza wina, że uciekła! Tak uciekła! Nie porwali jej! Deidara to jej kolega z dzieciństwa! On ją właśnie zabrał od tych złych! Bo wy nie potraficie się nią zająć! Tak Taunade-sama nie umiesz! Ona Ci nie ufała! Z tobą uczyła się tylko medycznego ninja! Zapomnieliście, że ona też ma uczucia! A ty Ino! Zapamiętaj sobie, że ten słynny członek ANBU to była właśnie Sakura. Amsa to było jej przezwisku! Nienawidzę Cię Hokage!
-Naruto powiedziałeś za dużo. - Zaczął uspakajać go Kakashi.
-Nie! Dziel nas Babuniu na grupy i już nas tu nie ma! - Nadal krzyczał.
Hokage patrzyła na niego z przerażeniem. Bała się, że w końcu się przemieni. Odetchnęła z ulgą i zaczęła:
-Naruto, Kakashi i Shikamaru....

Most, Sakura
Weszliśmy na most i wszystko stało się szybko. Ktoś zeskoczył góry, przybiegły dwie osoby z krzaków i usłyszałam głos za mną.
-Witam, witam. - Odwróciłam się. Sasuke. - Widzę, że Konoha jednak nie odpowiadała? - Zapytał czarnowłosy.
-Nie gadaj tyle, weźmiesz ją? - Zdenerwował się Deidara.
-Tak. Przyda mi się. Ale musi dobić tamtą kobietę. - Wyciągnął rękę przed siebie. Zobaczyłam dławiącą się krwią blondynkę.
-Sakura... - Zaczął blondyn.
Nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Szybko wyciągnęłam kunai ze skrytki z płaszcza i wycelowałam nim prosto w serce dziewczyny.
-Zadowolony? - Zapytałam. Deidara razem ze swoimi kolegami patrzyli na mnie jakby nie dowierzali. Sasuke tylko uśmiechnął się.
-Zostaje ze mną.
-Tylko nic jej nie zrób. - Pogroził mu blondyn.
-Nie mam zamiaru, jest mi potrzebna. Idziemy. - Oznajmił swojej drużynie.
-Sakura trzymaj się. - Uśmiechnął się Deidara, a ja przytuliłam się do niego.
-Dziękuje. - Szepnęłam mu na ucho i pobiegłam za Sasuke.
Dobiegłam do nich i zerknęłam na Sasuke, który szedł na czele. Przepchałam się przez tych ludzi i podeszłam do niego.
-To co ja mam robić? - Zapytałam. Zaśmiał się pod nosem.
-Pilnować bym nie umarł. Jako medyk chyba wiesz, o czym mówię.
-Mam po prostu Cię leczyć?
-Co?! Ona ma cię leczyć?! Ja jestem lepsza Sasuke! - Odepchnęła mnie jakaś czerwonowłosa. Wyglądała jak jakaś czarownica.
-Już nie. Sakura chodzi wszędzie ze mną i tylko ona ma prawo mnie dotykać. - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Ten Sasuke Uchiha, który nigdy nie pozawalał nawet obandażować sobie ręki, mówi, że mogę go leczyć?
-Co się tak patrzysz?
-Nic. Dziwię się.
-Nie ma czym. Idziemy do naszej kryjówki.

Las, Naruto
Nie wierzył w to, co widział. Sakura najpierw spokojnie szła sobie z Akatsuki. Potem bez zastanowienia wbiła kunai w biedną kobietę i bez sprzeciwów poszła za Sasuke. Zaczął biec nie wiedział, czemu, ale bardzo chciał przywrócić Sakurze rozum. Ma wrócić do wioski tylko to się liczyło. Zobaczył ich oddalających się Sakura szła spokojnie przy Sasuke. Rozmawiała z  nim. Zaczęła sie śmiać. Nie. Nie może tak tego zostawić. Znowu biegł kilka kroków przed grupą wyjął kunai. Chciał wbić go w Sasuke, ale ten złapał go za nadgarstek.
-A czułem, że jest ktoś więcej niż tylko Akatsuki.- Powiedział, jak zawsze spokojnie Sasuke.
Sakura spojrzała na nich. Otworzyła szerzej oczy.
-Naruto. Po coś ty tu przyszedł. - Zaczęła.
-Może chce do nas wstąpić? - Uśmiechnął się Sasuke.
-Nie. - Oznajmił stanowczo Naruto.


Sakura (dalsze losy, nic się nie powtarza)

Wyczułam, że ktoś jest za nami i to bardzo szybko przemieszcza się do nas. Był coraz bliżej i bliżej.  Ma kunai w ręku, zmierza do Sasuke. Szybko wyciągnęłam swój kunai i złapałam sprawcę za rękę, w której była broń i właśnie miała wbić się w plecy chłopaka.
-Sakura nie rób tego. - Zaczął Kakashi-sensei.
-Ja nie wrócę do wioski, tego możecie być pewni.
-Tsunade-sama i tak będzie na ciebie czekać. Wracaj, kiedy tylko zechcesz. - Zaczął.
-Jasne. Pozałatwiam kilka spraw  i może wrócę. Ale może. - Zaśmiałam się.
-Idziemy Sakura. - Sasuke złapał mnie za biodra i zaczął szybko biec.
-Pamiętajcie, że czekamy na was, nigdy nie weźmiemy was za przestępców! - Wrzasnął za nami Naruto.

---------------------------------------------
Jeju jest was coraz wiecej i nawet nie wiecie, jakie mi wielkie sumienie robicie. Tak codziennie myśle, jeny muszę napisać notkę, bo oni mnie zabiją. A i tak wychodzi na to, że pisze ją po jakimś miesiącu, jak nie dłużej. Viki musi się wziąć, który to ja raz to mówię.
Dobra a teraz dziekuję wam wszystkim i pozdrawiam. :)
Pamiętajcie, że jest juz galeria. :)