-Witaj. – Przywitał
się.
-Dzień dobry. – Odpowiedziałam
wstrzymując się od ziewnięcia.
-Hokage cię wzywa.
-Pilne?
-Bardzo.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Do
zobaczenia.
-Do widzenia.
Wbiegłam znowu na górę.
Wyjęłam rzeczy, umyłam się szybko i ubrałam, przeczesałam włosy. Zbiegłam na
dół do kuchni, wzięłam coś do jedzenia i wybiegłam z domu. Szlam dość szybko,
doszłam do drzwi i zapukałam w nie. Usłyszałam pozwolenie na wejście i weszłam.
-Dzień dobry, wzywał
mnie pan. – przywitałam się.
-Dzień dobry, dziękuje,
że tak szybko przyszłaś.
-Co się stało?
-Oddział szpiegujący zauważył,
że raikage zbliża się do wioski. – Odpowiedział ktoś z drugiej części biura,
dopiero teraz zauważyłam, że jest tam Kakashi-sensei.
-Po, co on się
fatyguje? – Zapytał, Hokage.
Mistrz wzruszył
ramionami. Patrzyłam to na jednego to na drugiego. Po co on tu jedzie? Przecież
i tak mnie nie oddadzą. Nie rozumiałam tego świata. Nigdy go nie zrozumiem.
Ktoś zapukał do drzwi, zostałam pociągnięta przez senseia i ustawił mnie koło
siebie.
-Wejść. – Wypowiedział
donośnie Hokage.
-Witam Hokage. Nie chce
już rozmawiać z tobą przez wysłanników ani listy. – Rozsnuł się głos Raikage.
-Witam. Usiądź. – Wskazał
na miejsce naprzeciwko biurka.
Do środka razem z
Raikage weszło jego strażników. Ustali za nim i ciągle patrzyli na Raikage. On
wyczuł moją i mistrza chakre, bo odwrócił się do nas i uśmiechnął. Była dość
długa rozmowa i kłótnia. Bez niej nie mogło się obejść. W trakcie konwersacji,
biuro wyglądało trochę inaczej. Jak Raikage się wkurzy to porozwala kilka
rzeczy. Biurko było przełamane na pół, a jedno z okien wybiło się od głośnej
rozmowy. Nadal rozmawiali, było już dość późno. Nie chciało mi się tu stać,
nogi mi już zdrętwiały. Mistrz chyba zauważył moje zmęczenie, bo podsunął mi
krzesło z pod ściany. Usiadłam wygodnie z podkurczonymi nogami na krześle i
dalej przyglądałam się rozmowie. Nawet nie wiem, w którym momencie usnęłam. Nie
chciałam tego, ale jednak zasnęła. Przebudziłam się przez donośny głos Raikage,
nadal się kłócili. Ileż można. Zaburczało mi w brzuchu. Nie zwróciłam na to
uwagi. Dostrzegłam z boku rękę senseia, w której trzymał batonika. Spojrzałam
na jego twarz, a on jedynie się uśmiechnął. Zabrałam batonika, cicho go
otworzyłam i zjadłam. Kłótnia się dłużyła już chyba drugi dzień konwersują. Nie
wiedziałam, że aż tyle argumentów i kontrargumentów można podać. Był już drugi
wieczór, nawet nie słuchałam tej rozmowy, więc, po co tu jestem. Zauważyłam, że
ściana w burze jest bardzo ciekawa, miała brązowy kolor, ale jak się w nią wpatrzyło
to była, była ciekawa. O nie, o czym ja gadam, nudzę się. Czyje się jakbym była
na spotkaniu Joaninów. Tam także niczego nie słuchałam, a chodziłam po to żeby
się czegoś dowiedzieć, tak wszyscy mówili. Jak będę miała tu siedzieć jeszcze
jeden dzień to zwariuje, nie dam rady. Po prostu mam już dosyć. I tak nic z
tego nie wyjdzie, znaczy zależy, dla kogo, ale na pewno nie dla Raikage.
Naprawdę rodzice musieli tego chcieć, jeśli Hokage aż tak się o mnie kłóci.
Dopiero teraz zauważałam to, co dla mnie robili. Próbowali być zawsze przy
mnie, pocieszali mnie, kiedy widzieli, że płacze. Próbowali pocieszyć, jak
czułam się samotna. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłam jak dużo dla mnie robili.
Byli rodzinni, ale ja myślałam tylko o przeszłości o mojej wiosce. Tak jak
mówił mistrz, mam patrzeć w przyszłość a nie w przeszłość. Oby dwaj władcy
spojrzeli na mnie, trochę się speszyłam, bo nie wiedziałam, o co chodzi.
-Niech Sakura powie
gdzie chce mieszkać. – Oznajmił Raikage.
Rozejrzałam się
zdezorientowana po biurze. Po rozmyśleniach nie wiedziałam, co wybrać. Tak
naprawdę jak wrócę do wioski będę myślała tylko i wyłącznie o śmierci rodziców.
-Sakura. – Zawtórował
Hokage.
-Ja.. Ja nie wiem. – Powiedziałam
cicho.
-Co wy jej zrobiliście?
– Zapytał Raikage.
-Nic.
I znowu zaczęła się
kłótnia, która już nie trwała tak długo. Była około dwunasta w nocy.
-Niech będzie, Sakura
jeździ do nas, co jakiś czas. – Powiedział Raikage.
-Tak. Dwa razy w roku.
– Dopowiedział Hokage.
Raikage podszedł do
mnie, ukucnął i pogłaskał po głowie.
-Spotkamy się za pól
roku, na wielkim święcie wioski. A to dla ciebie. – Podał mi paczkę. Nie spotkam cię na twoje urodziny, które masz
za dwa dni. – Dopowiedział.
-Dziękuję. – Wydukałam.
-Do widzenia. – Wyszedł.
-Sakura dojdziesz sama
do domu, czy Kakashi ma cię zaprowadzić? – Zapytał Hokage, który stał za
rozwalonym biurkiem.
-Dojdę sama.
Wstałam z krzesła i
wyszłam z biura. Konoha nocą była taka piękna, tylko niektóre lampy paliły się.
Cisza, spokój. Nigdy nie byłam nocą tutaj. Przeszłam się na spacer, weszłam do
parku. Przeszłam kilka kroków i zauważyłam kontury jakiejś osoby. Przeszłam
niedaleko, potem przybliżyłam się trochę i zobaczyłam tą blond czuprynę.
Naruto, ale dlaczego o takiej porze jest w parku, czy przypadkiem jego rodzice
nie powinni się martwić? Ustałam za nim.
-Naruto? Czy coś się
stało? – Zapytałam.
On jak na komendę
odwrócił się i spojrzał na mnie, zaraz po tym na jego twarzy pokazał się ten
uśmiech. Od razu moje usta przechyliły się w lekki uśmiech.
-Nie. A ty, czemu sama
spacerujesz po nocy? – Zapytał, a w jego głosie było słychać troskę. – Stało
się coś Sakura-chan? – Dopytywał.
-Nie. Wracam o Hokage.
Dopiero teraz zauważyłam jak tu pięknie.
-Siadaj. – Wskazał na
miejsce koło siebie.
Usadowiłam się i
zobaczyłam piękną rzeczkę, w której odbijał się blask księżyca. Drzewa, z
których lekki wiatr zrzucał liście. Zamyśliłam się.
-Co… - zaczął, Naruto
spojrzałam na niego, był taki zagubiony. – Co tam.. – Wskazał na paczkę. –
Masz?
-A to, to od Raikage,
był tu. – Odpowiedziałam na pytania.
-A właśnie, czemu
Raikage chce żebyś wróciła przecież przyjechałaś z rodzicami.
-Bo… Naruto… Ty nie
wiesz wszystkiego. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Coś nie tak?
-Uważam, że jesteś moim
przyjacielem, więc mogę ci o tym powiedzieć.
-O, co chodzi? – Zapytał
zakłopotany. – Możesz mi powiedzieć wszystko.
-Przybyłam do waszej
wioski, ponieważ ktoś zabił moich rodziców, a Kakashi-sensei i Jiraya-sama mnie
uratowali. A Raikage to się nie podobało, więc ciągle chciał mnie zabrać do
wioski. Ale już jest wszystko uzgodnione. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Sakura-chan, ja.. Ja
nie chciałem.
-Spokojnie, nie martw
się. Może lepiej wracajmy, bo twoi rodzice będą się martwić.
-Wiesz ja też ich nie
mam.
-Co?
-No tak jakoś wyszło.
Nawet ich nie poznałem. Umarli po moich narodzinach.
-Przykro mi.
-Nie martw się. Ja
jakoś sobie poradziłem. A czemu dostałaś prezent?
-A, bo mam urodziny za
dwa dni.
-Naprawdę? – Zapytał
nie dowierzając. – Idziemy do domu? Widzę, że ci zimno.
-Jasne.
Gdy weszłam do domu sprawdziłam,
co dał mi Raikage.
-------------------------------------------------------------------
Proszę.
Mam dziś urodziny i miałam myśl żeby wam jednak to wstawić.
No dobra nie chciałam żeby ktoś mi złożył życzenia. :D
Mam dziś urodziny i miałam myśl żeby wam jednak to wstawić.
No dobra nie chciałam żeby ktoś mi złożył życzenia. :D