wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 12

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zeszłam powoli na dół, pukanie było coraz mocniejsze. Otworzyłam je i zobaczyłam pana Asume.
-Witaj. – Przywitał się.
-Dzień dobry. – Odpowiedziałam wstrzymując się od ziewnięcia.
-Hokage cię wzywa.
-Pilne?
-Bardzo.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Wbiegłam znowu na górę. Wyjęłam rzeczy, umyłam się szybko i ubrałam, przeczesałam włosy. Zbiegłam na dół do kuchni, wzięłam coś do jedzenia i wybiegłam z domu. Szlam dość szybko, doszłam do drzwi i zapukałam w nie. Usłyszałam pozwolenie na wejście i weszłam.
-Dzień dobry, wzywał mnie pan. – przywitałam się.
-Dzień dobry, dziękuje, że tak szybko przyszłaś.
-Co się stało?
-Oddział szpiegujący zauważył, że raikage zbliża się do wioski. – Odpowiedział ktoś z drugiej części biura, dopiero teraz zauważyłam, że jest tam Kakashi-sensei.
-Po, co on się fatyguje? – Zapytał, Hokage.
Mistrz wzruszył ramionami. Patrzyłam to na jednego to na drugiego. Po co on tu jedzie? Przecież i tak mnie nie oddadzą. Nie rozumiałam tego świata. Nigdy go nie zrozumiem. Ktoś zapukał do drzwi, zostałam pociągnięta przez senseia i ustawił mnie koło siebie.
-Wejść. – Wypowiedział donośnie Hokage.
-Witam Hokage. Nie chce już rozmawiać z tobą przez wysłanników ani listy. – Rozsnuł się głos Raikage.
-Witam. Usiądź. – Wskazał na miejsce naprzeciwko biurka.
Do środka razem z Raikage weszło jego strażników. Ustali za nim i ciągle patrzyli na Raikage. On wyczuł moją i mistrza chakre, bo odwrócił się do nas i uśmiechnął. Była dość długa rozmowa i kłótnia. Bez niej nie mogło się obejść. W trakcie konwersacji, biuro wyglądało trochę inaczej. Jak Raikage się wkurzy to porozwala kilka rzeczy. Biurko było przełamane na pół, a jedno z okien wybiło się od głośnej rozmowy. Nadal rozmawiali, było już dość późno. Nie chciało mi się tu stać, nogi mi już zdrętwiały. Mistrz chyba zauważył moje zmęczenie, bo podsunął mi krzesło z pod ściany. Usiadłam wygodnie z podkurczonymi nogami na krześle i dalej przyglądałam się rozmowie. Nawet nie wiem, w którym momencie usnęłam. Nie chciałam tego, ale jednak zasnęła. Przebudziłam się przez donośny głos Raikage, nadal się kłócili. Ileż można. Zaburczało mi w brzuchu. Nie zwróciłam na to uwagi. Dostrzegłam z boku rękę senseia, w której trzymał batonika. Spojrzałam na jego twarz, a on jedynie się uśmiechnął. Zabrałam batonika, cicho go otworzyłam i zjadłam. Kłótnia się dłużyła już chyba drugi dzień konwersują. Nie wiedziałam, że aż tyle argumentów i kontrargumentów można podać. Był już drugi wieczór, nawet nie słuchałam tej rozmowy, więc, po co tu jestem. Zauważyłam, że ściana w burze jest bardzo ciekawa, miała brązowy kolor, ale jak się w nią wpatrzyło to była, była ciekawa. O nie, o czym ja gadam, nudzę się. Czyje się jakbym była na spotkaniu Joaninów. Tam także niczego nie słuchałam, a chodziłam po to żeby się czegoś dowiedzieć, tak wszyscy mówili. Jak będę miała tu siedzieć jeszcze jeden dzień to zwariuje, nie dam rady. Po prostu mam już dosyć. I tak nic z tego nie wyjdzie, znaczy zależy, dla kogo, ale na pewno nie dla Raikage. Naprawdę rodzice musieli tego chcieć, jeśli Hokage aż tak się o mnie kłóci. Dopiero teraz zauważałam to, co dla mnie robili. Próbowali być zawsze przy mnie, pocieszali mnie, kiedy widzieli, że płacze. Próbowali pocieszyć, jak czułam się samotna. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłam jak dużo dla mnie robili. Byli rodzinni, ale ja myślałam tylko o przeszłości o mojej wiosce. Tak jak mówił mistrz, mam patrzeć w przyszłość a nie w przeszłość. Oby dwaj władcy spojrzeli na mnie, trochę się speszyłam, bo nie wiedziałam, o co chodzi.
-Niech Sakura powie gdzie chce mieszkać. – Oznajmił Raikage.
Rozejrzałam się zdezorientowana po biurze. Po rozmyśleniach nie wiedziałam, co wybrać. Tak naprawdę jak wrócę do wioski będę myślała tylko i wyłącznie o śmierci rodziców.
-Sakura. – Zawtórował Hokage.
-Ja.. Ja nie wiem. – Powiedziałam cicho.
-Co wy jej zrobiliście? – Zapytał Raikage.
-Nic.
I znowu zaczęła się kłótnia, która już nie trwała tak długo. Była około dwunasta w nocy.
-Niech będzie, Sakura jeździ do nas, co jakiś czas. – Powiedział Raikage.
-Tak. Dwa razy w roku. – Dopowiedział Hokage.
Raikage podszedł do mnie, ukucnął i pogłaskał po głowie.
-Spotkamy się za pól roku, na wielkim święcie wioski. A to dla ciebie. – Podał mi paczkę.  Nie spotkam cię na twoje urodziny, które masz za dwa dni. – Dopowiedział.
-Dziękuję. – Wydukałam.
-Do widzenia. – Wyszedł.
-Sakura dojdziesz sama do domu, czy Kakashi ma cię zaprowadzić? – Zapytał Hokage, który stał za rozwalonym biurkiem.
-Dojdę sama.
Wstałam z krzesła i wyszłam z biura. Konoha nocą była taka piękna, tylko niektóre lampy paliły się. Cisza, spokój. Nigdy nie byłam nocą tutaj. Przeszłam się na spacer, weszłam do parku. Przeszłam kilka kroków i zauważyłam kontury jakiejś osoby. Przeszłam niedaleko, potem przybliżyłam się trochę i zobaczyłam tą blond czuprynę. Naruto, ale dlaczego o takiej porze jest w parku, czy przypadkiem jego rodzice nie powinni się martwić? Ustałam za nim.
-Naruto? Czy coś się stało? – Zapytałam.
On jak na komendę odwrócił się i spojrzał na mnie, zaraz po tym na jego twarzy pokazał się ten uśmiech. Od razu moje usta przechyliły się w lekki uśmiech.
-Nie. A ty, czemu sama spacerujesz po nocy? – Zapytał, a w jego głosie było słychać troskę. – Stało się coś Sakura-chan? – Dopytywał.
-Nie. Wracam o Hokage. Dopiero teraz zauważyłam jak tu pięknie.
-Siadaj. – Wskazał na miejsce koło siebie.
Usadowiłam się i zobaczyłam piękną rzeczkę, w której odbijał się blask księżyca. Drzewa, z których lekki wiatr zrzucał liście. Zamyśliłam się.
-Co… - zaczął, Naruto spojrzałam na niego, był taki zagubiony. – Co tam.. – Wskazał na paczkę. – Masz?
-A to, to od Raikage, był tu. – Odpowiedziałam na pytania.
-A właśnie, czemu Raikage chce żebyś wróciła przecież przyjechałaś z rodzicami.
-Bo… Naruto… Ty nie wiesz wszystkiego. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Coś nie tak?
-Uważam, że jesteś moim przyjacielem, więc mogę ci o tym powiedzieć.
-O, co chodzi? – Zapytał zakłopotany. – Możesz mi powiedzieć wszystko.
-Przybyłam do waszej wioski, ponieważ ktoś zabił moich rodziców, a Kakashi-sensei i Jiraya-sama mnie uratowali. A Raikage to się nie podobało, więc ciągle chciał mnie zabrać do wioski. Ale już jest wszystko uzgodnione. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Sakura-chan, ja.. Ja nie chciałem.
-Spokojnie, nie martw się. Może lepiej wracajmy, bo twoi rodzice będą się martwić.
-Wiesz ja też ich nie mam.
-Co?
-No tak jakoś wyszło. Nawet ich nie poznałem. Umarli po moich narodzinach.
-Przykro mi.
-Nie martw się. Ja jakoś sobie poradziłem. A czemu dostałaś prezent?
-A, bo mam urodziny za dwa dni.
-Naprawdę? – Zapytał nie dowierzając. – Idziemy do domu? Widzę, że ci zimno.
-Jasne.
Gdy weszłam do domu sprawdziłam, co dał mi Raikage.
-------------------------------------------------------------------
Proszę.
Mam dziś urodziny i miałam myśl żeby wam jednak to  wstawić.
No dobra nie chciałam żeby ktoś mi złożył życzenia. :D