sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 24

Kiedy usłyszał ten delikatny głos, na początku pomyślał, że to Sakura wróciła, jednak to nie był ten sam głos. Odwrócił się w tamtą stronę. Nie zobaczył różowowłosej, lecz parę dorosłych. Kobieta miała długie czerwone włosy, a mężczyzna prawie identyczne, jak Naruto. Blondyn uświadomił sobie, że kogoś mu przypomina. Przeskanował swoje wspomnienia i olśniło go.
-Czwarty Hokage! - Wydarł się na całe biuro. - Ale przecież ty nie żyjesz. - Oznajmił. Dorośli spojrzeli na siebie, a po chwili zerknęli pytającym wzrokiem na Tsunade.
-Nie chcieliśmy by ktoś chciał go zabić. - Oznajmiła.
-Bo nikt nie wiedział, że ma dziewięcioogoniastego. - Powiedział ironicznie Minato.
-Czy ja mogę wiedzieć, o co chodzi? - Wtrącił się Naruto. - Jeśli to nic ważnego to wolałbym iść do domu. - Już otwierał drzwi, kiedy usłyszał.
-Jak mogliście nie powiedzieć mu, że jesteśmy jego rodzicami? - Sparaliżowało go. Odwróciła się znowu w ich stronę. Popatrzył na kobietę, która walnęła o biurko Hokage i po chwili stół się złamał. - Jestem jego matką, mam nawet zdjęcia z nim, jak był mały, mam... Wspomnienia. - Łzy zaczęły płynąć po jej policzku. Mężczyzna podszedł do niej i objął ją. Naruto zerknął na Tsunade, jakby czekał na jej potwierdzenie. Hokage odchrząknęła.
-Tak Naruto to są twoi rodzice.
Chłopak zrobił krok do przodu, ale nie wytrzymał rzucił się na rodziców z łzami w oczach. Przytulili go mocno.

Podziemia (narracja Sakura)
 Przebudził mnie dźwięk kroków i wielki huk otwierający drzwi.
-Masz pięć minut na przygotowanie się do wyjścia. Jeżeli potrzebujesz czegoś medycznego, wiesz gdzie tego szukać. Przyjdę po Ciebie jak będziemy wychodzić. - Oznajmił szybko kruczowłosy i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Jeszcze nie do końca obudzona wstałam. Przemyłam twarz w misce w kącie pokoju i przebrałam się. Wrzuciłam potrzebne rzeczy do plecaka i kunaie do kabury. Usiadłam na łóżku i czekałam. Za kilka minut drzwi się otworzyły i zobaczyłam kruczowłosego. Machnął głową w stronę drzwi, pokazując że mam wyjść. Wstałam nadal patrząc się na niego, dopiero gdy wyszłam zmieniłam swój punkt widzenia. Chłopak szybko mnie wyprzedził, jakby był moim przewodnikiem. Przeszliśmy długie korytarze, aż zobaczyłam promienie słońca. Wyszliśmy na powierzchnię i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że idziemy sami.
-A reszta drużyny? - Zapytałam, gdy Sasuke chciał wejść do lasu.
-Idziemy sami. Mam coś do załatwienia. Reszta nie może przy tym być. - Nawet się do mnie nie odwrócił. Dobiegłam do niego, by iść równym krokiem.
-Gdzie idziemy? - Zapytałam znudzona po kilkunastu minutach.
-Zobaczysz. - Uśmiechnął się chytrze.
-A, czemu nie mogę się tego dowiedzieć teraz?
-Bo byś mi zwiała. A muszę Cię doprowadzić.
-Gdzie my idziemy? - Ustałam. - Jeśli nie powiesz nie pójdę.
-Jedna osoba, która ma dla mnie ważne dokumenty, jest ranna. Jeśli ją wyleczę dostane je.
-A gdzie haczyk?
-Ta osoba jest z Błysku i możesz ją znać.
-I myślałeś, że teraz ucieknę, jak dziecko? No i co że może mnie znać?
Wzruszył ramionami i ruszył dalej. Coś mi nie pasowało. Nie chce mi się wierzyć, że tylko, dlatego nie chciał mi powiedzieć. To musi być coś innego. A może w ogóle to jest inna misja? Coś się kroi i to na pewno, ale dowiem się tego dopiero, gdy dojdziemy na miejsce. Las był coraz głębszy, ale wydawało mi się jakbyśmy wracali do miejsca, z którego przyjął mnie do grupy. Cały czas muszę być czujna, bo.. Bo to Sasuke nigdy nie wiadomo, co on wymyśli. Przeszliśmy długi las i doszliśmy do mostu. Chłopak od razu skoczył na wodę, a ja zaraz za nim.
-To tutaj? - Zapytałam.
-Nie. Idziemy dalej, ale.. - Zaczął i znalazł się za mną, poczułam tylko lekkie uderzenie w tył głowy i upadłam. 
Obudziłam się. Czułam, jak coś pode mną się rusza. Otworzyłam lekko oczy. Sasuke niósł mnie na barana. Rozejrzałam się. Przecież to budynek Hokage. Szybko zeskoczyłam z jego pleców. Ten od razu się odwrócił.
-Co ty robisz? - Szepnęłam. 
-Wróciliśmy do wioski. – Oznajmił bez jakiejkolwiek mimiki twarzy.
-Chyba ci się coś poprzestawiało w tej głowie. - Zaczęłam go wyzywać.
-Ostatnio były tu zamieszki. Akatsuki tu było i zrobiło niezłą rozróbę. Potrzebują pomocy i do tego szukają cię wszystkie wioski. – Zaczął mi tłumaczyć, ale nie za bardzo miałam chęć na słuchanie tego.
-Miałeś mnie chronić. - Głos mi się załamał. Odwróciłam się i zaczęłam biec, ale przede mną pojawiła się Tsunade. 
-Sakura.. – Zaczęła. -Ja ci pomogę, nie oddam cię ANBU. – Zaczęła się tłumaczyć, co do niej nie było to podobne.
-Mówiłaś to już wcześniej! - Ominęłam ją i zaczęłam biec. W połowie drogi wyjęłam glinianą różyczkę oraz przywołałam Amaia, który w piorunującym tempie teleportował się do Deidary. Gdy schodziłam po schodach poczułam, jak ktoś mnie popycha. Róża wypadła mi z ręki i po chwili rozbiła się na malutkie kawałki. Ktoś użył na niej techniki, a mnie złapał w pasie. Patrzyłam na resztki przedmiotu przed sobą. Zszokowana nie pozwoliłam nawet się podnieść. Gdy pewna osoba mnie puściła podbiegłam do tego i zaczęłam zbierać. Łzy zaczęły mi lecieć z oczu. Wszystko się zniszczyło, Deidara pomyśli, że umarłam i będzie musiał sam za to się zabić. Jakiś wielki cień przeszedł przez okno, które po chwili zostało stłuczone i przed nami pojawił się blondyn. Już chciał do mnie podejść, ale jakby go coś zatrzymało. Patrzył na kogoś za mną za mną i cynicznie się uśmiechał.
-Macie mnie. - Zawołał. - I co zrobicie? - Zapytał złowieszczo. - Zabijecie mnie?! Mnie nie da się zabić! - Zaczął się śmiać, a do niego podeszło dwóch strażników. Bez jakiejkolwiek szarpaniny dał się złapać, przeszli z nim koło mnie. - Przepraszam. Przyjdź do mnie, wytłumaczę ci to. - Szepnął, gdy przechodził koło mnie. Przy mnie pojawił się Kakashi wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Podniosłam resztki gliny i odepchnęłam go. Weszłam na górę do gabinetu Hokage. Łzy leciały jak szalone. Ustałam koło Sasuke i zaczęłam słuchać głowy wioski.
-Miło Sasuke, że zacząłeś z nami pracować. Ale czemu tak późno?! - Wrzasnęła. - Nie mogłeś wcześniej?! A ty droga damo, nie wiem, co sobie wyobrażasz! Zostawiając nas i uciekając z Akatsuki! Istny obłęd! Obydwoje jesteście siebie warci! – Uderzyła pięścią w biurko, a żyłka na czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. Opuściłam wzrok na swoje buty, by przypadkiem nie spotkać się z jej spojrzeniem.
-Wielmożna.. - Ktoś zaczął za naszymi plecami. Odwróciłam się stał tam sensei. Szybko odwróciłam głowę, gdy na mnie spojrzał. - Lepiej powiedzieć im co się stało.
-Ah… tak.. Akatsuki zaatakowało Konohe. Inne wioski dowiedziały się, że uciekłaś z nimi, więc każdy cię szukał. Oznajmiłam im, że to kłamstwo i że jesteś na misji i wrócisz już niedługo. Sasuke dał się namówić, tylko wtedy, jak powiedziałam mu, że może stać ci się krzywda. Domy Uchihów zostały już dawno zrujnowane, a twój Sakura został zniszczony, gdy uciekłaś. ANBU przeszukało cały dom, więc na razie będziecie mieszkać u Kakashiego. Sakura.. - Zaczęła. - Czy ty mnie słuchasz?! - Wydarła się.
-Słucham. - Oznajmiłam, nawet na nią nie patrząc. - Czy będę mogła zobaczyć się z tym chłopakiem, którego zabraliście? – Zapytałam.
-Nie. - Walnęła ręką w stół. - On cię w końcu zabije!
-Nie zabije. - Szepnęłam, wiedząc, że przecież podpisał przysięgę.
-Młoda damo! - Wstała, gdy spojrzała na Kakashiego znowu zajęła miejsce. - Dobrze spotkaj się z nim. Kakashi zaprowadź ją. 
Wyszliśmy w trójkę z pokoju i skierowaliśmy się do tuneli. Przejście było strasznie wąskie i ciemnie, ponieważ tylko małe okna oświetlały je. Kiedy doszliśmy do pierwszych drzwi, strażnik spojrzał na nas ponura i zamknął nam przejście.
-Hokage powiedziała, że Sakura ma porozmawiać z pojmanym. - Opowiedział mu Kakashi.
Mężczyzna odsunął się i puścił nas do pomieszczenia, gdy tam weszłam zauważyła trzy cele. Pomieszczenie nie było duże. Cele były kwadratowe i może miały z 5 metrów długości. Tylko jedna była zajęta, przez Deidara siedział przy ścianie i patrzył na okno. Chłopcy zaczęli wchodzić za mną.
-Chce być z nim sama. – Zamknęłam szybko przed nimi drzwi i spojrzałam w stronę blondyna. Podeszłam do krat i usiadłam kolo nich. - Dlaczego nic nie zrobiłeś? – Zapytałam, a ten zerknął na mnie. Otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale po chwili zamknął ją. - Powiedz mi prawdę. - Nalegałam.
-Chcieli ci zrobić krzywdę. Celowali w ciebie kunaiami i już przygotowywali pieczęcie, by nimi zaatakować. Nie mogłem cię narazić. - Spuścił głowę, jakby nie miał odwagi spojrzeć na moją twarz. - Nie chciałem by tak wszyło.
-Nie jestem zła. - Oznajmiłam mu. - Jak masz zamiar teraz kontrolować czy żyję? - Dopiero teraz na mnie spojrzał. Wstał powoli i podszedł do krat. Wyciągnął w moją stronę rękę. Miał w niej malutkiego motylka. 
-Zabrali mi całą glinę. Ulepiłem to z resztek, które miałem schowane w ustach. Schowaj to. Niech nikt tego nie znajdzie. 
-Dzięki takiej ilości mogłeś uciec. - Podniosłam głos.
-Ty jesteś ważniejsza. - Spojrzał mi w oczy i ruszył ustami. Dałam radę odczytać, co chce mi przekazać. "Ja ucieknę". Uśmiechnęłam się. 
-Dziękuję. - Zaczęłam. - Narażasz dla mnie życie. 
-Jesteś moją siostrą. - Zaśmiał się. - Zmykaj już, podsłuchują nas. 
-Mam nadzieje, że jeszcze mnie tu wpuszczą. – Aluzją oznajmiłam mu, że chce go jeszcze zobaczyć.
-Miejmy nadzieje. Będę tęsknił. - W tym momencie drzwi otworzyły się, a Deidara wrócił do swojego kąta, w którym siedział. Ominęłam chłopaków i wyszłam przed budynek Hokage i to co zobaczyłam od razu mnie zszokowało i zmartwiło za razem. Naruto siedział z Hinatą pod drzewem. Cali poranieni. Dziewczyna miała na sobie jego bluzę i przytlała się do niego. Zrobiłam wielkie oczy, blondyn chyba poczuł, że ktoś na niego patrzy. Odwrócił się w moją stronę. Po chwili patrzył na mnie z niedowierzaniem. 

------------------------------------------------

O jeny jak mnie tu dawno nie było, aż kurzu tu pełno.
Tłumaczenie moje będzie głupie i bezsensu, ale i tak się wam potłumaczę.
Nie pisałam bloga z lenistwa i z tego że zrobiłam głupotę, bo dałam Sakurę do Sasuke, a potem chciałam żeby wrócili do wioski, ale ani trochę nie wiedziałam jak to zrobić. Aż wczoraj mój kochany kuzyn pytał o moje blogi, ponieważ jeden z nich czyta i zapytał czemu tego dalej nie piszę. No i pomógł mi z tego wybrnąć! Udało się! Od razu wczoraj usiadłam i zaczęłam pisać. Teraz już wszystko wiem jak ładnie przez wszystko przebrnąć i będą rozdziały. Mam nadzieje że wszyscy o mnie nie zapomnieli. :)
I zapraszam do bloga mojego kuzyna. (za promuję go za to, że mi pomógł).
http://rayofrebel.blogspot.com/
Dziękuję za uwagę! Pozdrawiam i spóźnionych wesołych świąt! 
Uświadomcie mnie w komentarzu czy jesteście z powrotem ze mną. 
Trzymacie się. Papa :)

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 23

Pamiętacie mnie jeszcze? Jeśli tak to zapraszam! :)
---------------------------------------------
Brama wioski (Konoha)
-Naruto nie przejmuj się. Sakura to mądra dziewczyna i prędzej czy później wróci. - Pocieszał blondyna, Kakashi.
-To wasza wina. - To było jedyne zdanie, które Naruto wymawiał, kiedy ktoś coś do niego mówił.
-Ocknij się! Trzeba było mówić Sakurze o swoich uczuciach. Wiem, że ją kochasz, ale ciągle coś ukrywasz! - Sensei zdenerwował się na niego i wybuchnął.
-Ona latała za Sasuke, nie chciałem psuć między nami więzi. A teraz poszła do niego i pewnie już nie wróci.
-Czy ty właśnie przestałeś wierzyć w siebie? Będziemy próbować ją do nas zabrać. Nawet siłą. Gdzie Naruto, który ciągle wierzy w Sasuke? Gdzie chłopak, którego poznałem na teście, który ciągle się śmiał?
-Już go nie ma! - Odwrócił się do siwowłosego i patrzył morderczym wzrokiem. - Wszystko się wali, psuje. I zawsze ja na tym cierpię. Nie mam zamiaru już po nikogo biegać. Niech robią, co chcą. Nie interesuje mnie to. - Odwrócił się od nich zasłaniając twarz, ponieważ z oczu zaczęły mu płynąć łzy, które zaprzeczały jego słowom.
-Naruto... - Zaczął niepewnie Kakashi. - Zrobimy wszystko by wrócili. Oboje. - Poklepał go po plecach.
-Mam nadzieje. - Oznajmił przez łzy.

Pod ziemią, ukryta kryjówka
Siedziałam na łóżku. W pokoju bez okien, z jedną szafką i malutką świeczką na niej. Nie byłam pewna tego, co robię. Niby uciekłam z wioski, chciałam tego, ale czy to dobre rozwiązanie. Ale jednak z drugiej strony, nie jestem w Akatsuki, tam tylko Deidara nie chciałby mnie zabić. A tu... Widzę, że Sasuke jakoś mnie toleruje. Wygląda jakby nie robił tego z litości ani z przymusu. Sasuke... Osoba, którą ubóstwiałam, jak byłam młodsza. Czy teraz to powróci? Wolałabym nie, bo to Naruto przewrócił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Mówią, że swoją pierwszą miłość pamięta się zawsze. Sasuke mam nadzieje, że nadal będziesz mnie olewał i mieszał z błotem, tak jak wtedy, gdy byłam młodsza. Stukot butów zaczął zbliżać się do pokoju. Lekkie kilkakrotne stuknięcie w drzwi i otworzyły się bez mojego pozwolenia. Kruczowłosy zamknął je za sobą i spojrzał na mnie.
-Czego chcesz tak szybko? - Zapytałam. Na dość ostre zdanie, powiedziałam je bardzo miło.
-Zapomniałaś, że masz mnie leczyć? - Zapytała z drwiną. Usiadł koło mnie.
Odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam sprawdzać stan jego ciała. Wielka rana na plecach, to była jedyne uszkodzenie.
-Co ty robiłeś? - Zapytałam.
-Walczyłem. Nie dasz rady jej zaszyć czy cokolwiek z nią zrobić? - Uśmiechnął się, ale na ten swój chytry sposób.
-Spróbuje zrobić, co tylko w mojej mocy, ale może boleć. Zdejmij koszule. - Zaproponowałam.
Bez żadnego słowa puścił wolno białą bluzkę, która zawisła mu na biodrach. Dopiero teraz zobaczyłam, jaka ta rana jest poharatana. Nie dość, że była wielka to weszło w nią zakażanie, zaczęła rozchodzić się jak gałęzie drzew. Zaschnięta krew, ale i lecąca z powiększającej się rany. Macie jakieś leki, nie wiem cokolwiek związanego z leczeniem? Ta czerwono włosa cię opatrywała do tych czas. Nie ma żadnych leków?
-Ma. Zaprowadzę Cię do pokoju, w którym trzymamy takie rzeczy. - Ubrał z powrotem bluzkę i wstał. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie. - Idziesz? - Potrząsnęłam głową i wyszłam. Wszędzie jest ciemno. Tylko czasem jakaś pochodnia świeci na ścianie. Nikogo nie było, nie wiem, jego kompanów nie widziałam po tym jak weszliśmy do kryjówki. Po kilku minionych drzwiach otworzył wielkie ciemno-brązowe i zajrzał do środka. Wszedł, a ja zaraz za nim. W pomieszczeniu było kilka szafek i jakieś łóżko, które było całkowicie zakrwawione, a pod nim wielka kałuża tej samej cieczy. Nigdy nie bałam się krwi, ale teraz dostałam dreszczy. Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się.
-Powiedz, co potrzebujesz. Weźmiemy to i pójdziemy stąd. - Patrzyłam na niego. Chciałam zapytać, co oni tu robią. I chyba zrozumiał, o co chodzi. - Karin zabiera jakiś rannych ludzi i sobie ich kroi. Nie wiem, po co jej to, ale jak chce. To, co potrzebujesz?
-Sama pogrzebie w szafkach. Mogę prawda?
-Jasne. Możesz robić, co Ci się żywnie podoba.
Zaczęłam otwierać wszystkie szafki. Wszystkich leków mieli nadczo. Wzięłam jakiś pusty koszyczek, który leżał na blacie. Włożyłam tam stertę gazików, jakąś wodę utlenioną, sznurki, igły i bandaże. Bałam się. Bałam się, że nie dam rady zagoić do końca tej rany. Jest zakrwawiona i trzeba ją oczyścić. Wzięłam do ręki niebieskie pudełko i odwróciłam się. Sasuke stał przy drzwiach i ciągle patrzył w moją stronę. Otworzył drzwi i pokazał gestem ręki bym wyszła. Zaczęłam kierować się w jego stronę, ale jak to nieogarnięta Sakura poślizgnęłam się na krwi, ale nie wylądowałam na podłodze. Poczułam tylko powiew wiatru i ręce, które oplotły mnie w pasie. Kiedy zatrzymałam się jego ramionach zerknęłam na niego. Patrzył na mnie dość poważnie.
-Dziękuje. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Następnym razem uważaj. – Powiedział, ale jakoś tak, no nie wiem, trochę miło?
Wróciliśmy do mojego pokoju. Nakazałam chłopakowi by usiadł na łóżko, a zaraz zrobiłam to samo. Dotknęłam jeszcze raz jego rany, a ten syknął lekko.
-Tak właśnie jest, jak zostawia się niewyleczoną ranę. Zakażenie i powiększenie rany. Uwierz mi ona wygląda jak gałąź drzewa. - Częściowo ochrzaniłam go, a poniekąd wytłumaczyłam, co się dzieje.
-Karin nie umiała jej wyleczyć. Próbowała wszystkich możliwych sposobów. - Wyżalił się.
-A powiedz mi, co się stało, że ją masz? - Nalegałam. To mogło trochę mi pomóc.
-Walczyłem z jednym gościem. On wbił mi katanę w plecy. Karin podejrzewa, że była tam trucizna.
-Nie ruszaj się. - Przerwałam mu.
Wyciągnęłam rękę nad ranę. I dobrze myślała ta dziewczyna. Trucizna była i to nie byle jaka, znam ją doskonale. Nie wyleczysz rany, zanim nie pozbędziesz się trucizny. No to mamy problem. Nie wiem czy mają tu jakieś zioła.
-Trzeba zrobić antidotum bez niego się nie obejdzie.
-Jest trucizna? - Chyba tylko to go interesowało.
-Tak. Jeśli nie zlikwidujemy jej, to nie zagoimy rany. Wszystko wydaje się proste, ale czy macie tu jakieś rośliny lecznicze?
-Ziółka? Powiedz, czego potrzebujesz, a za maksimum godzinę będziesz miała wszystko.
-Kradniecie?
-Powiedziałbym, że zabieramy to, co jest nam potrzebne.
-Na to samo wychodzi.
-Oj dobrze, powiedz, co ci potrzebne?
-Daj mi jakąś kartkę, wątpię by ktokolwiek tak sobie by to zapamiętał. - Pokręcił lakonicznie oczami i podał mi z biurka kartkę i pióro. Położyłam je na podłodze i zaczęłam wypisywać. Po chwili oddałam mu to. Ten otworzył drzwi i krzyknął przez nie:
-Jugo! - Wrzasnął przez otwarte drzwi. - Mam prośbę. Weź przynieś te rzeczy. - Wrócił do pomieszczenia. - Będzie za około pół godziny. Karin będzie mnie truć.
-Ja uczyłam się od najlepszych i nie miałam nic innego do roboty. - Uśmiechnęłam się.
-Właśnie. Co tam się działo w wiosce? – Zapytał, jakby był starym kolegą, który musiał wyprowadzić się z wioski i jak nigdy nic pyta o stare czasy. Usiadł koło mnie, a ja spojrzałam na niego z trochę nie miłą miną.
-Teraz zainteresowany? – Zapytałam.
-Zawsze byłem, ale jakoś nie chciało mi się tam wracać. Wiem wszystko o Itachim. Mogłem wrócić, ale myślałam, że wrzucą mnie do lochów. - Mówił jakby na prawdę brakowało mu nas. Taki cichszy i przyjemny głos. Może nawet trochę smutny.
-Wszyscy na ciebie czekali. Ino to za tobą płacze do dziś. Naruto wymyślał wszystko byś wrócił. Cała drużyna siódma cię szukała, nawet Tsunade nam pomagała. - Zaczęłam.
-Może wrócę, ale teraz mam ciebie na barkach.
-Mną się nie martw. Wioska będzie zadowolona, kiedy wrócisz.
-Zobaczymy. - Oznajmił stanowczo. Wiem, że namawiałam go do tego. Ino była by bardzo usatysfakcjonowana, kiedy wróciłby do wioski, zostawiając mnie. Ale to już jej interes, ja mam coś innego do załatwienia. Lekki stukot do drzwi zaniósł się echem. Jugo, tak nazwał chyba tego chłopaka, położył karton na podłodze i wyszedł.
-Proszę. Rób swoje. - Wskazał na przedmiot Sasuke.
Podeszłam do kartonu. Wyjęłam z niego wszystko. Zdziwiła mnie zawartość, bo nie były tam tylko zioła, ale i narzędzia do warzenia leków. Zaczęłam przygotowywać miksturę. Zerkając co chwila na Sasuke, zorientowałam się, że bez oporu patrzy się ciągle na mnie. Skończywszy antidotum, podeszłam do niego. Ten wyciągnął do mnie rękę.
-Chciałbyś żeby to było takie proste. Odwróć się, trzeba wetrzeć to w ranę. - Nakazałam mu. Zrobił to z lekkim zdziwieniem. Zdjął koszule. Wzięłam wacik i pomoczyłam go w cieczy, a potem przyłożyłam do rany. Poczułam jak Sasuke wzdrygnął się i dostał gęsiej skórki. Olałam to, jak na lekarza przystało. I w sumie tak to już jest być bezlitosnym. Skończyłam to ostatnim perfekcyjnym ruchem. Całość nie wykazywałaby było lepiej. Raczej było jeszcze bardziej czerwone niż przedtem, ale to tylko kwestia czasu. Antidotum musi dojść do rany i wtedy szybko nam pójdzie. Spojrzałam na jego twarz. Zagryzione wargi puścił, po zobaczeniu mnie, a jego ręka zaczęła wędrować do pleców. Szybko złapałam ją.  - Gdzie z tymi łapami? Znowu zrobisz zakażenia, a specjalnie ulepszyłam lekarstwo.
-Gdzie ty się tego uczyłaś?
-A to taka mała, słodka tajemnica. - Oznajmiłam odkładając rzeczy i przygotowując to, co będzie mi potrzebne zaraz.
-Mów. - Usłyszałam dość  stanowczy, wręcz krzykliwy głos, aż z reki wyleciała mi próbówka. Spojrzałam na niego i był bardzo poważny.
-Byłam w ANBU, za namową Kakashi-sensei i Tsunade. Nikt nie słuchał mojego zdania. Więc wylądowałam tam. Stałam się jednym z najlepszych ich członków. No bo co innego miałam do roboty, jeśli nie ćwiczenie moich umiejętności. Tsunade zabroniła mi spotykania się z jakimikolwiek osobami.
-Hokage? Przecież traktowała cię jak córkę. - Przerwał mi.
-Starszyzna kazała, nie mogła nic innego zrobić. Jedyna osoba z wioski, która mi pomogła i nadal jej ufam to Kakashi-sensei. Ćwiczył ze mną techniki mojego klanu i nikomu o tym nie powiedział. Jestem mu za to wdzięczna. - Skończyłam i ugryzłam palec by przywołać kota. Po chwili pojawił się przy mnie i rozejrzał.- Przywitaj się. - Nakazałam, zaczynając pakować rzeczy do kartonu.
-Jestem Amai Haruno, pomagam od kilkunastu lat rodzinie Sakury. - Skinął lekko głową.
-Uchiha Sasuke. - Oznajmił kruczowłosy i spojrzał na mnie. - Coś jeszcze?
-Nie mam zamiaru z Tobą zostać do końca, mam pewnie sprawy w mojej starej wiosce, tu jestem tylko na jakiś czas. - Oznajmiłam.
-Jeżeli masz coś do załatwienia, to pomożemy Ci. - Uświadomił mi. - Taka rola drużyny.
-Drużyny? A kto swoją zostawił na pastwę losu? - Zakpiłam.
-To było coś innego. - Zaczął się tłumaczyć, nie słuchając go dalej podeszłam do jego pleców i zaczęłam leczenie. Ten w połowie zdania przerwał swój monolog lekkim krzykiem.
-Zabolało? - Zapytałam.
-Ani trochę. - Uśmiechnął się.
-No to zaczynamy. - Przyłożyłam ręce do jego pleców i zaczęłam leczenie. Chłopak naprężył się, próbowałam nie zwracać na to uwagi, jak to na lekarza przystało.

Lekko spocona, zmęczona oraz w myślach już czując wygraną, oddaliłam się od Sasuke. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na chłopaka. Dopiero po chwili puścił łóżko, które kurczowo trzymał i także wypuścił powietrze. Spojrzał na mnie lekko pytającym wzrokiem.
-Skończone. - Uśmiechnęłam się. 
-Żartujesz? - Zaczął.
-Nie. Możesz nawet przejrzeć w lustrze, że nie ma ani jednego śladu po ranie. - Powiedziałam triumfalnie. 
-Dzi... - Spojrzałam na niego pytająco, chodź zaczynałam wiedzieć, o co mu chodzi, ale nich się namęczy chłopak raz w życiu. Potrząsnął głową i wstał. Otworzył drzwi, a ja już z załamaniem w głowie, że nie usłyszę tego słowa zaczęłam sprzątać. - Dziękuje. - Usłyszałam. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Nie ma, za co. Miło słyszeć te słowo z twoich ust. - Uśmiechnęłam się.
-Tylko się nie przyzwyczajaj. - Zatrzasnął drzwi. 

Konoha (dom Naruto)
Leżał na łóżku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Wpatrywał się w sufit, zastanawiając się, jak zmusić Sakurę do powrotu. Przekręcił się na bok i zobaczył wielki bałagan w pokoju. Przypomniał sobie sytuacje, kiedy różowo włosa przyszła go obudzić, bo spóźniał się na trening i przewróciła się o cały syf. Oczywiście potem mu się oberwało, ale i tak wspominał to z uśmiechem na twarzy. Wstał i zaczął zbierać śmieć i układać ubrania na brudne i czyste. Nie wiedział, dlaczego właśnie teraz zachciało mu się sprzątać. Po jakiejś godzinie nadal był w punkcie wyjścia. Niby zrobił tyle, a nic. W chwili, kiedy miał wyjść z workiem ze śmieciami z pokoju usłyszał stukot w okno. Odwrócił się i zobaczył swojego senseia. Podszedł do szyby i otworzył ją. 
-No nie spodziewałem się, zobaczenia Cię kiedykolwiek w takiej sytuacji. - Zaczął pokazując na worek śmieci.
-Jakoś mnie naszło. - Wydukał blondyn. - Co Cię sprowadza? - Zapytał blondyn uśmiechem.
-Tsunade Cię woła, chce Ci pokazać jakąś niespodziankę? - Powiedział z uśmiechem. Naruto wiedział, że Kakashi już wie, o co chodzi, ale kochana Babunia zabroniła mu mówić. 
-No to, na co czekamy?! - Zawołał już bardziej zadowolony chłopak i wypuścił worek ze śmieciami na podłogę, które w mgnieniu oka wysypały się. Spojrzał oczywiście na to z dołowaniem, ale za chwile przypomniało mu się, że jest jakaś niespodzianka, więc uśmiechnął się i wyszedł przez okno z siwowłosym. 
Wbiegli do biura Hokage. Naruto bardzo zadowolony od razu krzyknął.
-Co to za niespodzianka?! - Patrzył na blondynkę, która uśmiechała się i spojrzała w bok.
-Naruto... - Usłyszał delikatny głos. 
----------------------------------------
Wiem jestem wredna, tyle notki nie dostaliście, a tu w takim momencie zakończyłam.
A teraz tak, kilka informacji odnośnie bloga.
Postaram się by notka w maju się ukazała, czego nie obiecuje, ponieważ przez ostanie dni powtarzam do testu i tylko wieczorem siedzę z rodziną. Potem w maju będzie czas na poprawy ocen, a chcę jak najlepiej wyjść. A wiem, że mam wyrozumiałych czytelników, bo już to udowodniliście i wiem, że poczekacie! 
Albo się mylę. Postaram się, na prawdę w weekendy, chociaż po kilka zdań postaram się popisać i pewnie gdzieś w maju wyjdzie, a potem od czerwca wychodzimy na prostą i co dwa tygodnie rozdziały. Mam nadzieje, że przeczekacie ze mną ten trudny okres w moim życiu. :)
Wesołych Świąt wszystkim! Chodź to już końcówka świąt, ale co tam! 
I jeżeli mam jakiś czytelników z trzeciej gimnazjum, powodzenia na testach!!!! (sobie też tego życzę)
hahahaha a teraz proszę o waszą opinie na temat rozdziału. 

Pozdrawiam Viki! :)



sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 22

Siedziałam na trawie przy ognisku, grzejąc się. Deidara poszedł sprawdzać teren. Nie odzywał się do mnie od czasu ucieczki z wioski. Nie wiem czemu, ale bałam się do niego odezwać. Byłam także w szoku po ucieczce i małej walce. Wiedziałam, że może mieć problemy w Akatsuki, przez to, że po mnie przyszedł. Na pewno jest na mnie zły. Przyciągnęłam do siebie kolana i schowałam w nich głowę. Dlaczego w ogóle Naruto powiedział o tym, że poznał moją prawdziwą tożsamość, miał nic nie mówić. To miał być nasz mały sekret. I znowu lecą mi łzy, jestem słaba nic mnie życie nie nauczyło, zawsze będę słaba i nic nie umiała. ANBU miało racje, ja nie byłam traktowana, jak oni wszystko dzięki Tsunade. Przecież byłam narażona na śmierć, ale oni żyli w zamknięciu, a ja żyłam na wolości. Tym sie różniliśmy. Nie dość, że Sasuke nas opuścił, to ja opuściłam Naruto. Nie miałam innego wyboru. Czyjaś ręka złapała mnie za ramie. Szybko spojrzałam na mężczyznę. Deidara zrobił dość zdziwioną minę. Szybko otarłam łzy i przeniosłam wzrok na ogień.
-Nie idziemy do Akatsuki. - Oznajmił siadając na drewnie koło mnie.
-Co? - Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Nie wciągnę Cię do tego miejsca. Ale jednego z moich wspólników brat, ma jakieś małą organizacje. Do niej próbujemy Cię wciągnąć.
-Jak się nazywa?
-Sasuke Uchiha.
-Jak to?! - Wstałam szybko i zrobiłam kilka kroków w tył.
-Próbuje zrobić wszystko żebyś nie wracała do swojej wioski, a ty jeszcze wybrzydzasz?
-Nie o to chodzi. Ale Sasuke to mój były kolega z drużyny. Uciekł z wioski z pięć lat temu. Nie wiem czy będzie mnie chciał.
-To okaże się dopiero, jak wróci Itachi. A teraz odpocznij.
Usiadłam na trawie i patrzyłam w ogień. Znowu się nie odzywał. Po prostu nie wiem, co mam zrobić, żeby nie był na mnie zły. Zerknęłam na niego, siedział zamyślony.
-Deidara... - Zaczęłam.
-Tak? - Obudziłam go z rozmyśleń.
-Jakie było twoje pierwsze spotkanie ze mną? Bo dla mnie to znamy się od zawsze.
-W sumie prawie tak było. - Uśmiechnął się. - Twoi rodzice przyjechali do nas, jak miałam może z roczek? Ale już chodziłaś. Pamiętam to jak dziś. Nawet raz wypadłaś mi z rąk. - Spojrzałam na niego zdziwiona.

Wspomnienie (w osobie Deidary)
Rodzice od rana przygotowywali dom dla nadchodzących gości. Dla mnie to było bez sensu, pobędą tu kilka dni i znowu będzie u nas czysty chaos. Wszędzie leży porozwalana glina, która w każdej chwili może wybuchnąć.
-Deidara zbieraj tą glinę, jeżeli mała Sakura, chociaż raz o nią zahaczy to będzie po niej! - Wrzasnęła na mnie matka. Wstałem z kanapy i zacząłem czołgać się po całej podłodze i zbierać to dziadostwo. Nie moja wina, że rodzice każą mi ćwiczyć w domu moje umiejętności. A teraz od razu im to przeszkadza. Mówią coś ciągle o małej Sakurze. Jaka Sakura, w ogóle nie wiem, kto do nas przyjeżdża. Nic nie chcą mi powiedzieć. Tylko cały czas mówią "Nie teraz, Deidara, przygotowuje pokój." lub "Deidara idź mi stąd umyłam podłogę!". Czy to normalne? Wszystko tylko dla tego głupiego dziecka. Zebrawszy całą glinę do jakiegoś koszyczka podszedłem do matki.
-Co mam z nią zrobić? - Zapytałem.
-Zanieś do pokoju z bronią. - Oznajmiła nie przerywając czynności. Odszedłszy od niej kilka kroków. - I pamiętaj żeby zamknąć drzwi na kluch! Bo mała...
-Bo mała Sakura zrobi sobie krzywdę! - Wrzasnąłem. - Tak wiem. - Eh... Mam już dość tego dziecka. A nawet jej nie poznałem.
Wyszedłem z pokoju i już miałem zamknąć drzwi, kiedy ktoś złapał mnie za nogawkę. Zdezorientowany spojrzałem na dół. Dziecko?! Miała wielkie zielone oczy i uśmiechała się do mnie, wyciągając malutkie rączki w moją stronę.
-Czekaj. - Burknąłem. Zamknąłem drzwi i kucnąłem przed nią. Zaśmiała się i pociągnęła za moja grzywkę. - Ał. - Syknąłem, a mała zachichotała. - Ta... - Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem na ręce. Wróciłem do dużego pokoju i w nim to się działo. Moi rodzice głośno witali się z chyba rodzicami tej małej, kiedy wszedłem do środka. Pani w różowych włosach spojrzała na mnie i od razu uśmiechnęła się.
-Oj przepraszam. - Podbiega do mnie. - Sakura nie wolno ciągnąć za włosy. - To miało być chyba upomnienie, ale było tak bardzo mile powiedziane, że nie wiem czy mała coś zrozumiała. - Przepraszam, że musiałeś ją przyprowadzić. Sakura to niezły brojarz i na każdym kroku trzeba na nią uważać. - Kobieta ciągle się uśmiechała. Było widać, że jest przeciwieństwem mojej mamy. Złapała delikatnie różowowłosą za biodra. Z nadzieją, że ją dość solidnie trzyma puściłem ją. Mała momentalnie spadła na podłogę. Zatrzymała się w powietrzu milimetr od niej. Prawie zawału dostałem, a jej matka tylko uśmiechnęła się do już zaczynającego płakać dziecka.
-Deidara! Uważaj trochę! - I zaczęło się, matka zaczęła się drzeć.
-Myślałem, że pani ją trzyma. - Burknąłem do niej.
-Deidara! To jest tylko... - Mama nie dokończyła.
-Nic się nie stało. - Oznajmiła bardzo miło kobieta. - To jest dziecko. Gdyby każdy wiedział, co się z nim stanie, to nie potrzeba by było medyków. I opiekunek. Co nie kochanie? - Zaczęła mówić do dziecka, a te od razu zaczęło wyć. - Ale Sakura... Tak nie wolno. Przestraszysz Deidare i już nie będzie chciał się tobą opiekować, a zostajesz z nim dzisiaj wieczorem.
-Co? - Spojrzałem na matkę.
-My i państwo Haruno wybieramy się na spotkanie ninja. Sakura mogłaby iść z nami, ale chce zostawić Ci zajęcie i pani Chika także upierała się byś z nią został. - Oznajmiła, a w jej wyrazie twarzy było widać: "Jeśli nie wywiniesz się z obowiązku to Cię wysadzę."
-Mam nadzieje, że to nie problem. - Zaczęła pani Haruno, przytulając mała do swojej piersi i leciutko nią bujając.
-Nie. - Oznajmiłam. Chodź już umówiłem się z kolegami, nie mogłem odmówić tej kobiecie, coś w niej było, że nie pozwalała sobie zaprzeczyć.
-To wspaniale. Manabu wyjmij jakieś ubranie Sakury.
-Deidara zaprowadzi Cię do pokoju. - Zawołała moja matka. - Zabierz od pana rzeczy. - Co ja jakiś lokaj jestem? A niech ją. Podszedłem do wysokiego ojca Sakury i zabrałem od niego torby.
-Niech pani idzie za mną. - Oznajmiłem przechodząc koło niej.
-Miło z twojej strony. - Powiedziała wchodząc do pokoju. - Pomożesz mi przy małej? - Zapytała miło.
-Jeśli nic jej nie zrobię.
-No pewnie, że nic jej nie zrobisz. - Uśmiechnęła się. Położyła maleństwo na futonie. Sakura pokręciła się grymasząc, ale po chwili zatrzymała wzrok na mnie. I głośno pisnęła. Znowu zaczęła wyciągać do mnie ręce. - Widzisz polubiła cię. - Zawołała uradowana kobieta. Nie byłem tego pewny. No, ale jeżeli tak sądzie. - No to ja zostawiam cię z nią. - Oznajmiła. Podeszła do torby  i wyjęła z niej mniejszą. - Tu są wszystkie potrzebne rzeczy. Masz przebranie na noc, butelkę, mleko, w środku jest kartka jak je zrobić, kilka zabawek i jej kocyk. - Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-A czy muszę ją kąpać czy coś? - Zapytałem.
-Nie dzisiaj sobie odpuścimy. Nie kochanie. - Zwróciła się do dziecka, a to tylko zachichotało. - Zostajesz z Deidarą. Nie rób mu kłopotów. A tobie dziękuje, że się nią zajmiesz. Na pewno jakoś ci się odwdzięczymy. - Uśmiechnęła się i wyszła. Po chwili usłyszałem trzask drzwi i zostałem z nią sam. Spojrzałem na nią, mała zaczęła się podnosić, jednak, kiedy była już w pozycji siedzącej szybko jej małe ciałko zaczęło spadać znowu na dół. Ale tam futon się kończył! Szybko kucnąłem przed nią i złapałem ją jedną ręką za brzuch. Mała znowu zaczęła grymasić i usłyszałem ja zaczęła płakać. Ee... I co ja mam robić? Wziąłem ją na ręce i spojrzałem na nią. Jej wielkie, piękne oczka były całe w łzach. - Ej mała nie płacz. - Zacząłem do niej mówić. Nie pomogło zaczęła jeszcze głośniej płakać. Szybko podszedłem do torby, którą zostawiła mi jej matka. Wyjąłem jakąś zabawkę i pokazałem jej. - Patrz to twój mały kotek. - Uśmiechnąłem się, bo dziewczynka przestała grymasić i zabrała kotka.
-Moje! - Zawołała  słodkim, piskliwym głosikiem.
-Tak, to jest twoje. - Pomachałem twierdząco głową i odetchnąwszy w myślach, że przestała ryczeć.
Było dość spokojnie. No bez tego, że biegałem cały czas za nią po całym domu, a ta się cieszyła. W końcu złapałem ją w ogrodzie i wróciliśmy do domu.
-Jesteś głodna?- Zapytałem. Ta pisnęła i pomachała twierdząco głową. Zastanawiałem się, dlaczego tylko raz powiedziała jakieś słowo. Jeżeli umie powiedzieć "moje" to i chyba umie powiedzieć "tak" lub "nie". Te dziecko jest dziwne. Posadziłem ją na kocyku w dużym pokoju i poszedłem zrobić mleko, co chwila na nią zerkając. Podałem jej butelkę, a ta uradowana wzięła ją i przestała mną interesować. Już chciałem usiąść koło niej, żeby ciągle mieć ją na oku, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Na rodziców za wcześnie, a i oni by nie pukali. Szlak! Przecież byłem umówiony.
-Siedź tutaj. - Nakazałem dziecku.
Szybko podbiegłem do drzwi i od razu rzucili się na mnie koledzy.
-Na ciebie trzeba czekać wieczność? - Zaczęli.
-Sorki rodzice wrobili mnie w niańczenie. - Zacząłem.
-Niby kogo?
-Dziecka państwa Haruno. - Chłopaki wybuchli śmiechem.
-Co? Zauważyłeś, że przyjechali i chcesz być fajny to mówiąc? Może nam je pokażesz? - Zaczął ze mnie drwić Hideo. Zerknąłem za siebie, mała siedziała spokojnie, nie chciałem jej rozdrażniać, znowu musiałbym wszędzie za nią biegać.
-Nie mogę.
-Mówiłem, że kłamie. Idziemy. - Zawołał resztę i poszli. - Bawi dziecko Haruno. Śmieszne. Jak można zakrywać się, tak ważnym dzieciakiem? - Zniknęli za rogiem. O co chodzi z tym ważnym dzieciakiem. Sakura to Sakura, jak każde inne dziecko. Haruno... Haruno... Haruno... Szlak!! To ci Haruno?! Z Błysku?! Ja niańczę tak ważne dziecko?! Mała ty nawet nie próbuj sobie zrobić, jak najmniejszej krzywdy. Nie wierze od około trzech godzin pilnuje tej małej, nie wiedząc nawet jak ona ważna jest. Podszedłem do niej, a ona spojrzała na mnie.
-Spać. - Powiedziała, kiedy jej oczka już powoli zamykały się. I co ja mam zrobić. Nigdy nie usypiałem dziecka. Mała wyciągnęła rączki, razem z butelką, która była do połowy pełna.
-A, co ja mam robić? - Oznajmiłem, z nadzieją, że mi powiesz. A mała jak na rozkaz wzięła butelkę do buzi i zaczęła bujać rączkami jakby miała dziecko w rękach. Wyjęła z buzi przedmiot i uśmiechnęła się. - Dzięki mała. - Złapałem ją pod główką, a drugą ręką resztę ciała i zacząłem bujać się lekko. Sakura pijąc mleko zamykała oczy. Samo patrzenie na nią mnie uśpiło. Usiadłem na łóżku biorąc kocyk z podłogi. Przykryłem małą i z nią w objęciach zasnąłem.
Poczułem, że mała zaczyna uciekać mi z objęć. Zareagowałem szybko, złapałem osobę za rękę. Dopiero po chwili zauważyłem, że to jej matka i puściłem rękę.
-Nadajesz się na ojca, jak nikt. - Uśmiechnęła się. - Miałeś z nią jakieś problemy?
-Nie. - Oznajmiłem.
-To dobrze. Bardzo Ci dziękuje za opiekę nad nią.
Koniec Wspomnień

Kiedy skończył chciało mi się śmiać. Deidara i jako nieogarnięte dziecko, to nie była moja bajka. Od kiedy pamiętam, zawsze zajmował się mną, jak zawodowiec. I mówił o swoich kolegach, śmieli się z niego. To samo mówił Seiki. A jednak była to prawda.
-Przeze mnie miałeś same problemy. - Zaczęłam.
-Niby jakie? - Zapytał.
-Odwrócili się od ciebie koledzy. Musiałeś za mną latać. Jak byłam mała dyrygowałam tobą. I teraz musisz ukrywać, że mi pomagasz przed Akatsuki. A wiesz, że jeśli się dowiedzą to cię zabiją.
-Najważniejsze jest to, czy ty jesteś bezpieczna.
-Em... Spotkałam ostatnio twojego przyjaciela. - Nie wiedziałam, czy mogę o tym mówić, ale jednak powiedziałam.
-Niby jakiego? Nie mam przyjaciół. - Poruszył lakonicznie oczami.
-Seiki. - Na to imię zareagował dziwnie. Od razu się wyprostował i spojrzał lekko zezłoszczony.
-On żyje?
-Tak.
-A już myślałem, że się zabił. A jednak.
-Co wy tam tak gadacie? Idziemy do Sasuke. Chce ciebie, ale przejdziesz jeden test. - Usłyszałam za sobą głos i kilka kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam czarnowłosego chłopaka i czerwonowłosego. - Już się zgodził na wzięcie Ciebie. Tylko musisz przejść jeden test. Dlatego teraz do niego zmierzamy. - Masz szczęście, że w trójkę mieliśmy misje i nikt z Akatsuki się o tym nie dowie.
Wszystko stało się tak nagle. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Sasuke się zgodził? Ale jak to? Szłam kilka kroków za nimi. I jakim cudem Deidara przeciągnął tych dwóch na naszą stronę. Rozmawiali pomiędzy sobą, czerwonowłosy zerknął na mnie. Nie zwróciłam na niego uwagi. Był dziwny, ciągle patrzył na mnie takim w ogóle nijakim wzrokiem. Ani to ze złym, jakby chciał mnie zabić, ani to uśmiech. Itachi to w ogóle inna bajka, brat Sasuke no po prostu nie wierze. Jak to możliwe, że  on chce ze mną mieć jakiekolwiek znajomości. Po prostu nie wiem, co powiedzieć. W sumie bardziej zastanawia mnie ten test. Co on chce żebym zrobiła? Na pewno wymyśli coś, czego nie zrobię. Głosy przede mną się uniosły.
-Jak to wracamy do tamtej wioski?! - Wrzasnął Deidara.
-Mamy tam misje, transportujemy ją do Sasuke i wracamy. - Oznajmił spokojnie Itachi.
-Kiedy niby o tym się dowiedzieliście?
-Jak szliśmy do Sasuke. Mieliśmy szczęście, że właśnie od niego wracaliśmy i nic nie podejrzewają. - Nadal poważnie odpowiadał czarnowłosy.
-Młoda szybciej. Musimy jak najszybciej Cię eskortować. - Odwrócił się blondyn i machnął na mnie ręką.
Podbiegłam do nich i szliśmy równym tempem.

Gabinet Hokage
Szarowłosy wszedł do pomieszczenia i spojrzał na lekko podenerwowaną blondynkę.
-Czego?! - Wrzasnęła na niego.
-Sakura Haruno została przejęta przez członka Akatsuki. Z naszych śledztw wynika, że to Deidara z Iwagakure. - Oznajmił spokojnie. - Nie wiemy gdzie z nią uciekł. ANBU nie miało zamiaru za nią biec.
-Co?! - Wydarła się. - Zbierz mi tu wszystkich wolnych ludzi. - Hatake wyszedł szybko z biura.
Po nie całych dwudziestu minutach wrócił z Naruto, Ino, Shikamaru, Kibą, Shino, Nejim,  Hinatą, Asumą, Lee, Gaiem i Yamato.
-Porwana została Sakura Haruno. - Zaczęła wielmożna, kiedy wszyscy przed nią ustali. - Podzielę was na grupy i będziecie jej szukać.
-Mówiłam, że jest słaba. - Szepnęła Ino do Hinaty i  obydwie zachichotały.
-Nie była słaba. - Szepnął Naruto.
-Co mówiłeś? - Zapytała Ino.
-Sakura nie była słaba! To wasza wina, że uciekła! Tak uciekła! Nie porwali jej! Deidara to jej kolega z dzieciństwa! On ją właśnie zabrał od tych złych! Bo wy nie potraficie się nią zająć! Tak Taunade-sama nie umiesz! Ona Ci nie ufała! Z tobą uczyła się tylko medycznego ninja! Zapomnieliście, że ona też ma uczucia! A ty Ino! Zapamiętaj sobie, że ten słynny członek ANBU to była właśnie Sakura. Amsa to było jej przezwisku! Nienawidzę Cię Hokage!
-Naruto powiedziałeś za dużo. - Zaczął uspakajać go Kakashi.
-Nie! Dziel nas Babuniu na grupy i już nas tu nie ma! - Nadal krzyczał.
Hokage patrzyła na niego z przerażeniem. Bała się, że w końcu się przemieni. Odetchnęła z ulgą i zaczęła:
-Naruto, Kakashi i Shikamaru....

Most, Sakura
Weszliśmy na most i wszystko stało się szybko. Ktoś zeskoczył góry, przybiegły dwie osoby z krzaków i usłyszałam głos za mną.
-Witam, witam. - Odwróciłam się. Sasuke. - Widzę, że Konoha jednak nie odpowiadała? - Zapytał czarnowłosy.
-Nie gadaj tyle, weźmiesz ją? - Zdenerwował się Deidara.
-Tak. Przyda mi się. Ale musi dobić tamtą kobietę. - Wyciągnął rękę przed siebie. Zobaczyłam dławiącą się krwią blondynkę.
-Sakura... - Zaczął blondyn.
Nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Szybko wyciągnęłam kunai ze skrytki z płaszcza i wycelowałam nim prosto w serce dziewczyny.
-Zadowolony? - Zapytałam. Deidara razem ze swoimi kolegami patrzyli na mnie jakby nie dowierzali. Sasuke tylko uśmiechnął się.
-Zostaje ze mną.
-Tylko nic jej nie zrób. - Pogroził mu blondyn.
-Nie mam zamiaru, jest mi potrzebna. Idziemy. - Oznajmił swojej drużynie.
-Sakura trzymaj się. - Uśmiechnął się Deidara, a ja przytuliłam się do niego.
-Dziękuje. - Szepnęłam mu na ucho i pobiegłam za Sasuke.
Dobiegłam do nich i zerknęłam na Sasuke, który szedł na czele. Przepchałam się przez tych ludzi i podeszłam do niego.
-To co ja mam robić? - Zapytałam. Zaśmiał się pod nosem.
-Pilnować bym nie umarł. Jako medyk chyba wiesz, o czym mówię.
-Mam po prostu Cię leczyć?
-Co?! Ona ma cię leczyć?! Ja jestem lepsza Sasuke! - Odepchnęła mnie jakaś czerwonowłosa. Wyglądała jak jakaś czarownica.
-Już nie. Sakura chodzi wszędzie ze mną i tylko ona ma prawo mnie dotykać. - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Ten Sasuke Uchiha, który nigdy nie pozawalał nawet obandażować sobie ręki, mówi, że mogę go leczyć?
-Co się tak patrzysz?
-Nic. Dziwię się.
-Nie ma czym. Idziemy do naszej kryjówki.

Las, Naruto
Nie wierzył w to, co widział. Sakura najpierw spokojnie szła sobie z Akatsuki. Potem bez zastanowienia wbiła kunai w biedną kobietę i bez sprzeciwów poszła za Sasuke. Zaczął biec nie wiedział, czemu, ale bardzo chciał przywrócić Sakurze rozum. Ma wrócić do wioski tylko to się liczyło. Zobaczył ich oddalających się Sakura szła spokojnie przy Sasuke. Rozmawiała z  nim. Zaczęła sie śmiać. Nie. Nie może tak tego zostawić. Znowu biegł kilka kroków przed grupą wyjął kunai. Chciał wbić go w Sasuke, ale ten złapał go za nadgarstek.
-A czułem, że jest ktoś więcej niż tylko Akatsuki.- Powiedział, jak zawsze spokojnie Sasuke.
Sakura spojrzała na nich. Otworzyła szerzej oczy.
-Naruto. Po coś ty tu przyszedł. - Zaczęła.
-Może chce do nas wstąpić? - Uśmiechnął się Sasuke.
-Nie. - Oznajmił stanowczo Naruto.


Sakura (dalsze losy, nic się nie powtarza)

Wyczułam, że ktoś jest za nami i to bardzo szybko przemieszcza się do nas. Był coraz bliżej i bliżej.  Ma kunai w ręku, zmierza do Sasuke. Szybko wyciągnęłam swój kunai i złapałam sprawcę za rękę, w której była broń i właśnie miała wbić się w plecy chłopaka.
-Sakura nie rób tego. - Zaczął Kakashi-sensei.
-Ja nie wrócę do wioski, tego możecie być pewni.
-Tsunade-sama i tak będzie na ciebie czekać. Wracaj, kiedy tylko zechcesz. - Zaczął.
-Jasne. Pozałatwiam kilka spraw  i może wrócę. Ale może. - Zaśmiałam się.
-Idziemy Sakura. - Sasuke złapał mnie za biodra i zaczął szybko biec.
-Pamiętajcie, że czekamy na was, nigdy nie weźmiemy was za przestępców! - Wrzasnął za nami Naruto.

---------------------------------------------
Jeju jest was coraz wiecej i nawet nie wiecie, jakie mi wielkie sumienie robicie. Tak codziennie myśle, jeny muszę napisać notkę, bo oni mnie zabiją. A i tak wychodzi na to, że pisze ją po jakimś miesiącu, jak nie dłużej. Viki musi się wziąć, który to ja raz to mówię.
Dobra a teraz dziekuję wam wszystkim i pozdrawiam. :)
Pamiętajcie, że jest juz galeria. :)