sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 10

Dodarliśmy do biura bez żadnych sprzeczek. Kakashi zapukał do drzwi. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich pomocnicę raikage.
-W, czym mogę pomóc?
-Przybyliśmy z listem dla Raikage z Konohy.
-Raikage ma teraz trening ze swoim uczniem. Mogę tam pana zaprowadzić.
-Dziękujemy.
Całą drogę przyglądałam się biurowi. Teraz wyszliśmy na pole treningowe. Był tam Raikage razem z Bee. Lubiłam go.
-Panie Raikage. Przybyli wysłannicy z Konochy.
Od razu spojrzeli w naszą stronę. Wzrok oczywiście zatrzymali na mnie.
-Sakura? – Zapytał Bee.
Uśmiechnęłam się. Teraz już wszyscy będący na tym polu patrzyli się na mnie. Nawet członkowie mojej drużyny. Raikage podszedł do mnie. Ukucnął. Był dość wysoki. Spojrzał mi w oczy.
-No pewnie, że to ona. – Powiedział radośnie. – Widzę po jej pięknych zielonych oczach.
Wstał i wziął mnie na ręce.
-Musimy pokazać cię reszcie.
-Co to to nie? – Odpowiedział Kakashi-sensei.
Teraz wszystkich wzrok spoczął na nim.
-Hokage powiedział, że nie mamy nikomu mówić o jej wyjeździe tutaj.
-Hokage, Hokage ja jego nigdy nie słuchałem.
-Ale to był mój rozkaz i nie mogę go tak po prostu nie posłuchać.
Spokojnie zabrał mnie z rąk Raikage.
-To zwój przyniesiony z wioski. Kazano nam go panu oddać.
Zabrał zwój. Otworzył i szybko przeczytał. Jego twarz zmieniła się z radości na złość.
-I, co zadowoleni jesteście zabierając ją? – Powiedział stanowczym tonem i pokazał na mnie. – Mam nadzieje, że chociaż zostaniecie na kilka nocy. – Zmienił ton na milszy.
-Tak. Dzieciaki są wykończone. – Odpowiedział sensei.
-Rei zaprowadź ich do jakiegoś mieszkanka. A czy Hokage mówił coś o tym żeby nie spędzała ze mną czasu?
-Nie.
-To chce ją zabrać w jedno lub kilka miejsc.
-Proszę.
Przeszedł koło mnie, a ja zaczęłam iść za nim. Szliśmy powoli. To był wspaniały widok, te same sklepy, co rok temu, te same uliczki i nawet ci sami ludzie chodzący po miasteczku. Wiedziałam gdzie idziemy. Zmierzamy do miejsca, w którym mieszkałam. Mój dom, raczej teraz gruzy, znajdował się na uboczu. Był ogromny. Wielkie pomieszczenia, po których biegałam, kiedy się nudziłam. Przytulna kuchnia, w której cały wolny czas spędzała mama. Mój pokój znajdujący się na piętrze. Cały w pięknym, artystycznym bałaganie. Nigdy nie sprzątałam zabawek jedynie ubrania i ważne rzeczy układałam na miejsce. W salonie spędziłam dużo czasu, czekając z opiekunami na powrót rodziców. 
-Jesteśmy. Wiem, że inaczej to sobie wyobrażałaś.
Spojrzałam przed siebie. Wszędzie drewno, cegły, proch. Oczy mi się zaszkliły. Gdy pomyślę, że kiedyś tu mieszkałam. Dlaczego to tak musiało wyglądać? Dlaczego moi rodzice byli takimi zdolnymi jouninami? Czemu mieszkaliśmy w wiosce, w której nie lubili takich ludzi? Dlaczego ja musiałam zostać, czemu nie mogłam umrzeć razem z nimi? Dlaczego musieli po mnie przyjść jacyś ludzie z Konohy? Pytam się, dlaczego? Po tym główkowaniu z moich oczu wyłoniły się już pierwsze łzy, które narastały. Było ich coraz więcej i więcej. Nie umiałam zrozumieć, dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać. Ale ciągle dręczyło mnie jeszcze jedno pytanie. Dlaczego moi rodzice kazali zabrać mnie do Konohy?
-Nie płacz. - Ukucnął koło mnie i objął ramieniem. – Minął rok, na pewno już ci jest dobrze w nowej wiosce. – Pokręciłam przecząco głową. – Chciałbym ci coś dać. I opowiedzieć. Chcesz? – Przytaknęłam.
Podał mi pudełko. Otworzyłam je. Znajdowały się tam dwa czarne płaszcze. Na jednym był wyszyty napis „waleczna”, a na drugim „mocarz”. Spojrzałam pytająco na Raikage.
-Już ci tłumaczę. Twoi rodzice byli najlepsi z naszej wioski. Dostawali najważniejsze misje. Czasem nawet ledwo wychodzili z nich cało. Pewnego razu jedna z krawcowa uszyła te dwa płaszcze i nadała przezwiska twoim rodzicom. Od tamtej pory tak ich nazywali i chodzili w tych płaszczach.
-I, dlaczego je dostałam?
-Słuchaj.
//Wspomnienie Raikage// (teraz będę pisać w trzeciej osobie)
-Mistrzu! – Po całym budynku rozległ się radosny głos Manabu (jeśli ktoś nie pamięta to ojciec Sakury)
Wbiegł bez pukania do biura Raikage.
-Coś się stało? – Zapytał zdziwiony.
-Coś bardzo radosnego. – Wymachiwał radośnie rękami robiąc nimi okrąg.
Szedł coraz bliżej biurka, za którym siedział Raikage.
-Bez ceregieli. – Westchnął.
-Chika jest w ciąży. – Raikage spojrzał pytająco. – Będę tatą. Zawsze o tym marzyłem.
-A nie marzyłeś, żeby zostać najzdolniejszym schinobi?
-To już się spełniło. Teraz chce być jak najlepszym ojcem.
-Kończysz z misjami? – Zapytał, a w myślach bał się najgorszego.
-Nie.
-To jak chcesz te oby dwie rzeczy pogodzić?
-Będę wyruszał na misje z Chiką, jeżeli ktoś będzie opiekował się dzieckiem.
-Będę robił, co w mojej mocy żeby zawsze ktoś przy nim był.
-Jeszcze jedno.
-Tak?
-Chce żeby to została u pana. – Podał pudełko. – Nie będziemy już tego używać. Ale jeśli by się coś nam stało proszę dać to naszemu dziecku. I proszę powiedzieć, że zawsze będziemy z niej dumni. A teraz muszę wracać. Chika siedzi sama w domu. Jeśli będę potrzebny, wyruszę na misje.
//Wspomnienie Raikage//
-Rodzice teraz byliby z ciebie dumni.
Uśmiechnęłam się.
Zaprowadził mnie do mieszkania, w którym siedziała już reszta drużyny. Pożegnałam się i weszłam do środka. Pierwszy zaatakował mnie Naruto, od razu zobaczył, że mam w reku pudełko.
-Co tam masz Sakura-chan?
Wszyscy od razu spojrzeli w moją stronę. A najbardziej tym zainteresowany był sensei. Nie ufał Raikage wiem to.
-Dostałam coś od Raikage. Ale to nie twój interes,.
Zrobił zawiedzioną minę i wrócił do senseia, który chyba właśnie coś im tłumaczył. Dosiadłam się i posłuchałam wykładu.  
---------------------------------------------------------
Dodałabym już wczoraj, ale u mojego taty net się zepsuł. :)

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 9

-Sakura wszyscy idą na kolacje. Idziesz? – zapytał mnie sensei.
-Tak.
Naruto nadal nie rozmawiał z Sasuke. Gdy wróciliśmy do pokoju położyłam się i o dziwo szybko zasnęłam.
Otworzyłam szeroko oczy i w szybkim tempie zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą. Nie równo oddychałam. Już któryś raz z kolei śni mi się ta sama przygoda. Moi rodzice umierają. Nasz dom wybucha. A ja prawie siłą jestem zabierana z wioski. Bez rozmowy z raikage, bez pożegnania się z wszystkimi. Spojrzałam na materac senseia. Nie spał siedział i miał podniesiony wzrok na mnie. Prawdopodobnie czytał książkę, bo miał ją w ręku.
-Co jest? – zapytał dość troskliwie.
-Nic. Już dobrze.
Przeniósł wzrok ze mnie na książkę.
//wspomnienie//
-Jestem Kurenai Yuhi. A ty? – przy tym podała mi rękę.
-Sakura Haruno. – odwzajemniłam to i podałam jej rękę.
-Pójdziesz z nami do Konohy.

Po usłyszeniu tego słowa zabrałam rękę. Pewnie ze strachu. Spojrzałam na twarz kobiety, była lekko zawiedziona i zdziwiona. Spojrzałam na Kakashiego, patrzył na kobietę. A ich tworzysz biegał w tą i powrotem.
-Co tu taka cisza? – zapytał podchodzący do nas Jiraya-san.
Spojrzał na wszystkich i ukucnął przede mną.
-Co jest śliczna? – nie odpowiedziałam nie miałam zamiaru. – Nie możesz z nami nie rozmawiać.
Kiedy usłyszałam wcześniejsze słowa kobiety: „Pójdziesz z nami do Konochy.” Nie mogłam z siebie nic wydusić. Kakashi-sensei chciał wstać i mnie zostawić. Złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie.
-Widzę, że cię polubiła. Będziesz się nią opiekował przez całą drogę. – Jiraya-san zwrócił się do Kakashiego. –Idziemy.
Mężczyzna pociągnął mnie za rękę tym samym ustałam. Nie chciałam się ruszyć, ale sensei był silniejszy i zaczął mnie ciągnąć. Kiedy zobaczyłam, że nikogo to nie interesuje. Zaczęłam krzyczeć.
-Nigdzie z wami nie idę! Tu jest mój dom nie jakaś Konoha!
Poczułam łzę lecącą po moim policzku. Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę.
-Twoi rodzice tego chcieli. – odpowiedział mi łagodnie senin.
-Nie wierze wam.
Wolną ręką ocierałam łzy lecące z moich oczu.
-Proszę.
Pokazał mi jakiś papier podpisany przez moich rodziców. Widniał na nim napis:
Chcemy żebyście zabrali ją do Konohy.
-Już nam wierzysz?
Pokiwałam głową.
Wszyscy szli dosyć szybko. Ja dreptałam za nimi. Ciągle się potykałam o swoją sukienkę i widziałam zamazany obraz przez ciągłe łzy spływające z oczu. Mama ubrała mi sukienkę, bo było jakieś święto wioski, a potem musiałam iść do mojego nauczyciela. W pewnym momencie przewróciłam się na drogę. Nikogo to nie zainteresował, więc tylko wstałam i poszłam dalej. Byłam już całkowicie zmęczona łzy napływały do moich oczu, które same się zamykały. Stwierdziłam, że nie idę dalej. Poszłam na bok drogi, usidłam i próbowałam nie zasnąć. Kakashi-sensei wymienił kilka zdań z Jirayom-senei i zaczął iść w moją stronę. Ukucnął.
-Co się stało?
-Jestem zmęczona. Nie dam rady dalej iść. A wy nawet nie zwracacie na mnie uwagi.
Nadal mówiłam w płaczu i wycierałam oczy. Nie każdego dnia człowiek widzi jak jego rodzice umierają.
-Nie możemy się teraz zatrzymać. Jedynie mogę cię ponieść.
Spojrzałam na jego twarz albo pół twarzy przecież połowę miał zasłoniętą. Uśmiechał się. Kiwnęłam głową i wziął mnie na barana. Dogonił resztę. Głowę miałam odwróconą w przeciwną stronę drużyny. Obiecałam sobie, że nie zasnę. Jednak za chwile pogrążyłam się we śnie.
Obudziłam się leżałam przykryta kocem, znajdowałam się w namiocie. Przetarłam oczy i wyszłam z niego. Koło namiotu siedział czytający Kakashi-sensei. Spuścił wzrok z książki na mnie.
-Jest noc możesz spać. –oznajmił mi.
Pokręciłam przecząco głową. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dlaczego ktoś zabił moich rodziców? – zapytałam cicho, lecz tak żeby usłyszał.
-Wiesz w życiu są ludzie dobrzy i źli. Jedni chcą zabijać inni od tego odbiegają.
Wyszłam z kocem z namiotu i usiałam koło senseia.
-Niektórzy zabijają bez powodu inni mają ku temu cel. Twoich rodziców zabito ku jednemu celowi.
-Jakiemu?
-Byli zbyt zdolni, a w twojej wiosce nie lubili takich ludzi. Tylko raikage uwielbiał, ale nie inni Jounini.
-Jeśli moi rodzice o tym wiedzieli to, dlaczego nie uciekali?
-Ponieważ są oddani swojej wiosce. Ale chcieli ciebie chronić wysłali list do nas i także umarli.
-Dlaczego umarli dla mnie?
-Dlatego, że jeśli by nadal żyli ciągnęliby za sobą kres nieszczęść. Czego nie chcieli.
-Jakich nieszczęść?
-Mogli by zacząć cię porywać i prosić o okup. Mogliby próbować ciebie zabić.
-Dlaczego? – dopytywałam się.
-Kochali cię nad życie i nie chcielibyś miała takie kłopoty. A inni chcieliby ci coś zrobić żeby twoi rodzice sami prosili o śmierć.
-I, dlatego zabili moich rodziców?
-Jestem pewny, że oni dali by sobie radę z nimi, ale woleli umrzeć.
-I mnie zostawili.
-Nie myśl, że zrobili to po to byś została sama. Chcieli cię chronić.
-Znał pan moich rodziców?
-Mój kolega znał. Opowiadał mi o nich.
-Dziękuje. – spojrzał na mnie pytająco. – Że pan mnie uratował.
//Wspomnienie//
Spojrzałam jeszcze raz na senseia. Siedział czytając książkę. Położyłam się i dalej spałam. Obudziłam się wczesnym rankiem. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Sensei nadal siedział i nadal czytał tą książkę. Czy on w ogóle śpi? Zauważył, że wstałam. Stwierdziłam to po tym, że zaczął się na mnie patrzeć. Miło się przywitał i kazał powoli się ubierać i spakować. Po zrobieniu tego poszłam do pokoju kolegów z drużyny. Już przed drzwiami słyszałam wrzask Naruto. Bez pukania weszłam do pokoju. Po przekroczeniu progu, zaatakowała mnie poduszka. Spojrzałam na osobę, która to rzuciła, oczywiście był to Naruto.
-Naruto! – wrzasnęłam.
-Sakura-chan. – spojrzał ze zdenerwowaniem, a po chwili piszczal z bólu. Sasuke zaczął pakować wszystko do swojego plecaka.
Resztę drogi spędziliśmy nie rozmawiając ze sobą. Byliśmy już tak zmęczeni, że nawet po Sasuke było to widać. Ale sensei mówił, że już niedługo będziemy na miejscu i mamy wytrzymać.  Spojrzałam na słońce, potem przed siebie i… I zobaczyłam bramy mojej wioski. Ja ich pamiętałam, a czy oni mnie? Weszliśmy przez bramę. Wszyscy przywitaliśmy się ze strażnikami. Sensei powiedział w jakiej sprawie przybyliśmy. Co jakiś czas, któryś z ochroniarzy patrzył się na mnie.
-Imiona poprosimy. – powiedział jeden z ochroniarzy.
Zawsze wypytują się wszystkiego jak ktoś przychodzi.
-Kakashi Hakate. A moi podopieczni Sasuke Uchiha, Naruto Uzumaki i Sakura Haruno.
Jeden z ochroniarzy wzdrygnął się na moje imię i od razu spojrzał. Ja tylko serdecznie się uśmiechnęłam. Zaprosili nas do wioski. Zaproponowali nam zaprowadzenie do biura Raikage. Sensei odmówił. Dodarliśmy do biura bez żadnych sprzeczek. Kakashi zapukał do drzwi. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich pomocnicę raikage.
-W, czym mogę pomóc?
-Przybyliśmy z listem dla Raikage z Konohy.
-Raikage ma teraz trening ze swoim uczniem. Mogę tam pana zaprowadzić.
-Dziękujemy.
-----------------------------------------------------------------------------
Oto nowa notka. A że za kilka dni święta życzę wam Wesołych Świąt, spełnienia marzeń, dużo prezentów pod choinkę. I żebyście spędzili je z rodziną. :)

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 8

Nasze pierwsze misje były nudne na przykład szukanie kota, który strasznie denerwował. Malowanie płotu i robienie zakupów. Przy tych misjach nawet nie używaliśmy w nim żadnych technik. Kiedy wróciliśmy z ostatniej misji Naruto już nie wytrzymał. Zaczął wrzeszczeć na Hokage.
-Te misje są nudne! Nie możemy w nich pokazać naszych umiejętności!
-Żebyś jeszcze jakieś miał. - usłyszałam szept stojącego koło mnie Sasuke.
-Chcemy jakąś lepszą misje! - ciągnął Naruto. - A nie uganianie się za kotem, malowanie płotu lub robienie zakupów.
-Uspokój się Naruto. - powiedział dość ostro sensei.
-Chcecie innej misji? - zapytał po chwili Hokage.
-Tak. - opowiedzieliśmy równocześnie.
-Przeniesiecie jeden zwój do wioski błyskawicy. Ponieważ Sakurę tam znają nie powinniście mieć kłopotów, ale musicie pilnować tego zwoju jak oka w głowie. Wyruszacie jutro rano. Wyśpijcie się czeka was długa droga.
-Dobrze. - znowu odpowiedzieliśmy razem. - Do widzenia.
Oczywiście mój wieczór wyglądał codziennie tak samo. Nauka u Tsunade-sensei. Powrót do domu zjedzenie kolacji, przeczytanie jakiejś książki oraz umycie się i spanie. Usłyszałam szelest za oknem. Spojrzałam na zegarek 3:25. Nikt o takiej godzinie nie wychodzi na spacer. Patrzyłam uważnie na okno. Podeszłam do niego. Z dachu zwisała noga. Otworzyła okno i wyjrzałam. Osoba siedząca na dachu spojrzała na mnie i zeskoczyła.
-Coś się stało? - zapytał ze stresowany.
-Przestraszył mnie pan.
-Przykro mi. - wyczułam jego głosie odrazę, chciał się mnie jak najszybciej pozbyć.
-Może już pan tego nie robić?
-Dobrze. A teraz już wracaj do środka na dworze jest zimno.
Zamknęłam okno i wróciłam do łóżka. Spojrzałam na jounina jeszcze raz. Chodził w tą i z powrotem. Żaden z moich "ochroniarzy" mi nie ufa. Jedynie, którzy zachowywali się przy mnie normalnie to Kakashi-sensei i Asuma-sensei. Inni mieli do mnie odrazę i myśleli, że to ja kazałam siebie pilnować, a to nie prawda. Jounin usiadł na parapecie z zewnętrznej strony, a ja pogrążyłam się we śnie. Usłyszałam denerwujący pisak. Spojrzałam na zegarek. Wyłączyłam budzik i chwiejnym krokiem ocierając oczy ustałam przed szafą. Wyjęłam czarne legginsy za kolano i różową tunikę, która miała dwa białe paski na ramionach. Rozczesałam włosy i zawiązałam na czubku głowy swój ochroniacz. Wzięłam plecak włożyłam do niego potrzebne rzeczy. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie. Po skończonym posiłku weszłam na górę i zabrałam plecak. Kiedy schodziłam na dół usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a przede mną stał Kakashi-sensei. 
-Dzień dobry. - powiedziałam zaskoczona. 
-Witaj. Muszę z tobą porozmawiać zanim wyruszymy. 
-Dobrze. 
Zaprosiłam go do środka. Usiadł na sofie w pokoju, a ja na fotelu naprzeciwko. 
-Na czas misji ja się tobą opiekuję. Wyruszamy do twojej wioski i nie wiem jak oni cię przyjmą, Na postojach śpisz w jednym pokoju lub namiocie z chłopakami. Uprzedzę twoje pytanie. Jeśli coś się stanie będzie szansa, że mnie o tym powiadomią. Słuchasz się moich rozkazów. Na przykład tego, że nie możesz spotykać się z nikim z twojej wioski bez mojej wiedzy. To na razie wszystko. Jesteśmy już spóźnieni. 
Ruszyliśmy w stronę bramy. Chciałam tam dojść jak najszybciej, ale sensei szedł powoli i oglądał niebo. Szlam przy nim. Dotarliśmy do bramy, przy której już stali Hokage, Sasuke i Naruto. Hokage wyjaśnił nam, ze musimy oddać zwój, nie musimy się śpieszyć i mamy na siebie uważać. Powolnym krokiem wyruszyliśmy z wioski. Mojej wioski nie widziałam od prawie roku, cieszyłam się, że do niej wyruszyliśmy. 
Zaczęło się ściemniać. 
-Odpocznijmy. - oznajmił nam mistrz i pokazał dość spory dom. - Miejmy nadzieje, że ktoś nas przyjmie. 
Kobieta z uśmiechem na twarzy przyjęła nas do swojego domu. Kakashi-sensei poszedł razem z gospodynią     w głąb domu. Za kilka minut wrócił i zaczął mówić:
-Muszę zacząć od jednej sprawy. Mamy dwa dwu osobowe pokoje. Musicie się rozdzielić dwie osoby do jednego, a druga do drugiego. Będę czekać na górze. 
Wyszedł z pokoju, a my zostaliśmy sami. 
-Sakura-chan, może chcesz mieć ze mną pokój? - zapytał Naruto. 
Denerwował mnie już przez całą podróż. Ciągle był koło mnie i nie dawał mi spokoju. Miałam go już dosyć, moje nerwy puściły. Naruto wylądował z bólem na podłodze. Zrobił mu się guz na środku głowy. 
Wyszło na to, że nie podzieliliśmy się. Jedynie, co zrobiliśmy. To, że na twarzy Naruto pojawiły się jeszcze dwa siniaki i pokłócił się z Sasuke. Weszliśmy na górę. Zastaliśmy senseia opierającego się o ścianę, pomiędzy drzwiami do jednego, a drugiego pokoju. Spojrzał na nas. Ja zdenerwowana szłam, jako pierwsza, za mną szedł z grymasem na twarzy Sasuke, a na końcu poturbowany Naruto. 
-Co uzgodniliście? - zapytał patrząc na każdego z osobna. 
-Niech pan wybierze. - powiedział Sasuke. 
-Po patrzeniu na was stwierdzam, że każdy jest wściekły na Naruto. Sakura już nie wytrzymuje i zaczyna go bić. Sasuke będziesz nocował z Naruto. Mam nadzieje, że ty nie zaczniesz go bić. Sakura. - otworzył drzwi jednego z pokoi. - Zapraszam. 
Weszłam bez żadnego ale. Położyłam swoje rzeczy przy jednym z materacy.  Kakashi-sensei po dłuższej chwili także wszedł do pokoju.  Zamknął drzwi i podszedł do drugiego materaca. Zdjął kamizelkę jounina i położył ją na bok. Usiadł na materacu i zaczął czytać swoją książkę. Zaczęłam grzebać w plecaku. Nie znalazłam niczego, co mogłoby mi umilić czas. Gdybym była, chociaż z chłopakami mogłabym z nimi porozmawiać, a tak to muszę patrzeć na sufit i nudzić się. 
//Wspomnienie//
Leżałam na sofie, patrzyłam w sufit i zastanawiałam się, co mam robić. Mama wyjechała na misje, a tata nie wiem, kiedy wróci od raikage. Byłam z, Takeo-senseiem, ale on za mną nie przepadał i siedział na fotelu obok czytając coś. Usłyszałam otwieranie się drzwi. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w ich stronę. Mój tata zdejmował buty. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. On nawet nie drgnął. Tylko skończył zdejmować buty i wstał. Skierował się do salonu, z którego wychodził Takeo. Pożegnał się i wyszedł. Tata odstawił mnie na sofę. Wypytał czy nie jestem głodna lub zmęczone. Usiadł koło mnie i tak siedział. 
-Nudzi mi się. - powiedziałam po chwili. Nie mogłam już wytrzymać.
-A, na co moja księżniczka ma ochotę? - wzruszyłam ramionami.- Może zagramy w shogi?
-To jest nudne i w dodatku ty zawsze wygrywasz. Nie znasz czegoś lepszego? 
-Pouczyć cię jakiś nowych technik?
Pokręciłam przecząco głową. Z tego uczenia prawie nigdy nic nie wychodziło. Może nauczyłam się tylko dwóch prostych technik. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Mam coś. Chodź pokażę ci. 
Wziął mnie na barana i wyszedł z domu do ogródka. Ustał pod drzewem wiśni. Rozglądał się uważnie i podniósł kilka małych patyków, które mi podał. Wrócił do domu ubrał buty sobie i mi, a potem wyszedł. Jak zawsze, co chwila słyszałam "dzień dobry panie Haruno". Weszliśmy za bramkę prowadzącą do parku. Całą drogę towarzyszyły nam drzewa wiśni. Rosły przy drużce, jedno koło drugiego. Doszliśmy do mostka, który był wybudowany nad małym strumykiem. Tata postawił mnie na trawi i razem podeszliśmy bliżej strumyka. 
-Teraz patrz. Strumyk ma prąd, więc z łatwością coś przeniesie. Podaj mi jeden patyk. - posłusznie go podałam. 
Tata wrzucił patyk do wody, a on zaczął płynąć z prądem. 
-A tam będzie meta. - pokazał palcem w stronę patyka, który minął największy kamień w tym odcinku strugi. - Na słowo "już" wrzucamy razem patyki i ten który będzie pierwszy wygrywa. 
Całe popołudnie spędziliśmy na tej zabawie.
-------------------------------------------------------------------
Proszę nie bijcie wiem że to jest tragiczne. Nie wiedziałam o czym napisać. Spróbuje się poprawić obiecuje. 

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 7

Dotarliśmy na dach. Nikogo tam nie było więc usiedliśmy i czekaliśmy na senseia. Co chwila słyszałam jak Naruto ma dość czekania. W sumie to też miałam już dosyć. Miał tu na nas czekać, a nie my na niego. Sasuke jak zawsze nic nic nie mówił i miał taki sam wyraz twarzy jak zawsze. Przed nami pojawił się siwowłosy mężczyzna. To był Kakashi-sensei. On ma być naszym nowym seneiem?
-Witajcie. Przepraszam za spóźnienie. Napotkałem starszą panią i poprosiła mnie o pomoc. Nie mogłem odmówić. Nazywam się Kakashi Hatake. Możecie się przedstawić. Możesz zacząć. - Wskazał na Naruto.
-Jestem Naruto Uzumaki! I chce zostać hokage! - wrzasnął.
-Dobrze. Proszę następny. - pokazał Sasuke.
-Nazywam się Sasuke Uchiha. Mam marzenie kogoś zabić.
-Yhy... Teraz ty. - pokazał na mnie.
-Jestem Sakura Haruno. Nie mam marzeń ani hobby.
-Jasne. To nie jest jeszcze koniec waszego egzaminu na genina. Muszę sprawdzić czy na pewno możecie być w mojej drużynie. Jutro rano przejdziecie test.
-CO?! Jak to to jeszcze nie koniec?! - Naruto jak zawsze nie wytrzymał.
-Tak po prostu. Spotkamy się jutro. A jeszcze coś nie jedzcie rano śniadania.
-Ale.. - Naruto chciał jeszcze coś powiedzieć, ale mistrz zniknął w dymie. - Nic o nim nie wiemy.
-I nic się nie dowiesz. Jutro na pewno nie zdasz. - oznajmił Sasuke swoim spokojnym głosem.
-Ja.. Zobaczymy.
Sasuke wstał i poszedł w stronę domu.
-Sakura-chan może pójdziemy gdzieś razem. Jutro czeka nas trening więc możemy dzisiaj odpocząć. - Naruto ciągle drapał się w tył głowy.
-Czemu nie.
Poszliśmy się przejść.

Rano przeciągnęłam się na łóżku. Spojrzałam na zegarek. Była czwarta, mieliśmy się spotkać o szóstej. Powoli ześlizgnęłam się na podłogę. Podeszłam do szafki i wyjęłam ubrania od Tsunade-sensei. Skierowałam się do łazienki. Wzięłam nie za zimny prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Otwierając lodówkę przypomniało mi się co mówił mistrz. Od razu ją zamknęłam. Weszłam na górę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Spojrzałam na leżący kunai z różową wstążeczką. Rodzice pewnie byli by ze mnę dumni. Zostawiłam go tam gdzie powinien leżeć czyli na półce. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 5:30. Poszłam powolnym krokiem do drzwi. Zamknęłam je i przypadkiem na kogoś trafiłam. Oczywiście to był mój "ochroniarz" jak to nazwał hokage.
-Gdzie się wybierasz? - zapytał jak zawsze srogo. On nigdy mi nie ufał. 
-Na trening, będę z Kakashim-sensei. Jest moim nowym mistrzem.
-Dobrze. Ale i tak muszę być z tobą za nim on przybędzie. 
Spojrzałam na niego niezadowolona. Przez te porwanie nie mogłam sama przejść nawet do drzwi wejściowych do Naruto. Na moją minę tylko odpowiedział. 
-Takie mam rozkazy. 
Szedł koło mnie, co jakiś czas spoglądał na mnie. Patrzyłam ciągle przed siebie.
-*Nienawidzę jak za mną chodzą.*
Doszliśmy do dużej polany w lesie. Tam byli już Sasuke i Naruto. Podeszłam do nich i położyłam rzeczy koło ich plecaków. Od wejścia do lasu nie było już przy mnie jounina. Wiedziałam że jest nie daleko mnie. Nie odszedłby tak od razy bez zobaczenia innego z wyznaczonych osób do mojej ochrony. 
-On zawsze się spóźnia?
Zapytał nas z niesmakiem Naruto. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam przed siebie. Czekaliśmy jeszcze długo. Usłyszeliśmy szelest liści. Pewnie jounin zszedł z warty. 
-Nie uwierzycie spotkałem po...
-Spóźniłeś się! - wrzasnął Naruto. 
-Dobra zacznijmy od początku. To są dzwoneczki. - wyjął przedmioty z kieszeni.
-Czemu są tylko dwa? - zapytałam przerażona. 
-Ponieważ tylko dwoje z was będzie geninami lub jedna albo żadne z was. Ten kto nie zdobędzie dzwoneczka wraca do akademii. Kto zdobędzie dzwoneczek. Zje w spokoju śniadanie. A kto nie da rady będzie siedział i patrzył na resztę. Nastawie zegar na trzy godziny. Więc zaczynamy na słowo "start". - cały monolog  mówił bez emocji. - Start.
Wszyscy się schowali. No prawie wszyscy. Naruto stał za senseiem. Zaczął się wydzierać. Sensei tylko się obrócił i ustał na przeciwko niego. Powiedział coś o jakiś zasadach, że po skończeniu egzaminu na geninia nie można tak odstawać od grupy. włożył rękę do swojego plecaka leżącego koło niego. Po twarzy Naruto wy wnioskowałam, że się denerwuje tak jak i ja. Szaro włosy nie zdejmował wzroku z Naruto. Powoli coś wyjmował. Mocnym ruchem ręki otworzył książkę i zaczął ją... Czytać? Tego się nie spodziewałam po takim zdolnym jouninie. Naruto znowu zaczął wrzeszczeć, że jest jego przeciwnikiem. Sensei tylko powiedział, że chce doczytać. Blond włosy zaczął biec w jego stronie. Kaksahi w ostatniej chwili, nawet nie zdziwiony, wyciągnął rękę i zatrzymał atak. Naruto chciał kopnąć go nogą. Ale jedynie zrobił fikołka i wylądował na plecach. Kakashi-sensei zniknął. Naruto zrobił zdziwioną minę i usiadł na ziemi i na coś czekał. Zauważyłam jak krzaki ruszają się w moją stronę. Chciałam już uciec, ale złapał mnie za nadgarstek. Druga ręką zakrył usta. Spojrzałam na czarno włosego.
-Naruto jest głupi. Ale my możemy zacząć działać razem. Chyba że też się tak wygłupi i nic nie robiłaś przez rok. - szepnął mi do ucha.
Potrząsnęłam przecząco głową.
-Obmyśliłem plan...
Po opisaniu mi całego planu spojrzałam na siedzącego Naruto.
-A nie uważasz, że w jednej części Naruto jest nam potrzebny?
Pierwszy raz wyczytałam z jego twarzy pytające spojrzenie.
-Przynęta? - zapytał.
-Tak.
-Dobra.
Spojrzałam na blond włosego. Rozglądał się po całym polu pewnie nas szukał. Po długim przyglądaniu się, zobaczył mnie. Wskazałam żeby do nas dołączył. Powoli wślizgnął się pod krzaki.
-On też tu jest? - zapytał zdziwiony.
-Przestań będziemy współpracować.
Sasuke przedstawił plan. Naruto przytaknął, ze rozumie.
-Więc zaczynamy.
Naruto wyszedł na pole i zaczął wydzierać się że Kakashi-sensei ma walczyć, a nie chować się. Tak jak przy puszczaliśmy po paru chwilach wyszedł z kryjówki. Zaczął znowu walkę z Naruto. Sasuke wybiegł i zrobił Gokyakyo no Jutsu. Wielka kula ognia poleciała na Naruto i mistrza. Blond włosy ledwo uniknął ataku przyjaciela. Mistrz zrobił to bez problemu. Kiedy zaczął uciekać zaczęłam rzucać kunai i shurikeny. Tak jak i z atakiem Sasuke poradził sobie bez problemu. Po strzałach Naruto wykonał Kage Bunshin no Jutsu. Kolny leciały w stronę mistrza. Sasuke pokazał mi, że mam nadal rzucać, a sam znowu wykonał Gokyakyo no Jutsu. Teraz szaro włosy miał już dość większy problem, ale jednak udało mu się uciec. Zeskoczył na ziemie i wszyscy usłyszeliśmy dzwonek.
-Nikomu nie udało się zdobyć dzwonka, ale dam wam jeszcze jedną szansę jutro. Naruto poradził sobie najgorzej, dlatego nie będzie jadł śniadania. - podał mi i Sasuke pudełka. - Żebym nie widział jak dokarmiacie kolegę, bo wtedy nie będzie drugiej szansy.
Spojrzeliśmy na siebie ze strachem. Sensei zniknął, a my usiedliśmy koło siebie na ziemi. Zaczęłam jeść, tak jak i Sasuke. Spojrzałam na Naruto, któremu leciała ślina z buzi i burczało w brzuchu.
-Czujecie gdzieś chakre mistrza?
Zaprzeczyli. Wyjęłam przed siebie pałeczki z jedzeniem .
-Sakura, jak się sen...
-Jesteś moim przyjacielem nie mogę patrzeć jak jesteś głodny, a my jemy.
Jedliśmy całe śniadanie wspólnie. Sasuke także się podzielił jedzeniem z Naruto. Kiedy byliśmy już przy końcówce i blondyn chciał wziąć ostatni kęs, przed nami pojawił się sensei.
-Co to ma być? - zapytał srogo.
Wszyscy razem drygnęliśmy się na jego głos.
-Mówiłem nie częstować Naruto.
Blond włosy wyrzucił do pudełka jedzenie.
-Ja nie jem tylko na to patrzyłem.
-Jadł, bo jest w naszej drużynie. - od powiedział jak zawsze lodowatym głosem.
-Przeszyliście test genina. - Pokazaliśmy nasze zaskoczenie na twarzy. - Pokazaliście ze jesteście drużyną, działaliście razem i dzieliliście się posiłkiem. Od jutra zaczynamy  wspólne treningi i misje. Idę do Hokage. Żegnajcie.
Zniknął w dymie. Spojrzeliśmy na siebie.
-Czyli od dzisiaj jesteśmy drużyną! Jej! - Naruto wrzasnął do mojego ucha.
-----------------------------------------------------------------------------------
Zauważyłam że więcej osób ogląda mojego bloga. Ale mało kto komentuje. Ludzie nie bójcie się ja będę się cieszyła jeśli ktoś da mi komentarz. Jeśli komuś się coś nie podoba to proszę to napisać. Spróbuje to zmienić. I dziękuje jeśli ktoś zaczął to czytać.

Jeśli macie jakieś pomysły co do pierwszej misji. Jaką mogli by mieć. Ja nie mam zielonego pojęcia o czym napisać. Jeśli mi pomożecie będę wdzięczna. Jeśli nie postaram się coś sama wymyślić.