sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 9

-Sakura wszyscy idą na kolacje. Idziesz? – zapytał mnie sensei.
-Tak.
Naruto nadal nie rozmawiał z Sasuke. Gdy wróciliśmy do pokoju położyłam się i o dziwo szybko zasnęłam.
Otworzyłam szeroko oczy i w szybkim tempie zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą. Nie równo oddychałam. Już któryś raz z kolei śni mi się ta sama przygoda. Moi rodzice umierają. Nasz dom wybucha. A ja prawie siłą jestem zabierana z wioski. Bez rozmowy z raikage, bez pożegnania się z wszystkimi. Spojrzałam na materac senseia. Nie spał siedział i miał podniesiony wzrok na mnie. Prawdopodobnie czytał książkę, bo miał ją w ręku.
-Co jest? – zapytał dość troskliwie.
-Nic. Już dobrze.
Przeniósł wzrok ze mnie na książkę.
//wspomnienie//
-Jestem Kurenai Yuhi. A ty? – przy tym podała mi rękę.
-Sakura Haruno. – odwzajemniłam to i podałam jej rękę.
-Pójdziesz z nami do Konohy.

Po usłyszeniu tego słowa zabrałam rękę. Pewnie ze strachu. Spojrzałam na twarz kobiety, była lekko zawiedziona i zdziwiona. Spojrzałam na Kakashiego, patrzył na kobietę. A ich tworzysz biegał w tą i powrotem.
-Co tu taka cisza? – zapytał podchodzący do nas Jiraya-san.
Spojrzał na wszystkich i ukucnął przede mną.
-Co jest śliczna? – nie odpowiedziałam nie miałam zamiaru. – Nie możesz z nami nie rozmawiać.
Kiedy usłyszałam wcześniejsze słowa kobiety: „Pójdziesz z nami do Konochy.” Nie mogłam z siebie nic wydusić. Kakashi-sensei chciał wstać i mnie zostawić. Złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie.
-Widzę, że cię polubiła. Będziesz się nią opiekował przez całą drogę. – Jiraya-san zwrócił się do Kakashiego. –Idziemy.
Mężczyzna pociągnął mnie za rękę tym samym ustałam. Nie chciałam się ruszyć, ale sensei był silniejszy i zaczął mnie ciągnąć. Kiedy zobaczyłam, że nikogo to nie interesuje. Zaczęłam krzyczeć.
-Nigdzie z wami nie idę! Tu jest mój dom nie jakaś Konoha!
Poczułam łzę lecącą po moim policzku. Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę.
-Twoi rodzice tego chcieli. – odpowiedział mi łagodnie senin.
-Nie wierze wam.
Wolną ręką ocierałam łzy lecące z moich oczu.
-Proszę.
Pokazał mi jakiś papier podpisany przez moich rodziców. Widniał na nim napis:
Chcemy żebyście zabrali ją do Konohy.
-Już nam wierzysz?
Pokiwałam głową.
Wszyscy szli dosyć szybko. Ja dreptałam za nimi. Ciągle się potykałam o swoją sukienkę i widziałam zamazany obraz przez ciągłe łzy spływające z oczu. Mama ubrała mi sukienkę, bo było jakieś święto wioski, a potem musiałam iść do mojego nauczyciela. W pewnym momencie przewróciłam się na drogę. Nikogo to nie zainteresował, więc tylko wstałam i poszłam dalej. Byłam już całkowicie zmęczona łzy napływały do moich oczu, które same się zamykały. Stwierdziłam, że nie idę dalej. Poszłam na bok drogi, usidłam i próbowałam nie zasnąć. Kakashi-sensei wymienił kilka zdań z Jirayom-senei i zaczął iść w moją stronę. Ukucnął.
-Co się stało?
-Jestem zmęczona. Nie dam rady dalej iść. A wy nawet nie zwracacie na mnie uwagi.
Nadal mówiłam w płaczu i wycierałam oczy. Nie każdego dnia człowiek widzi jak jego rodzice umierają.
-Nie możemy się teraz zatrzymać. Jedynie mogę cię ponieść.
Spojrzałam na jego twarz albo pół twarzy przecież połowę miał zasłoniętą. Uśmiechał się. Kiwnęłam głową i wziął mnie na barana. Dogonił resztę. Głowę miałam odwróconą w przeciwną stronę drużyny. Obiecałam sobie, że nie zasnę. Jednak za chwile pogrążyłam się we śnie.
Obudziłam się leżałam przykryta kocem, znajdowałam się w namiocie. Przetarłam oczy i wyszłam z niego. Koło namiotu siedział czytający Kakashi-sensei. Spuścił wzrok z książki na mnie.
-Jest noc możesz spać. –oznajmił mi.
Pokręciłam przecząco głową. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Dlaczego ktoś zabił moich rodziców? – zapytałam cicho, lecz tak żeby usłyszał.
-Wiesz w życiu są ludzie dobrzy i źli. Jedni chcą zabijać inni od tego odbiegają.
Wyszłam z kocem z namiotu i usiałam koło senseia.
-Niektórzy zabijają bez powodu inni mają ku temu cel. Twoich rodziców zabito ku jednemu celowi.
-Jakiemu?
-Byli zbyt zdolni, a w twojej wiosce nie lubili takich ludzi. Tylko raikage uwielbiał, ale nie inni Jounini.
-Jeśli moi rodzice o tym wiedzieli to, dlaczego nie uciekali?
-Ponieważ są oddani swojej wiosce. Ale chcieli ciebie chronić wysłali list do nas i także umarli.
-Dlaczego umarli dla mnie?
-Dlatego, że jeśli by nadal żyli ciągnęliby za sobą kres nieszczęść. Czego nie chcieli.
-Jakich nieszczęść?
-Mogli by zacząć cię porywać i prosić o okup. Mogliby próbować ciebie zabić.
-Dlaczego? – dopytywałam się.
-Kochali cię nad życie i nie chcielibyś miała takie kłopoty. A inni chcieliby ci coś zrobić żeby twoi rodzice sami prosili o śmierć.
-I, dlatego zabili moich rodziców?
-Jestem pewny, że oni dali by sobie radę z nimi, ale woleli umrzeć.
-I mnie zostawili.
-Nie myśl, że zrobili to po to byś została sama. Chcieli cię chronić.
-Znał pan moich rodziców?
-Mój kolega znał. Opowiadał mi o nich.
-Dziękuje. – spojrzał na mnie pytająco. – Że pan mnie uratował.
//Wspomnienie//
Spojrzałam jeszcze raz na senseia. Siedział czytając książkę. Położyłam się i dalej spałam. Obudziłam się wczesnym rankiem. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Sensei nadal siedział i nadal czytał tą książkę. Czy on w ogóle śpi? Zauważył, że wstałam. Stwierdziłam to po tym, że zaczął się na mnie patrzeć. Miło się przywitał i kazał powoli się ubierać i spakować. Po zrobieniu tego poszłam do pokoju kolegów z drużyny. Już przed drzwiami słyszałam wrzask Naruto. Bez pukania weszłam do pokoju. Po przekroczeniu progu, zaatakowała mnie poduszka. Spojrzałam na osobę, która to rzuciła, oczywiście był to Naruto.
-Naruto! – wrzasnęłam.
-Sakura-chan. – spojrzał ze zdenerwowaniem, a po chwili piszczal z bólu. Sasuke zaczął pakować wszystko do swojego plecaka.
Resztę drogi spędziliśmy nie rozmawiając ze sobą. Byliśmy już tak zmęczeni, że nawet po Sasuke było to widać. Ale sensei mówił, że już niedługo będziemy na miejscu i mamy wytrzymać.  Spojrzałam na słońce, potem przed siebie i… I zobaczyłam bramy mojej wioski. Ja ich pamiętałam, a czy oni mnie? Weszliśmy przez bramę. Wszyscy przywitaliśmy się ze strażnikami. Sensei powiedział w jakiej sprawie przybyliśmy. Co jakiś czas, któryś z ochroniarzy patrzył się na mnie.
-Imiona poprosimy. – powiedział jeden z ochroniarzy.
Zawsze wypytują się wszystkiego jak ktoś przychodzi.
-Kakashi Hakate. A moi podopieczni Sasuke Uchiha, Naruto Uzumaki i Sakura Haruno.
Jeden z ochroniarzy wzdrygnął się na moje imię i od razu spojrzał. Ja tylko serdecznie się uśmiechnęłam. Zaprosili nas do wioski. Zaproponowali nam zaprowadzenie do biura Raikage. Sensei odmówił. Dodarliśmy do biura bez żadnych sprzeczek. Kakashi zapukał do drzwi. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, ale drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich pomocnicę raikage.
-W, czym mogę pomóc?
-Przybyliśmy z listem dla Raikage z Konohy.
-Raikage ma teraz trening ze swoim uczniem. Mogę tam pana zaprowadzić.
-Dziękujemy.
-----------------------------------------------------------------------------
Oto nowa notka. A że za kilka dni święta życzę wam Wesołych Świąt, spełnienia marzeń, dużo prezentów pod choinkę. I żebyście spędzili je z rodziną. :)

5 komentarzy:

  1. Świetna notka jak zawsze!! Ciekawe co tam u Raikage xD Pozdrawiam! I także życzę Wesołych Świąt!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka super oczywiście czekam na next i również życzę wesołych świąt :) Pozdrawiam serdecznie ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę współczuję Sakurze, że zamordowano jej rodziców :<. Ja bym się chyba załamała. Czekam na następną notkę!
    Dzięki za życzenia i również życzę Wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeello! ZOSTAŁEŚ/EŚ NOMINOWANY do Liebster Award. Aby zapoznać się ze szczegółami zapraszam do mnie: http://daraku-tenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam (:
    Zamawiałaś u nas szablon, jednak głupia Luca nie zauważyła wcześniej. Chciałabym się tylko spytać, czy zamówienie jest aktualne?
    Całuję, Luca. x
    http://rainbow-zombies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń