piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 6

-Co się stało?
Usłyszałam głos Tsunade-sensei. Spojrzałam na nią miała lekko przeprażoną minę. 
-Mogę już ustać?-zapytałam cicho. Kakashi-sensei postawił mnie na podłogę. Potem stało się to wszystko nagle. Poczułam jak nogi mi się ugięły, zakręciło mi się w głowie i czarno przed oczami. Usłyszałam jeszcze czyjś głos krzyczący do mnie po imieniu. Nastała pustka. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w białej sali. Koło mojego łóżka stały dwa krzesła i drugie łóżko. Było puste. Zmieniłam pozycje na siedzącą. Spojrzałam w okno, był słoneczny dzień. Po kilku minutach usłyszałam otwierane drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Weszła do mnie Tsunade-sensei.
-Ohayo. Dobrze się czujesz? - przytaknęłam w odpowiedzi. - Nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy. Na szczęści zemdlałaś z przemęczenia. Od kiedy nie jadłaś? 
-Od poniedziałku. Spojrzała na mnie srogo. 
-Dziś jest środa. Nie jadłaś dwa dni. Czy nie masz nic do jedzenia czy chcesz nam robić na złość? 
-Ja..Ja nie mam pieniędzy, żeby coś kupić. 
-Mogłaś zgłosić się do Hokage nawet do mnie. 
-Czy mogę zmienić temat? Chce się o coś zapytać. 
-Proszę. 
-Czego chcieli ode mnie ci ludzie? 
-Nawet my nie wiemy. Nie udało się z nich nic wydobyć. Ale od teraz jesteś bezpieczna. Nie pozwolimy ci nic zrobić. Możesz się ubrać i iść do domu. 
-Hai. - Wzięłam moje ubrania leżące koło łóżka. Ubrałam się, kiedy chciałam już iść Tsunade-sensei mnie zatrzymała. 
-To na ten tydzień. Potem dam ci następne. Podała mi pieniądze. 
-Ja nie mogę tego przyjąć. 
-Musimy cię chronić i o ciebie dbać. Obiecaliśmy to twoim rodzicom. Traktuj to jak kieszonkowe od nich. 
-Hai. Dziękuję. Do widzenia. 
-Do wiedzenia.

Kilka miesięcy później: 
Przez ten okres czasu nic się nie zdarzyło. Trenowałam, uczyłam się, czytałam różne książki. I prawie nigdy nie byłam sama. Zawsze ktoś koło mnie był nawet w nocy. Widziałam jak ktoś chodzi pod moim domem. Ino strasznie się ode mnie oddaliła, od kiedy zaczęłam rozmawiać z Sasuke i Naruto. Dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowy. Dziś jeśli zdam test zostanę geninem. Może kiedyś dam rade być tak zdolna jak moi rodzice. O tym wszystkim rozmyślałam dochodząc do akademii. Zobaczyłam stojącego Naruto z jednej strony budynku, a Sasuke z drugiej. Podeszłam do Sasuke. Na jego twarzy jak zawsze nie było widać uczuć. Miałam nadzieje, że w głębi serca jest inny. Iruka-sensei wyszedł z akademii i zaprosił nas do środka. W klasie znajdowali się jeszcze dwaj jounini. 
-Zajmijcie miejsca. - usłyszałam głos senseia. Na jego prośbę wszyscy zajęli miejsca. - Najpierw sprawdzimy waszą wiedzę. Przed sobą macie kartkę, na której znajduje się kilka zadań. Czasu na zrobienie je macie godzinę. Wszelkie próby ściągania zabronione, jeśli ktoś zacznie ściągać praca będzie zabrana. Gdy ktoś skończy szybciej może oddać pracę i pójść do drugiego pokoju obok. Tam są inni jounini, czekający na takie osoby. Życzę powodzenia. Zaczynajcie. - Wszyscy zaczęli pisać. Test nie zajął mi dużo czasu. Po piętnastu minutach oddałam kartkę i wyszłam z sali. Skierowałam się do sali obok. Siedziało tam trzech jouninów i prowadziło konwersację. Kiedy weszłam do klasy spojrzeli na mnie. 
-Już skończyłaś? - zapytał mężczyzna w czarnych włosach. 
-Hai.
-Sprawdzimy twoje dalsze umiejętności. - przytaknęłam. - Pokaż swojego klona. Ustałam przed nimi i skupiłam się na pieczęci. Po chwili obok mnie pojawił się mój klon. Przez te całe pół roku próbowałam to zrobić. Tak jak i inne pieczęci. Ten sam mężczyzna zapisywał coś na kartce. Do sali wszedł Iruka-sensei i podał mój test. Mężczyzna przestał pisać i popatrzył na test. Kontynuował pisanie. Kiedy skończył spojrzał na swojego swojego kolegę.
-Idz z nią na dwór. Trochę porzucasz do celu. - zwrócił się do mnie. 
-Hai. - Wyznaczona osoba wstała i szła w kierunku drzwi, ja za nim. Wyszliśmy na małe pole treningowe. Na którym ćwiczyliśmy na lekcjach. Podał mi kilka shuriken. Pokazał cel, który miałam trafić. Powiedział że ma zacząć po usłyszeniu "Start"
-Start. - Rzuciłam po kolei shuriken. Kilka trafiło w cel. Reszta była niedaleko. 
-Dobrze. Trzymaj. - podał mi kunai. To się stało szybko, mężczyzna chciał mnie uderzyć kunaiem, którego miał w drugiej ręce. W ostatniej chwili uchroniłam się przed tym. -Wracamy do sali. - Kiedy tam szliśmy mała grupa osób już szla z innymi jouninami na pole treningowe. Weszłam do sali, w której siedziało już kilka osób. 
-Usiądź i czekaj. - powiedział do mnie i wrócił na miejsce koło kolegi. Usiadłam w ławce na końcu. Spojrzałam na zegarek minęła godzina. Wszyscy skończyli już pisać test. Siedzieliśmy tak w klasie jeszcze jedną godzinę. Potem na środku ustał Iruka-sensei i zaczął wymieniać gruby. Kidy doszedł do siódmej. 
-Drużyna siódma to Uchiha Sasuke, Haruno Sakura i Uzumaki Naruto. - Naruto po usłyszeniu swojego nazwiska zaczął cieszyć się jak dziecko. Podeszliśmy po swoje ochraniacze. -Idźcie na dach budynku Hokage tam powinen czekać na was wasz nowy sensei. 
-Hai. - odpowiedzieliśmy równo.


niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 5

Obudziłam się rano. Była 6:30 to dobrze, że szybko wstałam. Musiałam iść do akademii. Zrobiłam poranne czynności. Nadal nie kupiłam nic do jedzenia. Burczało mi w brzuchu, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyszłam z domu. Weszłam do klasy. Większość uczniów było już w klasie. Usiadłam koło chłopaka o czarnych włosach. Nadal nie znałam jego imienia. Spojrzał się na mnie. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na miejsce.
-Cześć Sakura. - zawołała do mnie Ino. - Cześć Sauske-kun. - na twarzy pojawił się jej rumieniec.
Chłopak tylko na nią spojrzał. Ino cala już czerwona na twarzy odeszła. Spojrzałam na niego.
-Jestem Sakura.*Czemu ja to powiedziałam.*
Spojrzał się na mnie.
-Sasuke. Po co przyjechałaś do Konohy?
-*Co odpowiedzieć? Nie powiem że rodzice nie żyją.* Yy... Moi rodzice mieli misje.
-Kłamiesz.
-Co?
-Słyszałem rozmowę Hokage.
-Wszystko wiesz?
-Tylko to że cię uratowali i mieszkasz teraz w Konosze. (nie wiem jak to się odmienia.)
-Tak moich rodziców zabił....*Nie mogę mu się zwierzyć, nie powiem tego*
-Wiesz kto zabił twoich rodziców?
-Wiem tylko że człowiek. - uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy razem. Nie jest taki zły jak go nie wkurzysz. Mamy ten sam problem jego cały klan został zabity. Więc mieliśmy o czym rozmawiać. Koło mnie pojawił się Naruto. Dziwnie na nas patrzył. Potem w klasie znalazł się Sensei i nudne lekcje się zaczęły. Oczywiście wszystko słuchałam i próbowałam zapamiętać. Na jednej z lekcji poszliśmy na dwór i próbowaliśmy rzucać kunaiami. Sasuke udało się to za pierwszym razem. Mi za około 10. Trochę mi pomógł zrozumieć jak mam rzucać żeby skierowały się tam gdzie ja chce. Naruto nie udało się w ogóle. Ciągle tylko się wygłupiał. Raz ustal za mną, kiedy właśnie miałam rzucić kunaia i mnie przestraszył. Gdyby nie Iruka-sensei dostał by w rękę. Po akademii od razu wyszyłam w stronę domu Tsunade-sensei. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi je w szybkim tempie. Nie wpuściła mnie do domu tylko zaprowadziła do lasu.
-Tutaj będziemy ćwiczyć. Pierw sprawdzę jaką masz siłę. Przenieś całą swoją chakre do swojej jednej ręki. Może zapytam czy umiesz ją kontrolować?
-Tata mnie trochę uczył.
-Próbuj aż ci się uda.
Zaczęłam kontrolować chakre. Doskonale mi to nie wychodziło. Uczyłam się tego cały wieczór. Ale nadal tego nie potrafiłam.
-Będziemy się tego uczyły aż ci wyjdzie. Dzisiaj możesz iść już do domu.
Skierowałam się w stronę domu. Byłam zmęczona jak jeszcze nigdy. Doszłam już do drzwi domu i usłyszałam jakiś szelest. Spojrzałam za siebie. Nikogo nie było.
-*Może to jakiś kot.*
Chciałam już otworzyć drzwi, kiedy ktoś mocno mnie złapał. Nie mogłam się poruszać. Szarpałam się ale to na nic. Osoba była dorosła i strasznie silna.
-Nie szarp się to nic ci się nie stanie. - usłyszałam kogoś głos i zamaskowana osoba ustała przede mną.
-Puszczajcie mnie.
-Nie krzycz. - powiedział spokojnie.
Osoba która mnie trzymała zatkała mi usta ręką.
-Idziemy.
Zaczęli kierować się w stronę lasu. Ciągle próbowałam się uwolnić. Ale jak i przedtem nic to nie dało. W końcu się uspokoiłam.
-*Czego oni ode mnie chcą?*
Nie biegli najszybciej, ale się nie męczyli. Biegli już z pięć godzin i nie byli zmęczeni. Już zaczynało wschodzić słońce. Nie byliśmy daleko od wioski. Miałam nadzieje że ktoś zacznie mnie szukać. Był już ranek słońce mocno oświetlało drogę. Porywacze zrobili sobie postój. Związali mnie i usadzili koło nich. Zjedli jakieś zapasy z plecaków i znowu zaczęli biec. Biegli i biegli. Osoba która mnie trzymała ciągle mocno zaciskała na mnie ręce. Byłam coraz bardziej zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Porywacze nadal skakali z gałęzi na gałęzie. W pewnej chwili poczułam jak uścisk łagodnieje i zaczynam spadać na ziemię. Ktoś w ostatniej chwili mnie złapał. Spojrzałam na osobę, która mnie złapała. To był Asuma-san. Posadził mnie na ziemi i wskoczył na górę, gdzie walczył już Kakshi-san. Byłam tak przemęczona że mój organizm nie chciał mnie słuchać. Co jakiś czas słyszałam tylko nazwy różnych technik. Po jakimś czasie Przede mną pojawili się Asuma-san i Kakashi-san.
-Dobrze się czujesz? - zapytał mnie szaro włosy.
-Hai. - Byłam wyczerpana. Ale reszta była okej.
Kakashi-san wziął mnie na ręce i ruszyliśmy w stronę wioski. Ale zamiast skierować się do domu ruszyli w stronę szpitala.
-Asuma ty idź do Hokage i powiedz, że ją znaleźliśmy.
Kakashi sam ze  mną podążał do szpitala. Wszedł do niego.
-Co się stało?
Usłyszałam głos Tsunade-sensei.
------------------------------------------------------------------------------

Wiem krótka, postaram następną napisać dłuższą następna będzie w piątek tak około. :) I komentujcie.

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 4

-Twoi rodzice też tu przyjechali?Mina mi zmętniała.
-Oni... oni nie żyją. - nawet nie poczułam jak łza leci mi po policzku. Asuma spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-Gdzie są pochowani.
-Nie ma ich ciał, wybuchli razem z domem. - odpowiedział za mnie Kakashi.
-Co! I nikt z tym nic nie zrobił? Ich ciała tak jak Sakura musiały być wyniesione. - Nikt nie zdążył w ostatniej chwili Jiraya wyczuł, że dom zaraz wybuchnie.
-Ja już może lepiej pójdę. Dziękuje za jedzenie. - odłożyłam talerz i wstałam. - Do widzenia. - Wyszłam. Zanim się zorientowałam byłam już przy domu. Zobaczyłam że jest już godzina dwudziesta druga. Poszłam się umyć i przeprać. Położyłam się spać. Dzisiaj zasnęłam bardzo szybko.
Obudziły mnie promienie słońca. Myślałam że jest 8, kiedy spojrzałam na zegarek była już 13. Miałam jeszcze dużo czasu zanim pójdę do Ino więc powoli poszłam się ubrać i umyć. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki. Przypomniało mi się, że jeszcze nie byłam na zakupach. Pobiegła do góry przeszukałam cały pokój i nic nie znalazłam. Muszę gdzieś zarobić. A może jeszcze zostało mi coś ze śniadania od Kakashiego. Pobiegłam na dół do kuchni, przeszukałam wszystkie szafki w końcu znalazłam pudełko. Znalazłam w nim resztkę jedzenia. Kiedy zjadłam usłyszałam pukanie do drzwi. Była w nich Ino.
-Cześć Ino.
-Witaj. Idziemy?
-Hai. - Zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłyśmy iść w stronę jej domu. Kiedy już doszły do jej domu. Ino chciała otworzyć drzwi, ale jej tata był szybszy.
-O witajcie. Ja już idę wrócę, około 10 jeśli nic się nie przedłuży. Mama zostawiła wam coś do jedzenia na stole.
-A gdzie jest mama?
-Pojechała do twoich dziadków wróci po jutrze.
-Idziesz Inoichi? - zapytał Kakashi, który właśnie podszedł.
-Tak. Nie rozwalcie domu. Pa.
-Cześć tato. Dzień dobry panie Kakashi.
-Witaj Ino. - uśmiechnął się i pomachał jej Kakashi. -Idziemy Asuma już jest na spotkaniu.
-Chodź. - powiedziała Ino i pociągnęła mnie do siebie do domu. -Dziewczyny jednak nie przyjdą ale same też będziemy się dobrze bawić.
-A czemu nie przyjdą?
-Rodzice im nie pozwolili bo wiedzą, że będziemy same. Spotkanie przedłuży się jak zawsze.
-Wiem coś o tym.
-Właśnie jak się nazywają twoi rodzice może ich znam?
-Raczej nie. Jestem z kraju błyskawic, a przyjechałam tu bo moi rodzice umarli. Kakashi-sensei, Jiraya-sensei mnie uratowali. Ino zrobiła zdziwioną minę.
-Ja nie chciałam żeby tak wyszło. Przepraszam.
-Nie martw się.
-Dobra nie zamartwiajmy się. Zawsze ci pomogę jeśli coś się stanie. Jesteś głodna? - machnęłam przecząco głową. - Chodź do dużego, opowiem ci kogo jutro poznasz.Weszłyśmy do dużego salonu. Usiadłyśmy na sofie przodem do siebie.-Więc tak. Hinata którą już poznałaś. Jest nie śmiała i nie mów nic przy niej o Naruto. Tenten też ją poznałaś, prawie nikt o niej nic nie wie. Nie mówi dużo o sobie. Lee on ciągle by mógł ćwiczyć, nic innego. Shikamaru dla niego wszystko jest upierdliwe. Choji nigdy nie mów że jest gruby. Te słowo przy nim jest zakazane. Neji kuzyn Hinaty. Shino uważaj on ma wszędzie ze sobą robaki. Lepiej nie siadaj przy nim. Kiba ma psa, który zawsze jest z nim. Wabi się Akamaru. To chyba wszyscy.
-A Naruto? Nie należy do waszej paczki?
-Naruto co ty. Nikt nie może się z nim spotykać. Moi rodzice dostali by chyba szału jak by się o tym dowiedzieli.
-Dlaczego?
-On ma w sobie potwora. Nie pytaj o nic więcej. Może powiesz coś o sobie?
-Co takiego?
-Kim byli twoi rodzice?
-Zdolnymi jouninami. Często wyruszali na misje. Ale nie byłam sama zawsze od rana do wieczora ktoś był wyznaczany nad moją opieką. Zazwyczaj był to Atshushi. Dobry kolega mojego taty.
-A znasz kogoś lub twoi rodzice znali z naszej wioski?
-Asume-sensei. Mój tata i Sensei byli dobrymi przyjaciółmi. Poznałam go na radzie shinobi.
-Chodziłaś na rady! Przecież to jest zabronione.
-Ja byłam jedynym dzieckiem, które mogło tam przebywać. Wież mi to nie jest fajne. Ale musiałam.
-Dlaczego?
-Tata i Raikage-sama mi kazał. Ale musiałam być tam cicho i nic nie mówić. - Ino się uśmiechnęła.
-Zjemy coś?
Zjadłyśmy kolacje. Posiedziałyśmy na sofie i ciągle o czymś rozmawialiśmy. O dwudziestej pierwszej poszłam do domu. Położyłam się do łóżka i poszłam spać. Rano wstała i nie miałam nic do roboty. Popołudniu przyszła po mnie Ino i razem z nią poszłam na spotkanie z jej grupą. Szłyśmy razem, kiedy zobaczyłam grupę stojącą przy barze.
-Hej!- pomachała im Ino.
-Cześć Ino. - odpowiedzieli chórem.
-To jest Sakura. Poznaliście ją w szkole. Po co ja wam ją przedstawiam.
-I co ona tu robi? - zapytał czarno włosy chłopak
.-Chce żeby nie była sama.
-Ty? Od kiedy?
-Dajcie spokój. Coś się wam nie podoba w tym, że mamy nową osobę w paczce?
-Dobra niech ci będzie. Jestem Neji.
-Choji. - powiedział pulchny chłopak.
-Lee. - zarumienił się chłopak w zielonym ubraniu.
-Jakie to upierdliwe że muszę się przedstawiać.
-Przestań Shikamaru.
Weszliśmy do baru zjedliśmy obiad. Całe popołudnie spędziłam z grupą Ino. Nie za bardzo mnie akceptowali, dlatego nie wtrącałam się w ich rozmowy. Popołudniu wraciłam do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Piszcie komentarze :)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 3

Wracałam do domu z pełnym kartonem ubrań. Kiedy wróciłam chciałam otworzyć drzwi. Nie udało się chciałam odłożyć karton na bok kiedy poczułam że drzwi się otwierają. To był Naruto, uśmiechał się jak zawsze.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma sprawy. - drapał się z tyłu głowy.
-Chcesz wejść? Zapraszam. Ale ostrzegam nie mam nic do jedzenia ani picia.
Naruto nadal się uśmiech i zabrał ode mnie karto. Wszedł do środka i zostawił go na stole w przedpokoju. Zaprosiłam go do salonu.
-Więc ten... Chciała Cię zapytać.... Bo mnie poprosiła... I nie wiedziała czy się zgodzisz...
-Dokończysz któreś z tych zdań?
Naruto jeszcze szerzej się uśmiechnął i podrapał z tyłu głowy.
-Ino poprosiła mnie żeby cię zapytał czy nie chcesz iść jutro do niej na noc. Miałem ci to przekazać,  bo nie zastała Cię w domu.
-Wiesz gdzie ona mieszka? - przytaknął. - A zaprowadzisz mnie chcę z nią porozmawiać.
Chłopak od razu wstał. Poszłam za nim. Doszliśmy w końcu do dużego budynku.
-To tutaj zostawię Cię już.
Naruto poszedł ja zostałam sama. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi mężczyzna. Miał ubranie jounina i długą blond kitkę.
-Witam. - powiedział do mnie.
-Dzień dobry. Czy jest Ino?
-Tak wejdź.
Weszłam do domu.
-Wejdź do środka. Tylko zdejmij buty moja żona myła dziś podłogę.
Zdjęłam buty i poszłam za mężczyzną.
-Poczekaj. - powiedział do mnie spokojnie. - Ino chodź tu natychmiast ktoś do Ciebie. - wrzasnął.
-Nie wydzieraj się tak już idę.
Ino weszła do salonu.
-O cześć Sakura. Naruto jednak ci przekazał. Myślałam, że zapomni. Chodź.
-Naruto? Miałaś do niego się nie zbliżać co dopiero rozmawiać.
-Oj przestań tato.
Weszłyśmy na górę. Ino wprowadziła mnie do swojego pokoju. Był dość duży i pięknie przyozdobiony.
-*Też kiedyś miałam taki pokój.*
-Siadaj. To co przyjdziesz jutro?
-Wiesz Ino miło z twojej strony. Ale ja was nie znam i nie chce się wam wtrącać w wasze spotkania.
-No co ty przestań. Będzie świetnie. Poznasz lepiej dziewczyny i mnie. A na następny dzień idziemy z całą paczką na obiad.
-Ale w poniedziałek jest akademia.
-Nie ma. Jest zebranie Jouninów. Więc jak? Mi nie można odmawiać bez dobrych argumentów.
-To w takim razie muszę iść. Do jutra wieczorem.
-Do jutra.
Pożegnałam się z Ino i zeszłam na dół ubrałam buty, kiedy chciałam już wyjść zatrzymał mnie jej ojciec.
-Sakura tak? - przytaknęła. - Jeśli będziesz miała jakieś problemy ja i moja żona z chęcią ci pomożemy. - zrobiłam zdziwioną minę. - wiem że twoi rodzice zginęli. Ale zrobili to na pewno po części dla ciebie. - uśmiechnął się.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Resztę dnia spędziłam w domu. Leżałam na łóżku była 16. Ktoś zapukał do mojego okna. Spojrzałam na nie był tam Kakashi. Podeszłam do okna i je otworzyłam.
-Ohayo. Tsunade mówi że nie spotkacie się w poniedziałek, bo nie ma czasu. Masz przyjść we wtorek po akademii. - powiedział spokojnie.
-Ohayo. Dziękuje za wiadomość.
-Jeśli czegoś potrzebujesz to mów śmiało.
W tej właśnie chwili zaczęło burczeć mi w brzuchu.
-Słysze że jesteś głodna. Chyba zostało mi jeszcze coś z obiadu. Zapraszam. - pokazał ręką w stronę głównej Konohy. - Nie martw się nie zrobię Ci nic złego. Tylko nakarmię. Wiesz mieliśmy się tobą dobrze opiekować, więc nie mogę cię tu zostawić głodnej.
Spojrzałam na niego. Jeszcze raz zaburczało mi w brzuchu. W pewnym momencie Kakashi złapał mnie w tali i wyciągnął przed dom. Zamknął okno i wziął mnie na barana. Zaczął skakać po dachach w końcu ustał przed drzwiami domu. Odstawił mnie na bok i otworzył drzwi. Zaprosił mnie. Nie pewnie weszłam do środka. Zamknął za nami drzwi i zapalił światło.
-Idź do przodu i drugie drzwi w prawo wejdziesz do salonu. Ja zaraz przyniosę Ci coś do jedzenia.
Weszłam do salonu. Był obszerny i ładny. Usiadłam na kanapie. Zobaczyłam stojące zdjęcie na półce. Wydaje mi się że to jego dawna drużyna. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Kakashi szedł trzymając w jednej ręce talerz, a w drugiej szklankę z wodą. Postawił to na stoliku koło mnie.
-Smacznego. - uśmiechnął się.
-Dziękuję.
Kakashi usiadł koło mnie na sofie. Wzięłam talerzyk i zaczęłam jeść.
-Możesz mi opowiedzieć co się wydarzyło zanim ja i reszta do ciebie dotarliśmy?
-Mówi pan o tym jak zginęli moi rodzice? - machnął twierdząco głową. - w sumie to nie wiem jak zginęli. Mogę opowiedzieć tylko co widziałam. Więc....
Wracałam z zajęć u mojej nauczycielki. Weszłam spokojnie do domu. W pewnym momencie usłyszałam krzyk mojej mamy. Wbiegłam do kuchni. Moja mama już ledwo oddychała. Ale dała rade jeszcze coś powiedzieć.
-Kochanie pamiętaj gdyby nie wiem co się stało zawsze będziemy Cię kochać. - patrzyłam na nią- Ludzie z Konohy Ci pomogą. Kochamy Cię. - powiedziała to ostatnim wdechem i upadła na ziemie.
Zaczęłam płakać ale zastanawiałam się gdzie jest mój tata. Zaczęłam biegać po domu i go szukać. W końcu weszłam do jego gabinetu. Nie miałam tam wstępu chodzić ale to było ostatnie miejsce gdzie mogłam go znaleźć. Lekko uchyliłam drzwi. Zamknęłam oczy i weszłam do środka. Usłyszałam krzyk ojca.
-Uciekaj Sakura. Nie zostawaj tu. Ja sobie poradzę.
W ostatniej chwili ugiął się przed kunaiem, który leciał w jego stronę.
-Kocham Cię, ale teraz musisz uciekać.
Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Wyszłam i pobiegłam na dół. Zobaczyłam jeszcze raz leżącą mamę. Potem usłyszałam jak tato wrzasnął. Chciałam tam wejść, w pewnym momencie zobaczyłam jak ktoś przebiega przez salon. Przestraszyłam się.
-Potem wszedł pan i już pan wie co się dalej działo.

Kakashi przy mnie siedział i tylko patrzył. Nie wiem o co mu chodziło, więc spojrzałam się na zdjęcie jego drużyny.
-Więc widziałaś jak twoi rodzice umierają?
-Mamę, a jestem zła na siebie, że zostawiłam tatę samego na górze.
-I tak byś mu nic nie pomogła, jeśli on nie dał sobie rady to ty też byś nie dała. Chciał Cię chronić.
Nastała cisza. Przerwało ją pukanie do drzwi. Ktoś bez pozwolenia wszedł do domu.
-Kakashi. Wchodzę.
-W salonie.
Mężczyzna z papierosem w ustach wszedł do salonu. Od razu przykułam jego uwagę. Przypominał mi kogoś jakbym już go kiedyś widziała.
-Witaj Asuma.
-Ohayo.
Nadal miał wzrok skierowany na mnie. Zaczęłam patrzeć w talerz.
-Może wytłumaczysz mi co ona tu robi? I kto to jest? Wracam z misji a ty dziecko w domu przechowujesz?
-To jest Sakura Haruno. Dobrze znałeś jej rodziców.
-Sakura. Wiesz ostatni raz ją widziałem jak miała dwa lata i pamiętam jak chowała się za swoim tatą, bo się wszystkich ludzi na spotkaniu bała.
-Przecież nie można mieć dzieci na zebraniu.
-Ona była jedynym dzieckiem, któremu wolno.
-Żegnajcie. Tylko jej pilnuj wiesz, że tam jest dużo ludzi, którzy mogą jej coś zrobić jeśli nie będą wiedzieć, że jest z tobą. - powiedziała moja mama do taty srogim tonem.
-Kochanie wiem. - odpowiedział nonszalancko.
-A ty nie odchodź za daleko od taty. - dygnęłam przytakująco.
Szliśmy z tatą przez wioskę. Niósł mnie na baranach. Odpowiadał na każde moje pytania, które co chwila zadawałam.
-To tutaj. - pokazał na ogromny budynek. - Masz być jak zawsze grzeczna. Pierwszy raz idziesz ze mną na takie spotkanie.
Weszliśmy do budynku.
-Dzień dobry panie Haruno. - co chwila ktoś mówił do ojca.
Tata podszedł do gróbki mężczyzn.
-Dzień dobry panie Haruno. - powiedziała prawie cała gróbka.
Tylko stojący do nas tyłem mężczyzna nic nie powiedział. Wszyscy się rozeszli i tylko on został.
-Co Asuma nie łaska już się przywitać?
-Manabu! Witaj. Dawno się nie widzieliśmy. - mężczyzna spojrzał do góry i zobaczył mnie nadal siedzącą na barana.
-A to moja córka. Sakura.
-Dzień dobry. - powiedziałam zawstydzona.
-Dzień dobry. Przecież nie można przyprowadzać dzieci na spotkania. Sam dobrze o tym wiesz znasz regulamin na pamięć.
-Ona jest wyjątkiem. Sam Raikage to zarządził.
-Zebranie zaczyna się za pół minuty. - wykrzyknęła kobieta stojąca koło wielkich drzwi.
Tata i Asuma ruszyli w kierunku drzwi. Nie tylko oni to zrobili reszta także zaczęła tam wchodzić. Kiedy byliśmy już koło jego miejsca ojciec zdjął mnie i postawił na ziemię, usiadł na krześle i wziął mnie na kolana.
-Teraz nie odzywaj się jak zawsze ani słowem. Jak spotkanie się skończy wtedy będziesz mogła rozmawiać. - kiwnęłam głową.
Asuma usiadł koło nas.
-Będzie Cię słuchać?
-Musi.
-Zebranie zaczynamy. - rozległ się głos kobiety.
-Sakura wszystko dobrze?
-A tak, tak. Tylko się zamyśliłam.

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 2

-To twój nowy dom. Koło ciebie mieszka chłopak w twoim wieku także sam mieszka. Może już go poznałaś?
-Kto to?
-Uzumaki Naruto.
Przypomniałam sobie jak dzisiaj się przedstawiał. Jego uśmiech chyba nigdy go nie zapomnę.
-Sakura?
-Tak.
-Ja już pójdę a ty się rozgość. Rzeczy, które ocalały z pożaru są już w domu. Do zobaczenia.
-Dziękuje. Do widzenia.
Weszłam do pokoju,  było w nim strasznie ponuro. Wszystko miało ciemny kolor. Przeszłam się po domu. Najpierw była mały przedpokój, potem było wejście do salonu. Na końcu przedpokoju była średniej wielkości kuchnia. Weszła po schodach, które od razu prowadziły do sypialni, z sypialni przechodziło się jeszcze do łazienki. Przejrzałam karton, bo tylko tyle zostało po spłonięciu domu. Znalazłam tam zdjęcie. Zdziwiłam się, że przetrwało. Była na nim moja mama, która trzymała mnie na rękach ja machałam do taty, który w ostatnie chwili doszedł do zdjęcia. Był tyłem szedł do nas i zdążył odwrócić tylko głowę. Ja i mama śmiałyśmy się z niego. Zdjęcie postawiłam na półce koło łóżka. Znalazłam kilka moich ubrań. Przetrwały tylko dlatego że były w ogrodzie i się suszyły. Znalazłam kilka kunai, jeden z nich należał do mojego taty. Zawsze zaznaczał swoje kunaie różową wstążeczką, mówił że to na moją cześć.
-Sakura!
-Tak tato?
-Pomożesz mi? - pokazał karton kunai, a na stole leżały różowe wstążeczki.
-Jasne. - podbiegłam do niego, on wziął mnie na kolana i razem wiązaliśmy wstążeczki.
W pewnym momencie źle złapałam kunai i się skaleczyłam. Tata od razu wziął mnie na barana i zaniósł do kuchni gdzie była mama.
-Kochanie. Nasza córka ma poważną ranę. - posadził mnie przy mamie i pokazał palec.
-Trzeba szybko leczyć, potem będą z tym same problemy. - wzięła mój palec i medycznym ninjutsu zaczęła leczyć moją ranę. - Pacjent zdrowy. Może wrócić do pracy. - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie.
-*Do takich chwil mogę wracać.*
Znalazłam jeszcze opaskę należącą do mamy nigdy nie chciała mi jej dać mówiła, że jest dla niej bardzo ważna. Tamtej nocy zostawiła ją w ogrodzie. Pamiętam to. Kiedy wyjęłam już wszystkie rzeczy. Postanowiłam się przejść. Wychodziłam i kierowałam się w stronę schodów. Ale ktoś na mnie wpadł.
-Ej uważaj. - powiedziała pewna osoba i się przewróciła. Dopiero po chwili zobaczyła, że to Naruto.
-Cześć Naruto. Przepraszam ale nie zwracałam na nic uwagi.
-Yyymm.. To ja przepraszam. Powinienem uważać jak chodzę. A ty co tu robisz?
-Mieszkam.
-Gdzie?
-Tu. - pokazałam na drzwi wejściowe do mojego mieszkania.
-To jesteśmy sąsiadami. - uśmiechnął się ty swoim szerokim uśmiechem. - Gdzie się wybierasz?
-Przejść. Przy tym kupię coś do jedzenia i zwiedzę okolicę.
-Mogę cię oprowadzić jeśli ci to nie przeszkadza i tak nie mam nic do roboty.
-Jeśli ci to nie przeszkadza to z chęcią.
Szliśmy razem ulicami Konohy. Nie rozmawialiśmy za sobą.W końcu zaczął Naruto.
-Może pójdziemy na ramen? Na pewno jesteś głodna. Ja stawiam.
-Ale ja....
-No chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął do budki.
-*nie lubię ramen*
- Ohayo, staruszku.
-Ohayo Naruto. Widzę że dziś kogoś przyprowadziłeś.
-Tak to jest Sakura Haruno. Przyjechała z kraju Błyskawicy.
-To długa drogę pokonałaś. Dzisiaj na koszt firmy.

Zjadłam tylko dlatego żeby nie zrobić mu przykrości. Kiedy już zjedliśmy poszli dalej ulicami Konohy. Naruto opowiadał jej o uczniach akademii i nauczycielach. Było już dość ciemno. Wszyscy wracali do domu.
-Sakura może już pójdziemy. Twoi rodzice pewnie się będą martwić.
Na dźwięk słowa "rodzice" mina od razu mi posmutniała.
-Coś się stało Sakura-chan?
-Nie nic. - dałam udawany uśmiech.
-Idziemy? - przytaknęłam.
Doszliśmy do budynku, w którym mieszkaliśmy.
-To do zobaczenia w poniedziałek w szkole. - uśmiechnął się i wszedł do swojego domu.
Weszłam do siebie. Poszłam do góry wzięłam prysznic  i ubrałam najwygodniejsze ubranie, z tych które mi zostały. Położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć.
Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Ktoś otworzył drzwi od mojego pokoju. To była mama. Spojrzała w moją stronę i się uśmiechnęła. Zobaczyła że nie śpię.
-Co się stało? - zapytała z troską.
-Nie mogę zasnąć nie wiem dlaczego.
-Pewnie coś Cię dręczy. Pomyśl co to może być?
-Nic tak po prostu nie mogę zasnąć.
Mama podeszła i położyła się koło mnie na łóżku. Objęła mnie ramieniem.
-Spróbuj zasnąć będę tu leżała, aż zaśniesz.
Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie rodziny. Uwielbiałam ich i kochałam. W końcu udało pogrążyć mi się we śnie.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam że jest dopiero 8. Wyszłam z łóżka i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich siwo włosego mężczyznę. To był Kakashi to on mnie uratował.
-Witaj Sakura. - uśmiechnął się. - Pomyślałem że nie będziesz nic miała do jedzenia dzisiaj, więc przyniosłem Ci śniadanie.
Wyciągnął paczkę w moją stronę. Odebrałam ja i położyłam na stole koło wejścia.
-Dziękuję.
-Jeszcze jedno. Tsunade prosi żebyś o 10 była pod biurem Hokage chce ci coś dać. A teraz muszę już iść. Smacznego.
-Dziękuję. Do widzenia.
Poszłam do góry umyłam się, ubrałam i uczesałam. Zeszłam na dół i zjadłam przyniesione przez Kakashiego śniadanie. Spojrzałam na zegarek i była już 9:40. Szybko wyszłam z domu i skierowałam się do głównego budynku. Przyszłam w ostatniej chwili. Tsunade już na mnie czekała.
-W końcu jesteś. Ohayo.
-Ohayo. Późno wstałam. Przepraszam.
-Dobrze już chodźmy.
Wyszłyśmy z głównego budynku i skierowałyśmy się w stronę lasu. Przed lasem zobaczyłam dość spory dom. Tsunade zatrzymała się przed nim i otworzyła drzwi. Gestem zaprosiła mnie do środka.
-Witaj w moich skromnych progach. Przyprowadziłam Cię tu, bo chce żebyś przymierzyła kilka rzeczy z moich młodych lat. Bo pewnie z twoich dużo nie zostało.
-Dziękuję nie trzeba.
-Przestań. Chodź na górę.
Weszłyśmy do jej sypialni była wielka. Na łóżku zobaczyłam wielką gromadę ubrań.
-Przejrzyj sobie jeśli coś ci się podoba to przymierzysz. Nie krępuj się podejdź do nich.
Podeszłam i do ubrań i zaczęłam je przeglądać. Było mi głupi, że będę brała od Tsunade ubrania. Wybrałam trochę ubrań i poszłam je przymierzyć leżały jak by były specjalnie dla mnie szyte.
-To co dobrze leżą?  -przytaknęłam gestem głowy. - To są dla ciebie.
-Bardzo dziękuję.
-Napijesz się czegoś? Herbaty?
-Z chęcią.
Kobieta zaparzyła mi i sobie herbatę i usiadłyśmy przy stole.
-Uczyłaś się jakiś pieczęci?
-Mama uczyła mnie trochę medycznego ninjutsu. Spodobało mi się to i zawsze wieczorami coś mi pokazywała.
-Chciałabyś się dalej uczyć?
-Tak.
-To mogę cię uczyć.
-Naprawdę? Mama mi opowiadała że pani jest najlepszym medycznym ninja.
-Oj już przestań. Zaczniemy lekcje od poniedziałku. Po akademii przychodź tu do mnie do domu.
-Hai.
-A teraz już zmykaj, bo mam masę roboty.
-Dziękuję. Do widzenia.
-----------------------------------------------------------------------

Za każde błędy przepraszam i proszę o komentarze.


czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 1

Szłam koło kobiety o długich blond włosach spiętych w dwie kitki. Trzeci Hokage, u którego byłam powiedział mi, że to jego córka. Szłyśmy razem przez hol w Akademii. Tsunade-sama miała mnie zaprowadzić do nowej klasy. Kobieta bez pukania weszła do niej, zrobiłam to samo. Wszyscy uczniowie patrzyli na mnie. Może to przez to, że mam różowe włosy, są po mamie oraz kolor oczu, są zielone. Mężczyzna stojący za biurkiem miał zdziwioną minę. Od razu się przywitał:
-Ohayo, Tsunade-sama. Kto to? - pokazał na mnie.
-Ohayo Iruka. To jest Sakura Haruno. - odezwała się do klasy. - Przyjechała do nas z kraju Błyskawicy i razem z wami będzie się uczyła stać geniniem. Zostawiam ją pod twoją opieką Iruka.
-Hai. - odpowiedział i kobieta wyszła z sali.
Stałam cały czas na środku sali.
-Sakura. - usłyszałam swoje imię. - Usiądź tam. - pokazał puste miejsce pomiędzy blond-włosym chłopakiem i czarno-włosym chłopakiem. Nie wiedziałam, z której strony usiąść do ławki, w tym samym momencie chłopak z czarnymi włosami wstał. Usiadłam po między nimi w ławce. Chciałam już słuchać Senseia, ale chłopak po lewej stronie lekko mnie szturchnął.
-Ohayo, jestem Uzumaki Naruto. - po przedstawieniu się na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Ja także lekko się uśmiechnęłam i odpowiedziałam:
-Ohayo, ja jestem Sakura Haruno. Miło mi Cię poznać Naruto.
Spojrzałam na czarno-włosego chłopaka po mojej prawej stronie. Nawet mną się nie zainteresował. Nie chciałam się narzucać, więc zaczęłam słuchać Senseia.Po jakiś 15 minutach lekcji zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie wyszli na dwór. Ja jednak została w klasie.
-*Dlaczego musiało im się to przytrafić.*
-Kochanie pamiętaj gdyby nie wiem co się stało zawsze będziemy Cię kochać. - patrzyłam na nią- Ludzie z Konochy Ci pomogą. Kochamy Cię. - powiedziała to ostatnim wdechem i upadła na ziemie.
Co mogłam zrobić jedyne co zrobiłam to się rozpłakałam. W pewnym momencie ktoś wszedł do mojego domu. Był to siwo-włosy mężczyzna. Spojrzał na mnie i na leżących koło mnie mamę. Patrzyłam na niego z przestraszoną miną. On podszedł do mnie i ukucnął.
-Jestem Kakashi Hatake, przyszedłem z Konochy. - pokazał mi opaskę która zakrywała jego lewe oko, miał zakrytą połowę twarzy. Lekko się uśmiechał.
-Witam Cię mała piękności. - powiedział do mnie starszy mężczyzna z siwą, długą kitką. - Nazywam się Jiraya. A ty jesteś Sakura, tak? - kiwnęłam głową twierdząco. - mężczyzna kucną i dotknął ziemi. - Kakashi bierz Sakurę! Ten dom zaraz wybuchnie! Wiej! - krzyknął mężczyzna.
Kakashi-sam objął mnie i wyskoczył z domu roztrzaskując ścianę. Po chwili dom w którym mieszkałam wybuchł. Podszedł do mnie jakiś mężczyzna w zielonym stroju i czarnymi włosami.
-Mała widzę że nie jesteś w formie, na ziemie i 100 pompek. Jestem Gai.
Przestraszona chciałam się odwrócić, ale zapomniałam że Kakashi-sam ciągle mnie trzyma i tylko uderzyłam głową w jego tors.
-Gai, przestań tylko ją wystraszyłeś. - powiedziała kobieta, która przede mną ukucnęła. - Jestem Kurenai Yūhi. A ty? - przy tym podała mi rękę.
-Sakura Haruno. -odwzajemniłam to i podałam jej rękę. - Pójdziesz z nami do Konochy.
Ktoś obudził mnie z moich myśleń. To było trzy dziewczyny, jedna z nim ma długie blond włosy, które upinała w długą kitkę, drugiej włosy są granatowe, a trzecia ma brunatne włosy,które upina w chińskie koczki. Blondynka spojrzała w moją stronę. Od razu wzięłam swoją torbę i zaczęłam w niej grzebać. Nie chciałam żeby myślały że się im narzucam. Poczułam coś na ramieniu. Odwróciłam się.
-Ohayo, jestem Ino Yamanaka, to jest Tenten. - pokazała na brunatną dziewczynę. - A to Hinata Hyūga. - pokazała na swoją drugą koleżankę przy tym się uśmiechając.
Także się uśmiechnęłam.
-Ohayo, jestem Sakura Haruno.
-Dzisiaj po lekcjach idziemy na spacer może chciałabyś do nas dołączyć?
-Po lekcjach?
-Tak, przecież nie będziemy się z nich uciekać.
-Z chęcią bym z wami poszła ale nie mogę.
-Jak chcesz. - powiedziała do mnie Ino, odrzuciła swoje włosy do tyłu i odeszła.
Lekcje w końcu się skończyły wyszłam z budynku. Za sobą usłyszałam kogoś słowa.
-Ona chyba nie kłamała zobacz kto tam stoi.
Spojrzałam przed siebie zobaczyłam Tsunate-sama. Podeszłam do niej i bez słowa zaczęła iść. Szłam razem z nią. W końcu doszłyśmy do głównego budynku Hokage. Kiedy weszłam za nią do pokoju zobaczyłam dwie osoby stojące tyłem do drzwi. Hokage przemówił:
-O w końcu jesteście. Sakura..
Jeden z mężczyzn się odwrócił. To przecież Atshushi. Chciałam do nie go podbiec ale Tsunade zatorowała mi drogę ręką.
-Tsunade możesz ją puścić oni są z jej wioski.
Kobieta opuściła rękę. Podbiegłam do Atshushi. Przytuliłam jego nogę, ponieważ tylko tam dosięgałam. On objął mnie ramieniem.
-Jak Hokage może z nami wrócić? - zapytał poważnie drugi mężczyzna.
-To jest ostatni raport wysłany z waszej wioski od jej rodziców. - pokazał zwinięty zwój. - Napisane jest w nim że mamy się nią zaopiekować, a jeśli jest to dla nas problem mamy wam ją w ostatecznej decyzji oddać.
-I co chcesz zrobić?
-Posłucham się jej rodziców i zostanie u nas.
Atshushi spojrzał na mnie ze smutną miną. Ja miałam już łzy w oczach.
-Nie martw się będę cię odwiedzał. - pogłaskał mnie po głowie.
-Ale ja chce wrócić do wioski. - już płakałam nie mogłam się od tego powstrzymać.
Kucną przede mną i wytarł mi łzy palcami.
-Nie płacz nie zostawiamy cię tu na zawsze. Może w końcu jednak będą chcieli Cię oddać i wtedy będziesz mieszkała w swojej wiosce.
Tylko przytaknęłam. Hokage ciągle był przy tej rozmowie. Patrzył się na Atshushi srogim spojrzeniem. Atshushi wstał i spojrzał na przywódcę wioski.
-Dziękujemy za powiadomienie. Dobrze opiekujcie się Sakurą. Do widzenia.
Powiedział i wyszedł z pokoju. Ja stałam na środku i nie mogłam w to uwierzyć, że tak po prostu mnie tu zostawił. Wybiegłam na hol i zaczęłam za nim krzyczeć. On nawet nie miał zamiaru się odwrócić. Moje policzki były całe mokre od łez. Oparłam się o ścianę i usiadłam. W końcu z gabinetu wyszedł Hokage. Ukucną przede mną.
-Nie martw się nie mamy zamiaru zrobić Ci nic złego. Twoi rodzice bardzo prosili o to żebyś tu zamieszkała. Zaprowadzić cię do twojego mieszkania?
-*On chce żebym sama zamieszkała? W mojej wiosce nie pozwolili by na to. Od razu byłabym przydzielona do jakiejś rodziny zastępczej.*
-Idziesz? - Wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją i pomógł mi wstać.
Szłam razem z nim przez Konohe. Wszyscy ludzie patrzyli się w naszą stronę. W końcu dotarliśmy do nie dużego budynku. Hokage ustał przed jednymi drzwiami i dał mi kluczę.
-To twój nowy dom. Koło ciebie mieszka chłopak w twoim wieku. Może już go poznałaś?
Kakashi ratuje Sakure





Zapraszam!

Cześć!
Zapraszam do czytania mojego Bloga. Nie wszystkim może się spodobać. Możecie pisać komentarze. Będę z nich zadowolona. Mam nadziej że ktoś w ogóle będzie czytał mojego bloga. Za błędy w postach już teraz przepraszam, bo wiem że na pewno będą. Niedługo pojawi się pierwsza notka. Mam już ją napisaną.
Zapraszam do czytania. :)