niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 5

Obudziłam się rano. Była 6:30 to dobrze, że szybko wstałam. Musiałam iść do akademii. Zrobiłam poranne czynności. Nadal nie kupiłam nic do jedzenia. Burczało mi w brzuchu, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyszłam z domu. Weszłam do klasy. Większość uczniów było już w klasie. Usiadłam koło chłopaka o czarnych włosach. Nadal nie znałam jego imienia. Spojrzał się na mnie. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na miejsce.
-Cześć Sakura. - zawołała do mnie Ino. - Cześć Sauske-kun. - na twarzy pojawił się jej rumieniec.
Chłopak tylko na nią spojrzał. Ino cala już czerwona na twarzy odeszła. Spojrzałam na niego.
-Jestem Sakura.*Czemu ja to powiedziałam.*
Spojrzał się na mnie.
-Sasuke. Po co przyjechałaś do Konohy?
-*Co odpowiedzieć? Nie powiem że rodzice nie żyją.* Yy... Moi rodzice mieli misje.
-Kłamiesz.
-Co?
-Słyszałem rozmowę Hokage.
-Wszystko wiesz?
-Tylko to że cię uratowali i mieszkasz teraz w Konosze. (nie wiem jak to się odmienia.)
-Tak moich rodziców zabił....*Nie mogę mu się zwierzyć, nie powiem tego*
-Wiesz kto zabił twoich rodziców?
-Wiem tylko że człowiek. - uśmiechnęłam się.
Rozmawialiśmy razem. Nie jest taki zły jak go nie wkurzysz. Mamy ten sam problem jego cały klan został zabity. Więc mieliśmy o czym rozmawiać. Koło mnie pojawił się Naruto. Dziwnie na nas patrzył. Potem w klasie znalazł się Sensei i nudne lekcje się zaczęły. Oczywiście wszystko słuchałam i próbowałam zapamiętać. Na jednej z lekcji poszliśmy na dwór i próbowaliśmy rzucać kunaiami. Sasuke udało się to za pierwszym razem. Mi za około 10. Trochę mi pomógł zrozumieć jak mam rzucać żeby skierowały się tam gdzie ja chce. Naruto nie udało się w ogóle. Ciągle tylko się wygłupiał. Raz ustal za mną, kiedy właśnie miałam rzucić kunaia i mnie przestraszył. Gdyby nie Iruka-sensei dostał by w rękę. Po akademii od razu wyszyłam w stronę domu Tsunade-sensei. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi je w szybkim tempie. Nie wpuściła mnie do domu tylko zaprowadziła do lasu.
-Tutaj będziemy ćwiczyć. Pierw sprawdzę jaką masz siłę. Przenieś całą swoją chakre do swojej jednej ręki. Może zapytam czy umiesz ją kontrolować?
-Tata mnie trochę uczył.
-Próbuj aż ci się uda.
Zaczęłam kontrolować chakre. Doskonale mi to nie wychodziło. Uczyłam się tego cały wieczór. Ale nadal tego nie potrafiłam.
-Będziemy się tego uczyły aż ci wyjdzie. Dzisiaj możesz iść już do domu.
Skierowałam się w stronę domu. Byłam zmęczona jak jeszcze nigdy. Doszłam już do drzwi domu i usłyszałam jakiś szelest. Spojrzałam za siebie. Nikogo nie było.
-*Może to jakiś kot.*
Chciałam już otworzyć drzwi, kiedy ktoś mocno mnie złapał. Nie mogłam się poruszać. Szarpałam się ale to na nic. Osoba była dorosła i strasznie silna.
-Nie szarp się to nic ci się nie stanie. - usłyszałam kogoś głos i zamaskowana osoba ustała przede mną.
-Puszczajcie mnie.
-Nie krzycz. - powiedział spokojnie.
Osoba która mnie trzymała zatkała mi usta ręką.
-Idziemy.
Zaczęli kierować się w stronę lasu. Ciągle próbowałam się uwolnić. Ale jak i przedtem nic to nie dało. W końcu się uspokoiłam.
-*Czego oni ode mnie chcą?*
Nie biegli najszybciej, ale się nie męczyli. Biegli już z pięć godzin i nie byli zmęczeni. Już zaczynało wschodzić słońce. Nie byliśmy daleko od wioski. Miałam nadzieje że ktoś zacznie mnie szukać. Był już ranek słońce mocno oświetlało drogę. Porywacze zrobili sobie postój. Związali mnie i usadzili koło nich. Zjedli jakieś zapasy z plecaków i znowu zaczęli biec. Biegli i biegli. Osoba która mnie trzymała ciągle mocno zaciskała na mnie ręce. Byłam coraz bardziej zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Porywacze nadal skakali z gałęzi na gałęzie. W pewnej chwili poczułam jak uścisk łagodnieje i zaczynam spadać na ziemię. Ktoś w ostatniej chwili mnie złapał. Spojrzałam na osobę, która mnie złapała. To był Asuma-san. Posadził mnie na ziemi i wskoczył na górę, gdzie walczył już Kakshi-san. Byłam tak przemęczona że mój organizm nie chciał mnie słuchać. Co jakiś czas słyszałam tylko nazwy różnych technik. Po jakimś czasie Przede mną pojawili się Asuma-san i Kakashi-san.
-Dobrze się czujesz? - zapytał mnie szaro włosy.
-Hai. - Byłam wyczerpana. Ale reszta była okej.
Kakashi-san wziął mnie na ręce i ruszyliśmy w stronę wioski. Ale zamiast skierować się do domu ruszyli w stronę szpitala.
-Asuma ty idź do Hokage i powiedz, że ją znaleźliśmy.
Kakashi sam ze  mną podążał do szpitala. Wszedł do niego.
-Co się stało?
Usłyszałam głos Tsunade-sensei.
------------------------------------------------------------------------------

Wiem krótka, postaram następną napisać dłuższą następna będzie w piątek tak około. :) I komentujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz