poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 3

Wracałam do domu z pełnym kartonem ubrań. Kiedy wróciłam chciałam otworzyć drzwi. Nie udało się chciałam odłożyć karton na bok kiedy poczułam że drzwi się otwierają. To był Naruto, uśmiechał się jak zawsze.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma sprawy. - drapał się z tyłu głowy.
-Chcesz wejść? Zapraszam. Ale ostrzegam nie mam nic do jedzenia ani picia.
Naruto nadal się uśmiech i zabrał ode mnie karto. Wszedł do środka i zostawił go na stole w przedpokoju. Zaprosiłam go do salonu.
-Więc ten... Chciała Cię zapytać.... Bo mnie poprosiła... I nie wiedziała czy się zgodzisz...
-Dokończysz któreś z tych zdań?
Naruto jeszcze szerzej się uśmiechnął i podrapał z tyłu głowy.
-Ino poprosiła mnie żeby cię zapytał czy nie chcesz iść jutro do niej na noc. Miałem ci to przekazać,  bo nie zastała Cię w domu.
-Wiesz gdzie ona mieszka? - przytaknął. - A zaprowadzisz mnie chcę z nią porozmawiać.
Chłopak od razu wstał. Poszłam za nim. Doszliśmy w końcu do dużego budynku.
-To tutaj zostawię Cię już.
Naruto poszedł ja zostałam sama. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi mężczyzna. Miał ubranie jounina i długą blond kitkę.
-Witam. - powiedział do mnie.
-Dzień dobry. Czy jest Ino?
-Tak wejdź.
Weszłam do domu.
-Wejdź do środka. Tylko zdejmij buty moja żona myła dziś podłogę.
Zdjęłam buty i poszłam za mężczyzną.
-Poczekaj. - powiedział do mnie spokojnie. - Ino chodź tu natychmiast ktoś do Ciebie. - wrzasnął.
-Nie wydzieraj się tak już idę.
Ino weszła do salonu.
-O cześć Sakura. Naruto jednak ci przekazał. Myślałam, że zapomni. Chodź.
-Naruto? Miałaś do niego się nie zbliżać co dopiero rozmawiać.
-Oj przestań tato.
Weszłyśmy na górę. Ino wprowadziła mnie do swojego pokoju. Był dość duży i pięknie przyozdobiony.
-*Też kiedyś miałam taki pokój.*
-Siadaj. To co przyjdziesz jutro?
-Wiesz Ino miło z twojej strony. Ale ja was nie znam i nie chce się wam wtrącać w wasze spotkania.
-No co ty przestań. Będzie świetnie. Poznasz lepiej dziewczyny i mnie. A na następny dzień idziemy z całą paczką na obiad.
-Ale w poniedziałek jest akademia.
-Nie ma. Jest zebranie Jouninów. Więc jak? Mi nie można odmawiać bez dobrych argumentów.
-To w takim razie muszę iść. Do jutra wieczorem.
-Do jutra.
Pożegnałam się z Ino i zeszłam na dół ubrałam buty, kiedy chciałam już wyjść zatrzymał mnie jej ojciec.
-Sakura tak? - przytaknęła. - Jeśli będziesz miała jakieś problemy ja i moja żona z chęcią ci pomożemy. - zrobiłam zdziwioną minę. - wiem że twoi rodzice zginęli. Ale zrobili to na pewno po części dla ciebie. - uśmiechnął się.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Resztę dnia spędziłam w domu. Leżałam na łóżku była 16. Ktoś zapukał do mojego okna. Spojrzałam na nie był tam Kakashi. Podeszłam do okna i je otworzyłam.
-Ohayo. Tsunade mówi że nie spotkacie się w poniedziałek, bo nie ma czasu. Masz przyjść we wtorek po akademii. - powiedział spokojnie.
-Ohayo. Dziękuje za wiadomość.
-Jeśli czegoś potrzebujesz to mów śmiało.
W tej właśnie chwili zaczęło burczeć mi w brzuchu.
-Słysze że jesteś głodna. Chyba zostało mi jeszcze coś z obiadu. Zapraszam. - pokazał ręką w stronę głównej Konohy. - Nie martw się nie zrobię Ci nic złego. Tylko nakarmię. Wiesz mieliśmy się tobą dobrze opiekować, więc nie mogę cię tu zostawić głodnej.
Spojrzałam na niego. Jeszcze raz zaburczało mi w brzuchu. W pewnym momencie Kakashi złapał mnie w tali i wyciągnął przed dom. Zamknął okno i wziął mnie na barana. Zaczął skakać po dachach w końcu ustał przed drzwiami domu. Odstawił mnie na bok i otworzył drzwi. Zaprosił mnie. Nie pewnie weszłam do środka. Zamknął za nami drzwi i zapalił światło.
-Idź do przodu i drugie drzwi w prawo wejdziesz do salonu. Ja zaraz przyniosę Ci coś do jedzenia.
Weszłam do salonu. Był obszerny i ładny. Usiadłam na kanapie. Zobaczyłam stojące zdjęcie na półce. Wydaje mi się że to jego dawna drużyna. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Kakashi szedł trzymając w jednej ręce talerz, a w drugiej szklankę z wodą. Postawił to na stoliku koło mnie.
-Smacznego. - uśmiechnął się.
-Dziękuję.
Kakashi usiadł koło mnie na sofie. Wzięłam talerzyk i zaczęłam jeść.
-Możesz mi opowiedzieć co się wydarzyło zanim ja i reszta do ciebie dotarliśmy?
-Mówi pan o tym jak zginęli moi rodzice? - machnął twierdząco głową. - w sumie to nie wiem jak zginęli. Mogę opowiedzieć tylko co widziałam. Więc....
Wracałam z zajęć u mojej nauczycielki. Weszłam spokojnie do domu. W pewnym momencie usłyszałam krzyk mojej mamy. Wbiegłam do kuchni. Moja mama już ledwo oddychała. Ale dała rade jeszcze coś powiedzieć.
-Kochanie pamiętaj gdyby nie wiem co się stało zawsze będziemy Cię kochać. - patrzyłam na nią- Ludzie z Konohy Ci pomogą. Kochamy Cię. - powiedziała to ostatnim wdechem i upadła na ziemie.
Zaczęłam płakać ale zastanawiałam się gdzie jest mój tata. Zaczęłam biegać po domu i go szukać. W końcu weszłam do jego gabinetu. Nie miałam tam wstępu chodzić ale to było ostatnie miejsce gdzie mogłam go znaleźć. Lekko uchyliłam drzwi. Zamknęłam oczy i weszłam do środka. Usłyszałam krzyk ojca.
-Uciekaj Sakura. Nie zostawaj tu. Ja sobie poradzę.
W ostatniej chwili ugiął się przed kunaiem, który leciał w jego stronę.
-Kocham Cię, ale teraz musisz uciekać.
Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Wyszłam i pobiegłam na dół. Zobaczyłam jeszcze raz leżącą mamę. Potem usłyszałam jak tato wrzasnął. Chciałam tam wejść, w pewnym momencie zobaczyłam jak ktoś przebiega przez salon. Przestraszyłam się.
-Potem wszedł pan i już pan wie co się dalej działo.

Kakashi przy mnie siedział i tylko patrzył. Nie wiem o co mu chodziło, więc spojrzałam się na zdjęcie jego drużyny.
-Więc widziałaś jak twoi rodzice umierają?
-Mamę, a jestem zła na siebie, że zostawiłam tatę samego na górze.
-I tak byś mu nic nie pomogła, jeśli on nie dał sobie rady to ty też byś nie dała. Chciał Cię chronić.
Nastała cisza. Przerwało ją pukanie do drzwi. Ktoś bez pozwolenia wszedł do domu.
-Kakashi. Wchodzę.
-W salonie.
Mężczyzna z papierosem w ustach wszedł do salonu. Od razu przykułam jego uwagę. Przypominał mi kogoś jakbym już go kiedyś widziała.
-Witaj Asuma.
-Ohayo.
Nadal miał wzrok skierowany na mnie. Zaczęłam patrzeć w talerz.
-Może wytłumaczysz mi co ona tu robi? I kto to jest? Wracam z misji a ty dziecko w domu przechowujesz?
-To jest Sakura Haruno. Dobrze znałeś jej rodziców.
-Sakura. Wiesz ostatni raz ją widziałem jak miała dwa lata i pamiętam jak chowała się za swoim tatą, bo się wszystkich ludzi na spotkaniu bała.
-Przecież nie można mieć dzieci na zebraniu.
-Ona była jedynym dzieckiem, któremu wolno.
-Żegnajcie. Tylko jej pilnuj wiesz, że tam jest dużo ludzi, którzy mogą jej coś zrobić jeśli nie będą wiedzieć, że jest z tobą. - powiedziała moja mama do taty srogim tonem.
-Kochanie wiem. - odpowiedział nonszalancko.
-A ty nie odchodź za daleko od taty. - dygnęłam przytakująco.
Szliśmy z tatą przez wioskę. Niósł mnie na baranach. Odpowiadał na każde moje pytania, które co chwila zadawałam.
-To tutaj. - pokazał na ogromny budynek. - Masz być jak zawsze grzeczna. Pierwszy raz idziesz ze mną na takie spotkanie.
Weszliśmy do budynku.
-Dzień dobry panie Haruno. - co chwila ktoś mówił do ojca.
Tata podszedł do gróbki mężczyzn.
-Dzień dobry panie Haruno. - powiedziała prawie cała gróbka.
Tylko stojący do nas tyłem mężczyzna nic nie powiedział. Wszyscy się rozeszli i tylko on został.
-Co Asuma nie łaska już się przywitać?
-Manabu! Witaj. Dawno się nie widzieliśmy. - mężczyzna spojrzał do góry i zobaczył mnie nadal siedzącą na barana.
-A to moja córka. Sakura.
-Dzień dobry. - powiedziałam zawstydzona.
-Dzień dobry. Przecież nie można przyprowadzać dzieci na spotkania. Sam dobrze o tym wiesz znasz regulamin na pamięć.
-Ona jest wyjątkiem. Sam Raikage to zarządził.
-Zebranie zaczyna się za pół minuty. - wykrzyknęła kobieta stojąca koło wielkich drzwi.
Tata i Asuma ruszyli w kierunku drzwi. Nie tylko oni to zrobili reszta także zaczęła tam wchodzić. Kiedy byliśmy już koło jego miejsca ojciec zdjął mnie i postawił na ziemię, usiadł na krześle i wziął mnie na kolana.
-Teraz nie odzywaj się jak zawsze ani słowem. Jak spotkanie się skończy wtedy będziesz mogła rozmawiać. - kiwnęłam głową.
Asuma usiadł koło nas.
-Będzie Cię słuchać?
-Musi.
-Zebranie zaczynamy. - rozległ się głos kobiety.
-Sakura wszystko dobrze?
-A tak, tak. Tylko się zamyśliłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz